piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 49.

~Saturday June 21, 2014~
* Zuza *
To dziś, najważniejszy dzień w moim życiu. O godzinie 15 wejdę do Kościoła jako Zuzanna Błaszczykowska, a wyjdę jako Zuzanna Reus. Jestem szczęśliwa, nie mam wątpliwości to będzie najszczęśliwszy dzień w moim całym życiu. A teraz niespodzianka, ze względu na jutrzejszą pierwszą rocznice ślubu Ani i Roberta bierzemy z Marco ślub w tym samym Kościele, wesele odbędzie się w tym samym miejscu, a o północy będą fajerwerki na ich cześć. Wiem, że to mój ślub, ale to moi przyjaciele i kto wie czy dalej byłabym z Marco gdyby nie Ania. Od rana się szykowałam, suknia wisiała w bardzo widocznym miejscu, bytu i dodatki od dawna przygotowane, fryzjer, makijażystka umówieni, drużyna załatwiła wszystkie sprawy, wiec mogę być spokojna. Wstałam o 9, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam się w jakąś zwiewną sukienkę. O 10:30 do mojego pokoju zapukała Wika wraz z fryzjerem.
-Cześć kochanie - przytuliła mnie
-Hej - uśmiechnęłam się
-Stresujesz się ?
-Nie, jestem pewna, że to ten jedyny
-Rozumiem Cię, ale Ty masz dopiero 20 lat
-Wika jesteś moją najlepszą przyjaciółką, świadkową, pomagałaś mi, a teraz w dniu ślubu pytasz czy jestem pewna ? Tak jestem pewna, chce tego ślubu, on jest tym jedynym od teraz do końca
-Nie denerwuj się już, po prostu chciałam się upewnić. Jesteś młoda nie chce, żeby potem żałowała
-Wika proszę Cię, mamy 4 godziny, chce być idealna
-Jasne - usiadłam na krześle, a fryzjer zajął się moimi włosami. Po półtorej godziny wreszcie skończył, spojrzałam w lustro i zobaczyłam śliczną fryzurę.
-Jest piękna, dziękuje - posłałam mu uśmiech
-Nie ma za co, ja będę już leciał, wszystkiego najlepszego
-Dziękuje
* Marco *
Razem z moim świadkiem - Mario byliśmy w moim pokoju i szykowaliśmy się na najważniejszy moment w moim życiu
-Mario gdzie jest moja koszula ?!
-Po pierwsze jeszcze jej nie zakładaj, a po drugie wisi w szafie
-Dzięki - wyjąłem garnitur, koszule i buty z szafy - masz obrączki ?
-Tak, spokojnie
-Denerwuje się, obiecałem jej, że wszystko będzie idealnie
-I dotrzymasz obietnicy, nie stresuj się już
-Ok
-Marco mogę o coś spytać ? Tylko wiesz pytam, żeby być pewnym
-Wal śmiało
-Czy Ty na pewno chcesz tego ślubu ?
-Gotze, a wątpisz w to ? Zakochałem się w nie, nie wyobrażam sobie bez niej życia, jest dla mnie najważniejszą osobą. Chce być z nią do końca, na dobre i na złe.
-Rozumiem i cieszę się Twoim szczęściem
-Mario powiedziałeś Ann co się stało na moim kawalerskim ?
-Nie, wiesz tylko Ty i ja o tym wiemy, więc niech tak zostanie
-Jak chcesz, ja się nie wygadam
-Wiem, przyjaźnimy się. Ufam Ci
-Która godzina ?
-12:15
-Jeszcze tylko 3 godziny
-W dodatku nie całe - zaśmialiśmy się
-Jak Wam idzie ? - do pomieszczenia weszła panna Webb
-Bardzo dobrze, a Wam ?
-Też - uśmiechnęła się - zero stresu, sama pewność
-To tak jak u mnie
* Zuza *
Czekałam na Wikę, która poszła sprawdzić co z chłopakami. Miałam już wyjść na balkon, ale ktoś zapukał do drzwi, otworzyłam je i zobaczyłam Anie Lewandowską.
-Wchodź - wpuściłam ją do środka
-Zuza jak się trzymasz ?
-Jestem szczęśliwa i pewna jak nigdy
-To bardzo dobrze, może nie uciekniesz z przed ołtarza - zażartowała
-Aniu mam nadzieje, że nie gniewacie się na nas z Robertem
-Niby za co ? - zaśmiała się
-Ten sam Kościół, sala weselna, ten sam weekend
-No co Ty, takie mamy miłe wspomnienia, że nie
-W takim razie bardzo się cieszę
-Zuza jest jeszcze jedna sprawa, o której chce pogadać
-Teraz ?
-Jak możemy
-Jasne, mów
-Bo ja ... - przerwały jej otwierające się drzwi
-U chłopaków wszystko okey, dają sobie rade - powiedziała Wika - ups, chyba Wam przeszkodziłam
-Nie, pogadamy potem - uśmiechnęła się Ania
-Do zobaczenia w Kościele - pocałowałam ją w policzek, kobieta opuściła pokój, a w drzwiach minęła się z moją makijażystką
-Dzień dobry
-Witam, dzisiaj robimy delikatny ślubny makijaż, tak ?
-Jasne, zgadza się
-To usiądź tutaj na krześle, bo jest dobre światło
-Nie ma problemu - usiadłam na krześle, zamknęłam oczy, a młoda kobieta zajęła się moim makijażem. Skończyła i podała mi lusterko.
-Mam nadzieje, że się spodoba
-Jest idealny, bardzo Ci dziękuje
-Nie ma za co, do widzenia
-Do widzenia - opuściła mój pokój
-Zuzia jest 14:10, ubieramy się
-Ok - poszłam do łazienki, założyłam białą bieliznę, a potem wyszłam i z pomocą mojej przyjaciółki założyłam suknie, dziewczyna wpięła mi welon, potem dodatki i na końcu buty.
-Marco już pojechał ?
-Tak, on i Mario są już w Kościele
-To jedziemy - przy pomocy brata i Wiki wyszłam z hotelu i wsiadłam do samochodu. Wszędzie reporterzy, ale w końcu sam Marco Reus bierze ślub. Podjechaliśmy pod Kościół, Kuba mnie prowadził, a Wiki trzymała moją suknie. Przy dużej pomocy ochroniarzy doszliśmy bezpiecznie do środka, drzwi się zamknęły i już nic się nie liczyło. Liczył się tylko, stał na początku, czekając na mnie. Powoli do niego doszłam, Wiki stanęła na przeciwko Mario, "pożegnałam się" z Kubą i Marco złapał moja dłoń.
-Pięknie wyglądasz - ucałował mnie w policzek
-Dziękuje - zajęliśmy swoje miejsca, wysłuchaliśmy księdza i za chwile recytowaliśmy przysięgę małżeńską.
-Ja Zuzanna biorę Ciebie Marco za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Ja Marco biorę Ciebie Zuzanno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci - uśmiechaliśmy się do siebie, ale byliśmy też wzruszeni
-A teraz poproszę obrączki - Mario podał mu kupione przez nas obrączki
-Marco przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Duch Świętego - mówiłam wsuwając obrączkę na palec Marco
-Zuzanno przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, a imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - Reus wsunął mi na palec obrączkę,a mi pojedyncze łzy spłynęły po policzkach
-Ogłaszam Was mężem i żoną. Może Pan pocałować żonę - mój mąż (jak to pięknie brzmi :D) złożył czuły pocałunek na moich ustach. Po skończonej mszy złożyliśmy swoje podpisy na potrzebnych dokumentach i opuściliśmy Kościół. Wszyscy zaczęli bić brawo, reporterzy robili nam zdjęcia, ochroniarze próbowali ich powstrzymać, ale zdjęcia i tak były robione. Wsiedliśmy razem z świadkami do samochodu i udaliśmy się na sale. Ustaliliśmy, że tam goście złożą nam życzenia. Dojechaliśmy bez problemu, mój mąż pomógł mi wysiąść z auta. Kiedy już wszyscy goście przyjechali to stanęli w kolejce, aby złożyć nam życzenia. Trwało to dość długo, ale wreszcie się skończyło. Wszyscy nasi goście usiedli na swoich miejscach, a my zostaliśmy, żeby chwile porozmawiać.
-Kochanie, jak się czujesz ?
-Szczęśliwa, zadowolona, podekscytowana
-Mam to samo - przytulił mnie
-Chodźmy do nich, bo jeszcze Mario coś pomyśli
-Hahah, kocham Cię - pocałował mnie, a potem poszliśmy na sale.
~Two Hours Later~
Wesele zaczęło się rozkręcać, fajna muzyka, alkohol, taniec. Jako panna młoda będę musiała zatańczyć ze wszystkimi, no ale dam rade.
-Mogę prosić panią Reus do tańca ? - podszedł do mnie Piszczek
-No i po co tak oficjalnie ? - zaśmiałam się - jasne, że tak
-Tam jakoś samo wyszło - dołączyliśmy do tańczących, Łukasz subtelnie mnie objął i bujaliśmy się w rytm muzyki - pięknie wyglądasz
-Dziękuje - uśmiechnęłam się szczerze
-Moja kolej - podszedł do nas Marco
-Masz racje, oddaje Ci Twoją żonę - przytuliłam się do blondyna
-Zuza mój ojciec był na ślubie
-Jak to ?
-Mario go widział w Kościele
-Chcesz mu wybaczyć ?
-Po tym co o Tobie powiedział to nie, ale ...
-Ale z drugiej strony to Twój ojciec
-Nie kotku, to już nie jest mój ojciec - nie zauważyliśmy, że kołyszemy się sami na parkiecie
-Gorzko, gorzko, gorzko ! - usłyszeliśmy gości
-Słyszysz ?
-Tak - Marco mnie pocałował, a wszyscy bili brawo. Oderwaliśmy się od siebie i wróciliśmy do stolika
-Zuza mogłybyśmy dokończyć naszą rozmowę ? - szepnęła mi do ucha Ania
-Jasne - wstałam i wyszłyśmy na zewnątrz - co się dzieje ?
-Ja po prostu chciałam Ci powiedzieć, że jestem w ciąży
-Na prawdę - ucieszyłam się
-Tak - delikatnie się uśmiechnęła, a ja ją przytuliłam
-Gratuluje, Robert już wie ?
-Nie, tak na prawdę to Ty jesteś pierwszą osobą, której powiedziałam
-Miło mi - zaśmiałam się - który tydzień ?
-Piąty tydzień
-Bardzo się cieszę
-Ja również, nawet nie wiesz jak bardzo
-Wierze na słowo
~Night~
Za 5 minut północ, wszyscy goście na zewnątrz. Staliśmy razem z Marco, Anią i Robertem, kiedy wreszcie wybiła ta magiczna godzina, naszym oczom ukazały się przepiękne fajerwerki. Ania i Robert byli bardzo zdziwienie, ale i szczęśliwi.
____________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam dodaje dzisiaj. W przyszłym tygodniu dodam 50 rozdział, epilog i koniec. Pozdrawiam :*

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 48.

* Marco *
-Marco ! Obudź się - ktoś mną potrząsał. Niechętnie otworzyłem oczy i zobaczyłem uśmiechniętą Zuzę ?!
-Zuza ?!
-Nie, Duch Święty - zaśmiała się - już po 10, więc wstawaj
-Ty żyjesz ?! - zdziwiony usiadłem na łóżku - o bożee to był tylko sen
-Kotku wszystko w porządku ?
-Gdzie my teraz jesteśmy ?
-W mieszkaniu Ani i Roberta w Warszawie, dzisiaj o 17:30 mamy lot do Dortmundu
-Czyli jest początek stycznia ?
-Tak - usiadła obok mnie i się przytuliła - opowiesz mi jaki miałeś sen ?
-Jasne - opowiedziałem jej wszystko ze szczegółami - ja myślałem, że to wszystko jest prawda
-Nie przejmuj się, już jest okey. Jesteśmy razem, wrócimy do Niemiec i wszystko będzie normalnie
-Nie dałbym sobie rady bez Ciebie
-Nie zamierzam odchodzić
-Mam nadzieje - pocałowałem ją
-Chodź do kuchni, zrobimy śniadanie
-Z Tobą zawsze
* Zuza *
Poszliśmy do kuchni, przyrządziliśmy wspólne śniadanie, które po chwili zjedliśmy.
-Kochanie zrobisz coś dla mnie ?
-To zależy co - puściłam mu oczko
-Śniło mi się, że poroniłaś i ... - nie dałam mu dokończyć
-I chcesz, żebym zrobiła test ciążowy, tak ?
-No tak - delikatnie się uśmiechnął
-Nie ma problemu, tylko musimy iść do apteki
-To może poszłabyś sama, a ja bym pobiegał ?
-Spoko, mi pasuje - ogarnęliśmy się, ja wyszłam do apteki, a on pobiegać. Weszłam do budynku, stanęłam w dość dużej kolejce, czekałam na swoją kolej. Po 15 minutach czekania nadeszła moja kolej.
-Dzień dobry, co podać ?
-Poproszę test ciążowy
-Jeden ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-11,60 - kobieta podała mi opakowanie, schowałam je do torebki, zapłaciłam i wolnym krokiem wróciłam do mieszkania. Od razu poszłam do łazienki, wykonałam test i musiałam poczekać 10 minut. Czas dłużył mi się strasznie, ale w końcu mogłam sprawdzić. Pojawiła się tylko jedna kreseczka, negatywny. Przez chwile się zastanawiałam czego tak na prawdę się spodziewałam, przecież to oczywiste, że nie jestem w ciąży. Usiadłam na kanapie w salonie i oglądałam telewizje.
-Jestem - do mieszkania wszedł Reus - wezmę prysznic i pogadamy
-Okey, czekam - spojrzałam na zegarek 12:48, jak ten czas szybko leci. O 16 musimy być na lotnisku, więc myślę, że zdążymy zjeść obiad i pojedziemy.
-O czym myślisz ?
-Marco, przestraszyłeś mnie !
-Przepraszam - przytulił mnie
-Zrobiłam test
-I co ?
-Negatywny
-Tak myślałem, trochę szkoda
-Wiem, ale obiecuje, że kiedyś zostaniesz ojcem
-W to akurat nie wątpię
-Hahahahhahaha - zaśmiałam się - za to Cię kocham
-Tylko za to ? - zrobił smutną minę
-Nie tylko - pocałowałam go
-Mam nadzieje
-Powinieneś być tego pewien
-Masz racje, jestem tego pewien w 100 %
-Marco ja chyba pojadę teraz do Marcina
-Jechać z Tobą ?
-Nie, muszę to załatwić sama. Będę za godzinkę
-Ok - zabrałam torebkę, ubrałam się i pojechałam samochodem Ani do szpitala. Weszłam do sali mojego byłego, ale łóżko było puste, więc poszłam do pokoju lekarskiego
-Dzień dobry
-Słucham, co panią sprowadza ? - zapytał oschle młody mężczyzna
-Ja się chciałam zapytać co z Panem Marcinem ... - przerwał mi
-Tym chorym na białaczkę ?
-Tak - przytaknęłam
-Zmarł dzisiaj nad ranem. Przykro mi
-Ale jak to ?! - zadziwiłam się - wczoraj z nim rozmawiałam, było dobrze
-Nie mogę udzielić pani więcej informacji
-Dobrze dziękuje, do widzenia
-Do widzenia - wyszłam ze szpitala, wsiadłam do samochodu, ale nie odjechałam, tylko patrzyłam w kierownice. W końcu się ogarnęłam, odpaliłem auto i odjechałam do domu, jak dojechałam to była już 14:13. Weszłam do mieszkania, przywitałam się z ukochanym i zajęłam się obiadem, Marco w tym czasie przyniósł nasze walizki i nakrył do stołu. Podałam obiad, szybko go zjedliśmy, posprzątaliśmy, sprawdziliśmy czy wszystko mamy i przed 16 pojechaliśmy na lotnisko, zamówioną wcześniej taksówką. Przeszliśmy przez wszystkie formalności, wsiedliśmy do samolotu i dolecieliśmy do naszego kochanego Dortmundu. W domu byliśmy o 20:30, ale byliśmy tak zmęczeni, że wzięliśmy tylko prysznic, a potem spać.
~Next Day~
Wstałam o 9, ubrałam się, zrobiłam nam śniadanie. Posprzątałam trochę w domu, bo niby kilka dni nas nie było, ale w niektórych miejscach było trochę kurzu. Cały czas myślałam czemu Marcin zmarł, przecież wszystko było w porządku, ale stwierdziłam, że to nie moja sprawa, jasne kiedyś byliśmy blisko, ale to dawno i nie prawda.
-Zuza zaprosiłem dzisiaj Lewandowskich na obiad, bo trzeba im oddać klucze i podziękować
-Dobrze, że o tym pomyślałeś, a na którą ich zaprosiłeś ?
-Na 15:30, a wcześniej moglibyśmy pójść na jakiś film do kina
-A możemy iść jutro do kina ? Dzisiaj muszę przygotować obiad, zrobić pranie, zakupy
-Jasne, tego nie przewidziałem
-Przepraszam - przytuliłam się do niego
-No co Ty, nie gniewam się - objął mnie - usiądźmy, chce o czymś pogadać
-Coś ważnego ?
-Nawet bardzo - na jego słowa trochę się przestraszyłam, ale zaryzykowałem. Usiedliśmy na kanapie i czekałam na rozwój rozmowy.
-Słucham
-Powiem Ci wszystko po kolei, ale mi nie przerywaj
-Obiecuje
-Ten sen dużo mi uświadomił wiem jak to zabrzmi,mąkę on był bardzo realistyczny i dalej nie moge uwierzyć w to co się teraz dzieje. Znamy się nie cały rok, jesteśmy zaręczeni, kochamy się i myśle, że to czas na kolejny krok, czyli ślub. Ja wiem, że jesteśmy jeszcze młodzi, ale ja jestem pewien, że chce spędzić z Tobą resztę życia i jesteś ta jedyną, najważniejszą. Jesteś gotowa mnie poślubić ?
-Tak - odparłam bez chwili zastanowienia - kocham Cię
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi na Tobie zależy
-Mam pewien pomysł na datę ślubu
-W takim razie zamieniam się w słuch
-Powiem Ci później - pocałowałam go w policzek
-No dobrze
-Która jest godzina ?
-13:01
-Co ?! - poderwałam się z kanapy - pojedziesz na zakupy ?
-Ok, tylko daj mi listę zakupów
-Jest na stole w kuchni
-To ja lecę - chłopak wyszedł z domu, a ja poszłam zrobić pranie. Posortowałam brudne ubrania i wstawiłam pierwsze pranie. Potem poszłam na dół, nakryłam do stołu na 4 osoby i zabrałam się za robienie obiadu. Brakowało mi kilku składników, więc jak tylko Marco wrócił to dokończyłam. Punkt 15:30 zadzwonił dzwonek do drzwi, mój narzeczony poszedł otworzyć, a ja postawiłam wszystko na stole
-Pięknie pachnie - powiedziała Ania wchodząc do jadalni.
-Dziękuje - przywitałam się z nią i jej mężem, a potem usiedliśmy do stołu. Jak skończyliśmy już jeść to przeszliśmy do salonu
-Bardzo Wam dziękujemy za użyczenie nam mieszkania i auta - wręczyłam Robertowi klucze
-Nie dziękujcie, od tego ma się przyjaciół
-Jesteście kochani i bardzo nam pomagacie
-Oj tam żaden problem
-Zuza, jak Marcin ? - spytała karateczka
-Zmarł
-Przykro mi, a jedziesz na pogrzeb ?
-Pomyślimy jak mamy jechać, to razem - Reus objął mnie ramieniem
-Miło widzieć Was szczęśliwych
-Zawsze jesteśmy szczęśliwi - uśmiechnęliśmy się
-Chcecie nam coś powiedzieć ?
-Dzisiaj postanowiliśmy, że bierzemy ślub
-No to czemu nic nie mówicie ? Gratulacje - przytulili nas
-Opowiadajcie co tam u Was
-Po staremu, wszystko dobrze
-To świetnie - ucieszyłam się
-Wiecie co, trzeba uczcić Wasz ślub
-Robert jak to uczcić ?
-Jutro idziemy do klubu
-Ok, pasuje nam
_______________________________________________________________________
NIESPODZIANKA !!! Postanowiłam dokończyć tego bloga, ale nie mogłam uśmiercić Zuzy, więc chciałam Wam zrobić niespodziankę, mam nadzieje, że mi się udała :* Chce jak najszybciej dokończyć tego bloga, żeby zacząć następnego, więc na tym blogu następny pojawi się w ten piątek. Pozdrawiam 

wtorek, 26 listopada 2013

ZAPRASZAM

Zapraszam na mojego kolejnego bloga. Na razie są tylko bohaterowie, bo jak dobrze wiecie mam szlaban :) Blog jest o Ani Stachurskiej i Robercie Lewandowskim :) Pozdrawiam 


PS.Co do rozdziału na tym blogu to postaram się dodać jutro lub w czwartek.



niedziela, 10 listopada 2013

ZAWIESZAM

Bardzo bardzo Was przepraszam, ale muszę zawiesić blogi, ponieważ mam szlaban i nie dam rady dodawać rozdziałów, a po drugie jeszcze nie zdecydowałam co mam zrobić z tym blogiem. Obiecuje, że jak coś zdecyduje, napisze i będę mogła to dodam rozdział i już nie będzie się liczyło czy to piątek czy to poniedziałek. Postaram się wrócić jak najszybciej. Pozdrawiam :* 





BARDZO WAŻNE

Mam do Was ważne pytanie, wiem, że w ostatnim rozdziale sporo namieszałam. Niektórym nie podoba się śmierć Zuzy, ale jedna z Was stwierdziła, że to dobry pomysł. Dlatego mam pytanie, czy chcecie, żeby następny to był Epilog czy mam zrobić jeszcze kilka rozdziałów. Czy ktoś będzie to jeszcze czytał ? Zostawiam Wam do podjęcia decyzje. Pozdrawiam


piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 47.

* Narracja 3-osobowa *
Respirator do którego podłączona była dziewczyna zaczął piszczeć oznajmiając, że jej serce przestaje pracować. W sali pojawiają się lekarze, pielęgniarki, jej narzeczony załamany siada na korytarzu. Walka o życie młodej blondynki z minuty na minutę jest coraz cięższa, nie daje się przywrócić akcji serca. Masaż serca, defibrylator, podniesione krzyki lekarzy, ale to nic nie daje. Nagle jej serce podejmuje walkę, na chwile wszystko się normuje, lecz zaraz znowu przestaje bić. Z każdą chwilą nadzieje mijają, na korytarzu pojawia się jej brat, znajomi, narzeczony nadal czeka na jakąkolwiek informacje. Respirator pokazał delikatny ruch, lekarze walczą jeszcze bardziej, lecz niestety to nic nie daje. Dziewczyna umiera.
-Czas zgonu 22:03 - mówi lekarz prowadzący zdejmując rękawiczki. Wyszedł na korytarz gdzie czekali jej najbliżsi, nie potrzeba było, żadnych słów, jednej ruch głową, spowodował fale łez u wszystkich. Marco Reus piłkarz, który nigdy nie był zakochany stracił miłość swojego życia, pod wpływem emocji przewrócił kilkanaście krzeseł i wyszedł ze szpitala. Przed wejściem czekał na niego tłum dziennikarzy.
-Co z pańską narzeczoną ?
-Obudziła się ?
-Jak się czuje ?
-Kiedy opuści szpital ?
-Pogodziliście się ?
Wszystkie pytania przygnębiły go jeszcze bardziej, łzy zalśniły w jego oczach, a potem spłynęły po policzkach.
-Nie żyje - wypowiedział te dwa słowa ze ściśniętym gardłem, minął wszystkich nie zwracając uwagi na ich kolejne pytania. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał z piskiem opon, wbiegł do domu, a potem do garderoby. Usiadł na podłodze wśród jej ubrań, czuł zapach jej ulubionych perfum, zamykał oczy i widział jej uśmiech. Ich ostatnia spędzona chwila to kłótnia, do końca życia będzie żałował, ale będzie miał też wyrzuty sumienia. Będzie myślał, że ten wypadek zdarzył się przez niego. Tylko czy to był tylko wypadek ... ?
Tymczasem jej najbliżsi w fatalnym stanie opuścili szpital, wszyscy bez wyjątku płakali, stracili jedną z ważniejszych osób. To mogło przydarzyć się każdemu, ale przytrafiło się jej. Młodej 19 letniej dziewczynie, która miała przed sobą całe życie, planowała założyć rodzinę, lecz wszystko szlak trafił. Znajomi rozjechali się do swoich domów, ale obiecali sobie, że pojadą do swojego przyjaciela następnego dnia. Muszą mu w końcu jakoś pomóc w tej fatalnej dla wszystkich sytuacji, nie można zapomnieć o śmierci najbliższej osoby od razu, ale trzeba żyć dalej, a przynajmniej się starać.
Agata i Kuba Błaszczykowscy odebrali córkę od opiekunki, ale nie mieli siły ani ochoty na zabawę, więc włączyli jej bajkę, a sami udali się do kuchni, żeby porozmawiać o tym co się stało.
-Cały czas nie mogę w to uwierzyć - chlipała blondynka
-A co ja mam powiedzieć to moja siostra, jak ja to powiem babci ?
-Kuba ona nie może dowiedzieć się z gazet czy telewizji, trzeba lecieć do Polski
-Marco będzie chciał, żeby pogrzeb odbył się w Dortmundzie
-W takim razie trzeba ją ściągnąć tutaj
-Pojadę po nią, jutro po południu wyjadę
-Kuba, ale przecież jesteś w żałobie, zestresowany, a to jest daleko
-Agata wiem, ale to jest nasza babcia, jak dowie się z telewizji to będzie załamana
-Zadzwoń do niej, powiedz to bardzo delikatnie, a na jutro po południu możesz zarezerwować bilet lotniczy
-Może masz racje
-Mamo ! - słychać było krzyk Oliwki
-Idę kochanie - kobieta poderwała się z krzesła i pobiegła do córki, która ją zawołała. Piłkarz zrobił dwie herbaty i przygotował leki uspokajające.
Ewa i Łukasz Piszczek nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić. Siostra ich przyjaciela zmarła, zostawiając w rozpaczy wiele ważnych osób. Dotarli do domu, Łukasz zaniósł małą Sarę do jej pokoju, bo zdążyła usnąć w samochodzie. Zapłakana Ewa usiadła w salonie na podłodze, opierając się o szafkę, łzy kapały na podłogę, a kobieta nie potrafiła ich opanować.
-Ewciu - mąż ją przytulił - to trudna sytuacja dla wszystkich, ale musimy jakoś dać rade. Ułoży się, musisz się ułożyć
-Łukasz, ona nie żyje, nie wróci. To wszystko przez głupie nieporozumienie
-To nie jest niczyja wina, lekarze robili co mogli, ale widocznie obrażenia były zbyt poważne
-Mówisz jakby Cię to nie obchodziło ! - krzyknęła i uciekła z salonu
Ann i Mario wrócili do mieszkania, modelka od razu odwołała wszystkie castingi, pokazy i sesje, a chłopak obiad u rodziców. Ich przyjaciel był najważniejszy, a w szczególności teraz, kiedy jego narzeczona zmarła. Para postanowiła przygarnąć do siebie blondyna, w końcu w domu wszystko będzie mu się kojarzyło z Zuzą.
-Ann kotku nie płacz - objął ją
-Przestanę jak Ty też nie będziesz
-Przepraszam, masz prawo płakać, a raczej mamy prawo. Zuza była dla mnie jak siostra
-Mario to nie może być prawda, ona była taka młoda, zakochana
-Wiem, też nie mogę w to uwierzyć. Marco jest załamany
-Dobrze, że weźmiemy go do siebie
-O ile się zgodzi
-Mario on musi, najwyżej masz go zmusić
-Obiecuje kochanie
-Pójdę przygotować pokój gościnny
-Dobrze
Ania i Robert Lewandowscy wrócili do swojego apartamentu, karateczka była w strasznym stanie, zapłakana, roztrzęsiona, obwiniała się o śmierć swojej najlepszej przyjaciółki. Mąż wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, położył się obok niej i starał się ją jakoś pocieszyć.
-Ania to nie Twoja wina
-Robert, przecież jakbym jej nie powiedziała wtedy w nocy to nie byłoby tego wypadku
-Nie możesz się obwiniać, zrobiłaś to co uważałaś za słuszne, ale nie zmusiłaś jej też, żeby przyjechała
-Ja tylko chciałam, żeby wszystko się ułożyło, żeby byli szczęśliwi
-Wiem, kochanie, ale już spokojnie. Nie obwiniaj się, proszę Cię
-Przepraszam
-Aniu nie masz za co. Odpocznij, a ja zrobię jakąś herbatę
-Dziękuje - brunet wyszedł z sypialni, a karateczka dalej płakała
Marco Reus mimo, że był twardym mężczyzną nie potrafił powstrzymać łez nawet na chwile. Wszystko w jego pięknym, dużym domu przypominało mu o zmarłej już narzeczonej. Blondyn rozrzucił wszystkie jej ubrania po garderobie, wylał perfumy, zrzucił zdjęcia ze ścian. W całym domu był ogromny bałagan, chaos, ale jemu to nie przeszkadzało. Wyjął piwo z lodówki i usiadł na kanapie, jego jedyne marzenie teraz to zapomnieć, upić się i jak najszybciej zobaczyć się z największą miłością swojego życia.
~One Week Later~
Dziś miał się odbyć pogrzeb Zuzanny Błaszczykowskiej, rodzina, przyjaciele, drużyna Borussii Dortmundu, część Reprezentacji Polski, fani. Wszyscy pojawili się w Dortmundzkim kościele, oczywiście nie wszyscy się zmieścili i nie wszyscy zostali wpuszczeni, ale pogrzeb to pogrzeb nikomu nie można zabronić w nim uczestniczyć. Marco Reus nie mógł się pozbierać po śmierci Zuzy, nie chodził na treningi, z nikim nie rozmawiał. Jedyne na co się zgodził to zamieszkać u swojego przyjaciela, ale nie wychodził ze swojego pokoju gościnnego, żadne z jego przyjaciół nie potrafiło mu pomóc. Jurgen Klopp, który traktuje swoich piłkarzy jak najbliższą rodzinę, zrozumiał tą sytuacje, a nawet próbował rozmawiać z chłopakiem, ale nic to nie pomogło. Wszyscy ubrani w czarne stroje pojawili się pod kościołem o 12:30, msza zleciała bardzo szybko, a potem uczestnicy pogrzebu udali się na cmentarz. Kiedy ksiądz skończył mówić, oddał głos Jakubowi Błaszczykowskiemu.
-Nie wiem od czego mam zacząć, ponieważ dalej nie mogę uwierzyć w to, że moja ukochana, mała siostrzyczka zmarła. Ten wypadek był dla nas wszystkich szokiem, do końca byliśmy pewni, że wszystko się ułoży, a nawet w dniu śmierci było lepiej. Zuza była młoda, energiczna, wszystkich starała się pomóc, dobro innych stawiała ponad swoje. Wiele razy ratowała mnie od różnych złych decyzji, ale ja też jej pomagałem, oddałbym wszystko, żeby teraz siedzieć z nią w domu. Niektóre decyzje podejmowała pochopnie, ale jak wszystko przemyślała na spokojnie, poukładała sobie wszystko w głowie wracała i potrafiła sama przeprosić. Pamiętam jak kilka lat temu w święta Bożego Narodzenia składała mi życzenia była taka radosna, uśmiechnięta, ale widziałem, że coś było nie tak. Okazało się, że kilka godzin wcześniej pokłóciła się ze swoją najlepszą przyjaciółką, nie widziałem jak mam jej pomóc, ale coś tam jej doradziłem. Dziękowała mi potem chyba z milion razy, mimo tego, że zrobiłem to z miłości do niej. Była jedną z ważniejszych kobiet w moim życiu, dlatego nigdy nie spodziewałem się, że będę przemawiał na jej pogrzebie. Dziękuje - łzy spływały po jego policzkach, ale nie wstydził się tego, jego siostra zmarła, a on miał udawać, że nic się nie stało ? Nigdy by tego nie zrobił. Wszystkie osoby odeszła z cmentarza, został tylko Marco i Ania Lewandowska, obydwoje obwiniali się za to co się stało, lecz nie widzieli, że za wypadkiem stoi jedna znienawidzona przez wszystkich osoba. Obydwoje płakali, jednak kobieta stwierdziła, że zostawi przyjaciela, w końcu to on jest najbardziej pokrzywdzony w tym wszystkim.
-Dlaczego mi to zrobiłaś ?! Miałaś walczyć, obudzić się, mieliśmy być szczęśliwi, zacząć wszystko od nowa. Dlaczego w ogóle wsiadłaś do tego cholernego samochodu ?! Było późno, Ty byłaś zmęczona, zdenerwowana, mogłaś o tym przez chwile pomyśleć, zadzwonić do mnie, wyjaśniłbym Ci to przez telefon, albo Skypa. Kurwa Zuza musiałaś ?! Wiesz jak ja się teraz czuje, jak my wszyscy się czujemy, zostawiłaś nas, tak po prostu. Zresztą zawsze tak robisz do Berlina wyjechałaś bez pożegnania, nikomu nic nie powiedziałaś, no może oprócz Ani i Roberta, ale jakbyś im nie powiedziała to nikt by nie wiedział czy żyjesz. Kochanie proszę Cię ja nie chce, żeby to się tak skończyło, nie teraz, nie tak szybko. - z każdym słowem płakał coraz bardziej, ale było trudne do opanowania, już nawet ich nie wycierał, bo to nie miało sensu.
__________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM !!! Wiem, zabijecie mnie :/ niektóre znają mój adres, więc zaczynam się bać o swoje życie :( To był najcięższy rozdział, jaki pisałam i wiem, że to głupio zabrzmi, ale jak go czytałam tuż przed dodaniem to się popłakałam :( Obiecuje, że to jeszcze nie koniec bloga, chociaż może następny rozdział to będzie epilog. Nie wiem, jeszcze nie zdecydowałam. Pamiętajcie, że Was kocham :* Pozdrawiam