czwartek, 31 października 2013

Rozdział 46.

* Ania *
~Next Day~
Wstałam z samego rana, bo Robert miał trening na 8. Zrobiłam mu śniadanie i jak był po prysznicem to wyszłam biegać. Przebiegłam 5 kilometrów, wróciłam do domu, przebrała się o pojechałam do szpitala. Przywitałam się z pielęgniarkami, zamieniłam kilka zdań z lekarzem i skierowałam się do sali numer 11.
-Cześć piękna - cmoknęłam ją w policzek - rozmawiałam z lekarzem, podobno już jest lepiej, jutro albo pojutrze będą Cię wybudzali. Marco przyjedzie do Ciebie po treningu, a ja będę się Tobą opiekowała podczas jego nieobecności - zaśmiałam się - będziesz musiała ze mną wytrzymać. Musimy pogadać wariatki, chociaż znając Reusa będzie siedział przy Tobie i się nie dopcham - zadzwonił mój telefon, więc szybko wstałam i odebrałam.
-Halo ?
-Hej Aniu, mówi Marco
-Cześć, a Wy nie na treningu ?
-Mamy przerwę
-To pozdrów chłopaków, a coś się stało, że dzwonisz ?
-Nie, chciałem tylko zapytać czy coś się zmieniło ?
-Niestety nie, ale lekarz mówił, że jest poprawa
-To dobrze, ja będę od razu po treningu
-Nie ma sprawy. Czekamy na Ciebie
-Muszę kończyć. Pa
-Pa - rozłączyłam się i spojrzałam na blondynkę - cały czas o Ciebie pyta. A może chcesz posłuchać muzyki ? Po cichu włączyłam "
Waiting All Night", złapałam dziewczynę za rękę i sobie nuciłam piosenkę. Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, że piosenka się skończyła. Chciałam wstać, ale wydawało mi się, że Zuza ścisnęła moją dłoń.
-Słyszysz mnie ? Zuzia obudź się, chcesz jeszcze raz posłuchać tej piosenki ? To chyba dobrze na Ciebie działa. - kilka razy puściłam jeszcze tą piosenkę, ale już nic się nie działo. W między czasie zjadłam posiłek, który przygotowałam sobie w domu.
* Marco *
Wstałem rano i chciałem odpuścić trening, ale przecież jakby Zuzka się o tym dowiedziała to by mnie zabiła. Ubrałem się, wziąłem torbę treningową i pojechałem na trening. Szło mi całkiem nieźle, robiłem to dla niej to mi dodawało siłę  Trening trwał ponad 2,5 godziny, więc po nim byłem wyczerpany, poszedłem po szatni, wziąłem prysznic, założyłem swoje ciuchy i pojechałem do szpitala, drodze kupiłem mały bukiet różyczek. Zaparkowałem auto, wziąłem bukiecik i wszedłem do budynku, wjechałem windą na odpowiednie piętro i wszedłem do sali.
-Cześć Aniu - przytuliłem ją, a potem pocałowałem swoją narzeczoną
-Marco wyjdźmy na chwilkę, chce Ci coś powiedzieć
-Coś się stało ?
-Chyba tak - wyszliśmy z sali i usiedliśmy na krzesełkach na korytarzu - jak zakończyliśmy rozmowę, to puściłam muzykę i wydawało mi się, że Zuza ścisnęła moją dłoń
-Mówiłaś lekarzowi ? - uśmiechnął się
-Tak, ale powiedział, że tak może się zdarzać
-No, ale to nie może być przypadek
-Wiem, dlatego pilnuj jej, rozmawiaj z nią. Jesteś dla niej ważny, może pod wpływem Twojego głosu coś się zmieni. Lekarz mówił, że zna takie przypadki
-Bardzo Ci dziękuje
-Nie dziękuje - uśmiechnęła się - zabiorę tylko swoje rzeczy i Was zostawiam
-Ok - weszliśmy do sali, dziewczyna wzięłam swoje rzeczy i pojechała do domu, a ja usiadłem na stołeczku i złapałem ją za rękę.
-Kochanie czy możesz zrobić mi tą przyjemność i się wreszcie obudzić ? Tęsknię za Twoim uśmiechem, spojrzeniem, głosem. Dziewczyno kocham Cię, nie masz wyjścia. Ania mówiła, że coś się stało jak słuchałyście muzyki, Ty na prawdę nas słyszysz, a skoro tak to czemu się nie budzisz ?! Wiem, miałaś poważny wypadek, ale jest lepiej, pomożemy Ci, zajmiemy się Tobą. Tylko wróć do nas, a w sumie nie do nas, masz wrócić do mnie. Musisz wiedzieć, że Cię nie zdradziłem, ja chciałem zrobić Ci niespodziankę, to była organizatorka ślubów. Chciałem tylko, żebyś została moją żoną, nic więcej. Pewnie teraz powiedziałabyś, że chcesz tego, ale jesteś młoda, nie chcesz podejmować tej decyzji pod presją, dlatego nie zapytałem. Zuzka słyszysz mnie, więc chce Ci coś powiedzieć, nie mam pojęcia czy będziesz to pamiętała, ale jednak spróbuje. Byłaś w ciąży, nie wiem czy wiedziałaś, ale teraz to już najmniej ważne, kochanie tak strasznie mi przykro, gdybym wiedział gdzie jesteś sam bym po Ciebie pojechał, nic by Wam się nie stało. Bylibyśmy prawdziwą rodziną, taką o jakiej marzyłaś. Chodzę na treningi dla Ciebie, ale jak się poddasz to nie wrócę do piłki, kocham to co robię, ale gdyby nie Ty to na pewno olewałbym jakieś treningi, pilnowałaś mnie, wspierałaś po porażkach, cieszyłaś się z moich wygranych. Nie może Cię zabraknąć na trybunach, przecież wiesz jak Twoja obecność na mnie działa. Zrobię wszystko, żebyś się obudziła, załatwię najlepszą opiekę, rehabilitację, wszystko co będzie potrzebne. Będziesz w lepszej formie niż wcześnie, już ja się o to postaram.
-Witam panie Reus - do sali wszedł lekarz - zabieramy Pana ukochaną na badania, może Pan pójść do bufetu, albo chociaż po kawę, bo to trochę potrwa
-A ile mniej więcej ?
-Niech pan przyjdzie za pół godziny
-Dobrze - opuściłem sale, poszedłem do bufetu, zjadłem coś ciepłego, porozmawiałam chwile z Mario i wróciłem pod sale. Numer sali to nie może być przypadek, w końcu 11 jest moją szczęśliwą liczbą, Zuzia też ją uwielbia, a ja nie wierze w takie przypadki.
* Zuza *
Oślepiające światło, ból, sygnał karetki wszystko pojawiało się w głowie powoli, podniesione głosy lekarzy i cichy, spokojny głos jego ... Nie mam pojęcia kto to jest, ale musi być ważny skoro mówi do mnie tak czule. Obrazy powoli znikają, pojawiają się kolejne. Garderoba, ładne sukienki, buty, długo wybieram i się zastanawiam, potem robię makijaż, za chwile wychodzę z domu. Pod bramą stoi samochód z przyciemnianymi oknami, wsiadam na miejsce pasaże, a prowadzi blondyn. Nie widzę jego twarzy, tylko fryzurę i fragment sylwetki, próbuje sobie przypomnieć skąd mogę go znać, ale nic pustka, czarna plama zamazuje moje myśli, wspomnienia. Wszystko. Przyjechaliśmy do restauracji, jedliśmy kolacje, w tle leciała spokojna muzyka, ale jego twarz, cały czas była zamazana, nie mogłam sobie nic przypomnieć. Nagle puszczają szybszą piosenkę, chłopak prosi mnie do tańca, chcę złapać jego dłoń, ale sprawia mi to ból. Prawie mi się udaje, ale wszystko zaczyna znikać, chłopak, restauracja, pojawia się tylko głos. Słyszę ciepły, ładny, ale kobiecy głos. Ona łapie mnie mocno za dłoń, coś do mnie mówi, puszcza ta samą piosenkę co była w restauracji. Chce ja zobaczyć, otworzyć oczy, ale nie mogę, wszystko jest takie bolesne, powieki ciężkie nie mogę nic zrobić.
* Marco *
Zrobili jej badania, więc z powrotem wszedłem do pomieszczenia, oznaczonego numerem 11. Coś się zmieniło, wystarczyło na nią spojrzeć, żebym wiedział. Wyglądała jakby miała się zaraz obudzić, nie była już taka, a nawet na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, właśnie taką ją kochałem. Śliczna, naturalna, nawet te zadrapania nie były w stanie przyćmić jej urody. Chociaż nawet jeśli, to przecież nie wygląd się liczy, ale charakter, no właśnie charakter niby jest skromna, cicha, kochana, ale jak się wkurzy to potrafi krzyknąć, taka cicha woda, ale każdy ma swoje drugie oblicze. Stwierdziłem, że skoro niedługo będą ją wybudzać to nie może się obudzić w takim bladym, białym, nijakim pomieszczeniu. Wybiegłem szybko ze szpitala i pojechałem do kwiaciarni, kupiłem najpiękniejsze i najbardziej kolorowe kwiaty, zabrałem z domu wazony, pojechałem z powrotem do szpitala. Pielęgniarki i lekarz zgodzili się, żeby w sali Zuzy stały kwiaty, nalałem do każdego wazonu zimną wodę, potem włożyłem kwiaty i postawiłem w różnych miejscach. Od razu w sali było ładniej, weselej, usiadłem na krześle i złapałem jej ciepłą dłoń, pierwszy raz od wypadku poczułem, że wszystko się ułoży, że ona zaraz się obudzi. Robiło się już późno, więc zacząłem się zbierać, miałem już otworzyć drzwi, ale usłyszałem przerażający pisk ...
* Zuza *

Znowu ten przyjemny głos, męski, czuły głos, potem tylko cisza, spokój. Po jakimś czasie znowu go słyszę, złapał moja dłoń, ale nie potrafiłam nic zrobić. Mówił coś, a ja nic nie rozumiałam, choć tak bardzo tego pragnęłam. Czas się poddać, zakończyć walkę. Jedyne co widziałam to białe światełko, które było coraz bliżej ...
_________________________________________________________________________
Przepraszam Was bardzo, że taki krótki mi wyszedł, ale mam ostatnio problem z weną. Dodaje dzisiaj, bo jutro będę miała gości, więc nie wiem czy znajdę czas. Ten rozdział nie wyszedł mi najlepiej, ale nie piszę tego, żeby w komentarzach było, że przesadzam, tylko po prostu mi się to nie podoba. Mam nadzieje, że z Wami będzie inaczej i będziecie czekały na nowy rozdział, który już za tydzień w piątek ;) Pozdrawiam 

piątek, 25 października 2013

Rozdział 45.

~Month Later~
* Marco *
Minął miesiąc, a ja nie znalazłem Zuzy, dzwoniłem, pisałem, poleciałem nawet do Warszawy, ale to nic nie dało. Dzisiaj byłem zaproszony na obiad do Ani i Roberta, bo jak obydwoje stwierdzili na samej pizzy nie zajadę. Regularnie chodzę na treningi, ale podczas meczy gram tylko chwile, bo mi nie idzie. Było już po 14, więc się przebrałem, wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę domu Polaka. Dojechałem po 20 minutach, zostawiłem samochód na podjeździe i zadzwoniłem do drzwi, które otworzyła mi uśmiechnięta karateczka.
-Hej
-Cześć, wchodź - zaprosiła mnie gestem ręki
-Dzięki - zdjąłem kurtkę i buty, a potem poszedłem za Anią do kuchni.
-Siema - przywitałem się z jej mężem
-Siemka
-Siadajcie do stołu - zaśmiała się brunetka. Usiedliśmy do stołu, zjedliśmy pyszny obiad, a potem przenieśliśmy się do salonu.
-Miałam Ci nie mówić, ale rozmawiałam z Zuzą
-Co u niej ?
-Dobrze - uśmiechnęła się - pytała o Ciebie
-Nie umiesz kłamać - zaśmiałem się
-Mówię serio, ona na prawdę za Tobą tęskni
-Jakby tęskniła to by wróciła i mnie wysłuchała
-Marco ona wróci, rozmawiałyśmy o tym. Powiedziała, że wróci
-Powtarzacie to na zmianę od miesiąca i nic się nie dzieje
-Cierpliwości - objęła mnie ramieniem
-Ona wie, że jej nie zdradziłem ?
-Nie, myślałam, że sam chcesz jej to powiedzieć
-Niby chce, ale może to jedyny sposób, żeby wróciła
-Jak będę z nią rozmawiała to na pewno jej powiem
-Dziękuje za wszystko
-Nie ma sprawy - zaśmiali się
-To co robimy ? - zapytał Lewy
-Ja będę się już zbierał, nie chce Wam przeszkadzać
-Oj przestań - machnął ręką - nie przeszkadzasz
-Mimo wszystko jest mi głupio. Widzimy się jutro na treningu
-Jak chcesz - wstaliśmy z kanapy, doprowadzili mnie do drzwi i się pożegnaliśmy. Wyszedłem, wsiadłem do samochodu i odjechałem do domu.
* Zuza *
Rozmawiałam z Lewandowską, ale prosiła mnie, żebym weszła na Skypa ok. 21-22. Zamówiłam sobie kolacje do pokoju, obejrzałam film i weszłam na Facebooka, przeglądałam tablice i przez przypadek weszłam w jakiś artykuł. Już miałam go zamknąć, ale zobaczyłam, że są jeszcze artykuły o Marco. Otworzyłam tylko trzy z nich i zaczęłam czytać.
"KONIEC ZWIĄZKU MARCO REUSA ?
Miesiąc temu narzeczona piłkarza została przyłapana na pakowaniu walizek do samochodu. Chłopak zrobił przerwę w treningach i nie wychodził z domu. Czy to już koniec ? A może to tylko kryzys ?"
"CORAZ GORZEJ Z GWIAZDĄ BUNDESLIGI
Od rozstania ze swoją narzeczoną, Marco Reus (23 l.) bardzo się zmienił. Przez jakiś czas nie chodził na treningi, teraz rzadko kiedy gra w meczach klubowych. Unika miejsc publicznych, spotkań ze znajomymi, wywiadów. Czy uda mu się pozbierać i uratować swoją karierę ?"
"ANNA LEWANDOWSKA i MARCO REUS. PRZYJAŹŃ CZY ROMANS ?
Rozstanie z narzeczoną było trudne dla młodego piłkarza, ale od czego ma się przyjaciół. Chłopak jest częstym gościem w domu Roberta Lewandowskiego (25 l.) oraz jego żony Ani (25 l.). Czy to tylko przyjacielska pomoc ? A może Polka poczuła coś więcej do swojego przyjaciela i zdradziła swojego męża ?"

Z każdym kolejnym słowem wkurzałam się coraz bardziej. Znam Anie, Roberta, a tym bardziej Marco i ten artykuł jest tak wyssany z palca, że najchętniej bym pozwala tych co to napisali. Tydzień temu byłam w Warszawie na pogrzebie Marcina, towarzyszyła mi Wika, bo Alex musiał pojechać do Stanów, a ona nie chciała z nim jechać. Wzięłam prysznic, założyłam jakąś koszulkę i walnęłam się na łóżko. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na Skypa, było przed 22, więc jakoś bardzo się nie spóźniłam, zadzwoniłam do Ani, która po chwili odebrała.
-Cześć
-Hej, aż tak bardzo się stęskniłaś ?
-Oczywiście, że tak - zaśmiała się
-Działo się coś dzisiaj ?
-Marco był u nas na obiedzie
-Fajnie, co u niego ?
-Pytał o Ciebie, strasznie za Tobą tęskni
-Ja też tęsknię, ale nie potrafię mu wybaczyć
-Zuza muszę Ci coś powiedzieć
-Proszę Cię nie teraz
-Kochana, ale to jest bardzo ważne
-Ok, ale potem
-Niech będzie - westchnęła
-Kiedy wybierasz się do Polski ?
-Za miesiąc jadę na zgrupowanie
-Zostajesz potem w stolicy ?
-Raczej tak, a chcesz się przyłączyć ?
-Nie - zaśmiałam się - ale dzięki
-Dobra ja dłużej tak nie mogę
-Z czym ?
-Musisz wrócić do Dortmundu
-Aniu ja rozumiem, że jest 23 i jesteś zmęczona, ale żeby bredzić
-Zuzka on Cię nie zdradził
-Co ?
-Marco Cię nie zdradził
-Muszę z nim pogadać
-Nie wracaj po nocy. To daleko
-Będę rano. Pa - rozłączyłam się i szybko zaczęłam się pakować. Wywaliłam wszystkie rzeczy z szafy, spakowałam byle jak do walizek. Przebrałam się, spakowałam kosmetyki, ogarnęłam fryzurę, makijaż, zaniosłam wszystko do samochodu i wróciłam się wymeldować. Było już po 1 w nocy, ale mi to nie przeszkadzało, oddałam klucz, zapłaciłam i ruszyłam w drogę do Dortmundu. Droga była dobra, niestety tuż przed samym Dortmundem zaczął lać deszcz. Nagle usłyszałam huk i poczułam ból, który przeszywał całe moje ciało. Straciłam przytomność ...
* Marco *
Obudził mnie dźwięk telefonu, spojrzałem na zegarek 7:43. Trochę wkurzony nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo ?
-Dzień dobry dzwonię ze szpitala w Dortmundzie trafiła do nas pani Zuzanna Błaszczykowska, jest pan kimś z rodziny ?
-Tak, jestem jej narzeczonym - usiadłem na łóżku
-Pańska narzeczona trafiła do nas po wypadku, czy mógłby pan przyjechać ?
-Tak oczywiście, będę za 20 minut. Do widzenia
-Do zobaczenia - rozłączyłem się, szybko ubrałem i wybiegłem z domu. Przejechałem chyba na wszystkich możliwych czerwonych światłach i po niecałych 20 minutach udało mi się dotrzeć do szpitala. Zaparkowałem samochód i jak najszybciej poszedłem do budynku.
-Dzień dobry, przywieziono tu moją narzeczoną
-Jak się nazywa ?
-Zuzanna Błaszczykowska
-Sala numer 11, ale pani Zuzanna jest aktualnie na bloku operacyjnym
-Ale co jej jest ?
-Niestety musi poczekać pan na lekarza
-Dobrze dziękuje - uśmiechnąłem się sztucznie i poszedłem pod blok operacyjny. Usiadłem na krzesełku i czekałem na jakiekolwiek informacje na temat zdrowia Zuzi. Przez to wszystko zapomniałem kogokolwiek powiadomić, wysłałem do znajomych sms-y, żeby przyjechali do szpitala, bo Zuza miała wypadek i schowałem telefon. Siedziałem pod tą cholerną salą operacyjną i nie wiedziałem co się z nią dzieje, wyszła tylko na chwile pielęgniarka i powiedziała że operacja trwa już 2 godziny, a więcej informacji udzieli mi lekarz.
-Co z nią ? - podbiegli do mnie znajomi
-Nie wiem - wstałem z miejsca - nikt mi nie chce udzielić, żadnych informacji
-Długo już ją operują ?
-Pielęgniarka powiedziała, że 2 godziny
-Cholera, ale jak to się w ogóle stało
-To moja wina - Lewandowska się popłakała - powiedziałam jej, że jej nie zdradziłeś, a on powiedziała, że będzie rano
-To nie jest Twoja wina - Robert ją przytulił
-Jak coś jej się stanie to sobie tego nie wybaczę
-Nie mówicie tak, nic jej nie będzie - odparła spokojnie Agata, chociaż było widać, że jest jej ciężko
-Ostatni raz jak się widzieliśmy to skończyło się kłótnią - załamany usiadłem na krzesełku
-Wiecie co ja pójdę po kawę, bo tu oszaleje - Piszczek nas opuścił. Za chwile wrócił z kawą dla każdego, mijały kolejne minuty, a informacji dalej nie było. Chodziłem w kółko po korytarzu, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Operują ją już 4 godzinę, a nikt tam nie powiedział jaki jest jej stan, najchętniej nakrzyczałbym na jakąś pielęgniarkę, ale to i tak nic nie da.
-Marco usiądź
-Nie potrafię siedzieć w miejscu
-Chodząc tak w kółko i tak się niczego nie dowiesz
-Macie racje - usiadłem między Agą, a Ewą. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich lekarz w białym kitlu
-Co z nią ? - poderwałem się z miejsca
-A pan jest ... ?
-Narzeczonym
-Stan pani Zuzanny jest krytyczny, odłamek szkła przebił jej brzuch, przez co doszło do krwotoku i musieliśmy ratować jej życie
-Ale przeżyje ?
-Ta doba będzie decydująca. Na razie dziewczyna jest w śpiączce farmakologicznej
-Mogę do niej wejść ?
-Tak, ale tylko Pan. Sala numer 11
-Dziękuje - zostawiłem przyjaciół i pobiegłem do sali numer 11. Po cichu do niej wszedłem i usiadłem na krzesełku, złapałem dziewczynę za rękę i się popłakałem. Była cała poobijana i taka blada, położyłem głowe na jej brzuchu. Cały czas nie mogłem w to uwierzyć, przecież oba mogła tego nie przeżyć.
-Przepraszam mogę Panu przeszkodzić ? - do sali wszedł lekarz
-Tak, a o co chodzi ?
-Pobiegł Pan tak szybko, że nie zdążyłem przekazać Panu jeszcze jednej informacji
-Tak, więc słucham - wstałem z miejsca i podszedłem do niego
-W wyniku wypadku i krwotoku, pana narzeczona poroniła
-Jak to ?! - nie mogłem uwierzyć w to, że Zuza była w ciąży
-Bardzo mi przykro
-Mnie też jest przykro - krzyknąłem i wyszedłem z sali. Czekali tam moi przyjaciele, usiadłem obok nich i schowałem twarz w dłonie.
-Marco co się stało ? - zapytała łagodnie Ewa
-Zuza była w ciąży
-Jak to była ?!
-Poroniła - spojrzałem na nich smutnymi oczami
-Wiem, że to trudne, ale nie przejmuj się
-Będziecie mieli jeszcze gromadkę dzieci - przytuliła mnie Ann
-O ile w ogóle Zuza przeżyje
-Nawet tak nie mów, to oczywiste, że przeżyje
-Macie racje, przepraszam
-Nie przepraszaj
-Zaraz wracam, muszę się przejść - wstałem i wyszedłem ze szpitala
* Ania *
Jedliśmy z Robertem śniadanie i obydwoje dostaliśmy wiadomości, że Zuzka miała wypadek. Szybko wybiegliśmy z domu, nie dokończając śniadania, jak dojechaliśmy do szpitala to młoda była operowana. Myśleliśmy, że gorzej być nie może, ale potem okazało się, że Zuzia była w ciąży i podczas wypadku poroniła. Marco załamany poszedł się przejść, a ja stwierdziłam, że wejdę na chwile do blondynki.
-Zajrzę do niej, zaraz będę
-Okey, my czekamy - otworzyłam drzwi do sali i po cichutku weszłam do środka. Usiadłam na stołku obok łóżka i przyglądałam się poobijanej dziewczynie. Złapałam ją za rękę i poprawiłam jej poduszkę.
-Kochana musisz do nas wrócić, wszyscy się o Ciebie martwimy. Masz dla kogo żyć, Marco tu jest, tęskni za Tobą i bardzo się martwi. Musisz walczyć, wrócić do Dortmundu, zacząć od nowa, bez żadnych kłótni, podejrzeń. Jesteście z Marco dla siebie stworzeni, zobaczysz, niedługo będziesz się nazywała Zuzanna Reus. Urodzisz mu zdrowe, piękne dzieci, będziecie szczęśliwą, kochającą się rodziną. Wiem, że mnie słyszysz i obiecuje Ci, że jak nie będziesz walczyła to skopie Ci ten piękny tyłek - zaśmiałam się, ale mimo wszystko łzy ciekły po moich policzkach
-Przepraszam, czy mogłaby Pani wyjść ? Musimy zrobić kilka badań
-Oczywiście, już wychodzę - wytarłam mokre policzki i opuściłam pomieszczenie
-Nie płacz kotku - przytulił mnie Robert
-Robert Ty nie rozumiesz, nie wiedziałam, że jest aż tak źle
-Wszystko się ułoży - pocieszała mnie Agata
-Wiem, ale mimo wszystko czuje, że to moja wina
-Aniu kochanie, nie możesz tak mówić.
-Mogłam jej powiedzieć dzisiaj, a nie w nocy
-Nie mogłaś przewidzieć tego wypadku
-Ja to rozumiem, ale mimo wszystko jestem starsza i powinnam o tym pomyśleć
-Nie obwiniajmy się nawzajem. Czasu nie cofniemy, teraz trzeba się nią opiekować
-Kuba ma racje, trzeba żyć teraźniejszością, a nie przeszłością
-Marco jeszcze nie wrócił ?
-Nie, ale Mario do niego poszedł
* Marco *
Wyszedłem ze szpitala i chodziłem po okolicy, w drodze powrotnej usiadłem na jakiejś ławeczce i się zastanawiałam co dalej będzie. Nie miałem pojęcia co mam zrobić, to wszystko jest takie skomplikowane, najpierw ta kłótnia, potem wyprowadzka, teraz wypadek i jeszcze ta ciąża, której zresztą już nie ma. Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem przeglądać nasze wspólne zdjęcia, na każdym byliśmy szczęśliwi, zakochani, uśmiechnięci. Dlaczego jak się pieprzy to wszystko na raz ?!
-O czym tak myślisz ? - dosiadł się do mnie Gotze
-O tym co się stało - westchnąłem
-Nie załamuj się - szturchnął mnie - wszystko się ułoży
-Tak wiem, wszyscy przeżywamy to na swój sposób
-To prawda, ale niedługo będziemy się z tego śmiali. Wszyscy razem
-Mam nadzieje. Jak wiedziałem, że żyje to było łatwiej, ale jak coś jej się stanie to nie dam rady
-Nic jej nie będzie, to twarda dziewczyna. Nie podda się tak łatwo
-Potrafisz poprawić nawet tak beznadziejny humor
-Od tego ma się przyjaciół
-Wracajmy już, chce z nią posiedzieć
-Jasne - wstaliśmy z ławki, weszliśmy do szpitala, a potem poszliśmy sale blondynki.
-Macie za godzinę trening - zwróciłem się do chłopaków - jedźcie, ja i tak nigdzie się stąd nie ruszam
-W sumie Marco ma racje - poparła mnie Ann - bez sensu, żebyśmy tu wszyscy siedzieli. Spotkajmy się dzisiaj wieczorem i ustalmy jakiś grafik.
-Dobry pomysł, w końcu w sali może przebywać na razie jedna osoba, a siedząc na korytarzu i tak jej nie pomożemy
-To spotkajmy się o 20 u mnie, a teraz możecie jechać. Ja do niej idę
-Na pewno ? Nie pomóc Ci w czymś ? - zapytała Ewcia Piszczek
-Tak jedźcie - uśmiechnąłem się. Pożegnaliśmy się i oni wyszli, a ja wszedłem do sali.
-Cześć kochanie - złożyłem subtelny pocałunek na jej ustach - wszyscy się rozeszli, ale będą tu jutro. Jak się czujesz ? (co to za pytanie ? i tak nie odpowie) Lekarz mówił, że za kilka dni będą wybudzali Cię ze śpiączki farmakologicznej. Wrócisz do nas, porozmawiamy na spokojnie, muszę Ci coś wyjaśnić. A Ty musisz mi powiedzieć czy wiedziałaś, że będziemy mieli dziecko.
-Panie Reus niech Pan jedzie do domu, odpocznie. Może Pan wrócić jutro - podeszła co mnie pielęgniarka
-Nie dziękuje, zostanę tu
-Siedzi Pan tu od 8, nic Pan nie jadł, jest Pan zmęczony
-Ona jest ważniejsza
-Jak Pan chce - dziewczyna wyszła z sali, a ja wstałem i stanąłem przy oknie. Początek marca, zima powoli ustępuje, ale dalej jest chłodno. Gdyby nie moja głupota, siedzielibyśmy teraz w salonie, przytuleni do siebie i planowali wspólną przyszłość. A teraz ona, najważniejsza osoba w moim życiu walczy o swoje życie. Spoglądałem na ludzi na zewnątrz, nagle zaczął kropić deszcz. Niektórzy otwierali parasole, inni zakładali kaptury, a jeszcze inni po prostu to olewali. Spojrzałem na Zuzę, ale nic się nie zmieniło, aparatura w dalszym ciągu rytmicznie pikała, klata piersiowa równomiernie się unosiła, ale niestety oczy cały czas miała zamknięte. Usiadłem na krzesełku, wziąłem jej dłoń w swoje i opowiadałem jej co się działo w ostatnim czasie.
-Jak wyjechałaś to bardzo za Tobą tęskniliśmy, zresztą ja najbardziej. Nie wiedziałem co się z Tobą dzieje i to było najgorsze. Od czasu do czasu Ania mówiła, że u Ciebie wszystko w porządku, ale ja i tak wolałbym to usłyszeć od Ciebie. Dzisiaj zadzwonili do mnie ze szpitala, że miałaś wypadek, a potem operowali Cię tak długo. Myślałem, że nigdy nie przestaną, że to koniec. Tak strasznie Cię kocham, musisz do mnie wrócić. W końcu jestem starszy, wiem lepiej - zaśmiałem się - kto będzie mi dawał buziaka przed meczem, dla kogo mam strzelać bramki ? Kto będzie mnie opieprzał jak nie będzie mi się chciało iść na trening. Wróć do nas jak najszybciej, tęsknimy za Tobą, bez Ciebie to nie to samo - przerwałem swój monolog. Po cholerę ja to wszystko mówię, przecież ona i tak mnie nie słyszy. Cmoknąłem ją w czoło i poszedłem do bufetu, w ostatniej chwili kupiłem jakąś kanapkę, bo było już po 18, więc zamykali. Posiedziałem jeszcze chwile z Zuzą, a przed 20 pojechałem do domu, bo mieliśmy się spotkać i ułożyć grafik. Dojechałem do domu, posprzątałem trochę, wyjąłem z szafki jakieś chipsy, piwo i czekałem. Po 20 wszyscy już byli, więc siedzieliśmy w salonie.
-O nie mój drogi, nie będziemy tego jedli - Ania złapała paczkę chipsów i odniosła ją do kuchni - jadłeś coś dzisiaj ?
-Kanapkę w szpitalu
-To poczekajcie chwile, a ja zrobię Ci coś do zjedzenia
-Daj spokój, zjem coś na szybko
-Ania ma racje, musisz zjeść coś porządnego - poparła ją Piszczkowa
-Niech Wam będzie - poddałem się. Ania zrobiła mi szybką zapiekankę warzywno - mięsną, a jak zjadłem to zaczęliśmy ustalać.
-Ja mogę codziennie podczas Waszego treningu - uśmiechnęła się żona Roberta
-To ja będę przed i po treningu - odparłem
-Marco nie możesz całego wolnego czasu spędzać w szpitalu
-Ja będę przed treningiem, Ania w trakcie, a Marco po - powiedział Kuba
-No ok - westchnąłem - a reszta ?
-To już jak kto będzie miał czas. Będziemy się zmieniać
-Ok, trener coś mówił, że nie było mnie na treningu ?
-Wszystko mu wyjaśniliśmy i powiedział, że nie ma problemu. Tylko masz być jutro
-Będę na pewno - zaśmiałem się, a za chwile zaczął dzwonić mój telefon - halo ?
-Dobry wieczór ja dzwonię z komisariatu
-O co chodzi ?
-Czy mógłby Pan przyjechać po rzeczy Pani Zuzanny
-Dobrze, a gdzie ?
-Na komisariat w centrum
-Zaraz będę
-Do widzenia - rozłączyłem się
-Muszę pojechać po rzeczy Zuzy, poczekacie ?
-Tak, jedź
-Ok - ubrałem się i pojechałem na komisariat. Tam zabrałem walizki Zuzy, coś tam podpisałem i mogłem wrócić do domu. Wszystko zajęło mi trochę powyżej godziny, zaniosłem wszystko do garderoby, rozebrałem się z kurtki i wróciłem do salonu.
__________________________________________________________________________
Oj chyba trochę za bardzo namieszałam, ale w końcu coś musi się dziać ;) Wprowadziłam tekst z perspektywy Ani i na razie będzie on się pojawiał  :D Mam nadzieje, że Wam się spodoba i będziecie komentowały. Przepraszam za błędy, jeżeli takie się pojawiły, ale dodawałam na szybko. Pozdrawiam :*

sobota, 19 października 2013

Informacja

Chciałam Was poinformować, że rozdziały będą się pojawiały TYLKO w piątki wieczorem. Przepraszam wiem, że obiecałam dwa dni w tygodniu, ale po prostu się nie wyrabiam. Mam dużo nauki, a cały mój wolny czas skrada jedna osoba. Piszę dla Was rozdziały kiedy tylko mogę, w szkole, w domu, przy śniadaniu itd., ale ostatnio mam mało weny co przekłada się na małą ilość zapasowych rozdziałów. Jeszcze raz PRZEPRASZAM :*

Rozdział 44.

~Next Day~
* Zuza *
Obudziłam się w łóżku hotelowym, brakowało mi Marco. Jego uścisku, pocałunku, uśmiechu po prostu wszystkiego. W drodze do Berlina nawet do niego zadzwoniłam, ale później spanikowałam i wyłączyłam dźwięk, żeby nie wiedzieć czy oddzwania. Zameldowałam się w hotelu, bo przecież nie mam tu ani mieszkania, ani domu, ani nawet znajomych. Rozpakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy, wyłączyłam telefon i całkowicie odcięłam się od życia w Dortmundzie.
* Marco *
Obudziłem się po 10, a trening miałem na 8, więc moja pierwsza myśl czemu do cholery Zuza mnie nie obudziła, a dopiero po chwili się zorientowałem, że jej nie ma. Stwierdziłem, że nie ma sensu już jechać na stadion, więc zadzwoniłem do trenera i powiedziałem, że jestem chory i do końca tygodnia nie będę uczęszczał na treningi. Zwlekłem się z łóżka, posprzątałem trochę w domu, a potem założyłem jakiś dres i wyszedłem do ogrodu. Dzwoniłem, pisałem wiadomości, nawet wysłałem kilka maili, ale nic zero odpowiedzi. Leżałem na leżaku przykryty kocem, bo było strasznie zimno, tak się zamyśliłem, że nawet nie usłyszałem jak Ania weszła do domu, a potem do ogrodu.
-Marco masz zamiar tu siedzieć cały czas ?
-Na razie tak - nawet na nią nie spojrzałem
-Tak jej nie odzyskasz, chodź do domu. Pogadamy
-O czym chcesz rozmawiać ? Nawet mi nie powiedzieliście gdzie ona jest
-Marco musisz dać jej czas. Jest młoda, wrażliwa i teraz trochę zagubiona
-Znam ją, wiem jaka jest - wstałem, wziąłem koc w rękę i poszedłem do domu. Dziewczyna poszła za mną, zaparzyła herbatę i usiedliśmy w salonie.
-Jestem pewna, że niedługo tu wróci i będziecie szczęśliwi
-Jasne - mruknąłem - rozmawiałaś z nią, co u niej ?
-Nie odbiera ode mnie telefonu
-Może coś jej się stało
-Zadzwonili by do Ciebie
-No tak, ale się martwię
-Odezwie się, zobaczysz
-Nie mogliście jej zatrzymać ?
-Chcieliśmy, ale wiesz jaka ona jest
-Tak potrafi być uparta
-Niestety tak - zaśmialiśmy się
-Aniu, a Kuba już wie ?
-Robert miał mu powiedzieć po treningu
-No to Błaszczu mnie zabije
-To nie Twoja wina - próbowała mnie pocieszyć
-Cholera oczywiście, że moja. Mogłem jej powiedzieć, ale to miała być niespodzianka
-Wiem, nie musisz się tłumaczyć. Wierzę Ci
-Dzięki - uśmiechnąłem się
-Reus przepraszam, ale muszę już iść. Może Robert wpadnie do Ciebie wieczorem
-Jeszcze raz dziękuje. Pa
-Papa - ubrała się i wyszła z mojego domu. Byłem strasznie głodny, ale w sumie 14 to pora obiadowa, zamówiłem sobie pizze i usiadłem z butelką piwa na kanapie. Za 30-40 minut przyjechała moja pizza, postawiłem pudełko na stoliku w salonie, wziąłem sobie talerz i zacząłem jeść. W między czasie włączyłem sobie Fife, więc jak tylko zjadłem to zacząłem grać, ale jakoś mi nie szło. Grałem tak 3 godziny i z minuty ta minutę szło mi coraz gorzej, wkurzony swoją bezradnością wyłączyłem grę i położyłem się na kanapie.
* Zuza *
Cały dzień w hotelu, zwariować można, bez przerwy leżałam w łóżku. Oglądałam telewizje, grzebałam w internecie, ale omijałam wiadomości i portale społecznościowe. Mój telefon cały czas wibrował, albo dzwonił Marco, albo Ania, o reszcie znajomych nie wspominając. Wiadomości miałam więcej niż kiedykolwiek, a maile zajmowały całą skrzynkę. Na początku chciałam je olać i usunąć, ale nie potrafiłam, oznaczyłam je jako przeczytane i postanowiłam jeszcze do nich wrócić. Nie wiedziałam co mam robić, zostać i ułożyć sobie życie czy wrócić i mu wybaczyć, kocham go i nie chce się z nim rozstawać definitywnie, ale z drugiej strony jeżeli mnie zdradził to po co mam wracać. Zastanawiałam się też co u Marcina, jak się czuje, co robi, czy ktoś go odwiedza. W sumie na pewno ktoś go odwiedza, przecież był lubiany, miał dużo kumpli, dobre kontakty z rodziną. Za chwile po raz kolejny zadzwonił mój telefon, numer prywatny, przez chwile się wahałam, ale wzięłam wdech i odebrałam.
-Halo ?
-Dzień dobry Zuziu, mówi mama Marcina
-Dzień dobry, o co chodzi ?
-Kochanie chciałabym się z Tobą spotkać
-Tylko, że nie ma mnie w Warszawie
-Wiem, dlatego przyjechałam do Dortmundu
-Do Dortmundu ? Jestem teraz za granicami miasta
-Poczekam, kiedy możesz być ?
-Jutro po południu
-Dobrze, to wyśle Ci potem adres hotelu
-Oczywiście
-Do zobaczenia
-Do widzenia
Cholera jasna, też sobie znalazła dobry moment na przyjazd, a co jak spotkam Marco, albo innych znajomych. Spakowałam swoją torebkę, małą walizeczkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i postawiłam je pod drzwiami. Jutro o 8 wyjadę to akurat spotkam się z panią Marią, a potem wrócę do Berlina. Plan idealny tylko, żeby się udał, bo jak kogoś spotkam, to zaraz Marco będzie wiedział, że wróciłam, a ja nie jestem gotowa na rozmowę. Zerknęłam na zegarek 20:45, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, a potem położyłam do łóżka. Emocje wzięły górę i zaczęłam płakać.
* Marco *
O 18 przyjechał do mnie Robert, siedzieliśmy na kanapie, piliśmy piwo i gadaliśmy.
-Robert powiedz mi gdzie pojechała Zuza
-Nie mogę Ci powiedzieć
-Jesteś moim przyjacielem, powinieneś mi pomóc
-Marco daj jej czas
-Wszyscy w kółko daj jej czas. Ile mam jej dać tego czasu ?
-Nie wiem, ale niech ona się odezwie pierwsza
-Do nikogo się nie odzywa, ani do mnie, ani do Twojej żony, ani nawet do własnego brata
-Odezwie się zobaczysz
-Jasne, będzie wydzwaniała co 5 minut
-Czemu jesteś jaki pesymistą ?
-Zastanów się. Ona myśli, że ją zdradziłem, dlatego jej tu teraz nie ma
-Wiem, ale jak to przemyśli to na pewno będzie chciała wysłuchać wyjaśnień
-Za pół roku ? Czy może więcej ? Marcina po 2 latach nie chciała słuchać
-Ona Cię kocha, może jest młoda, ale jesteś dla niej bardzo ważny
-No właśnie jest młoda, a jak sobie kogoś znajdzie ?
-Ile razy mam Ci powtarzać, że ona kocha tylko Ciebie i na pewno sobie nikogo nie znajdzie
-Może masz racje
-Na pewno mam racje - zaśmiał się - a teraz koniec użalania się. Gramy w Fife
-Już dzisiaj grałem i mi nie idzie
-Trudno, najwyżej wygram
-Nie ma takiej opcji - zaczęliśmy grać i mimo moich ogromnych starań na 4 rozegrane gry przegrałem 3 razy, a raz zremisowałem.
-Rzeczywiście Ci nie idzie
-Gram beznadziejnie
-Oj tam, po prostu myślisz o czymś innym
-Raczej o kimś - westchnąłem
-Dobra ja się zbieram, będziesz jutro na treningu ?
-Nie, powiedziałem, że jestem chory
-Ok, to pa
-Pa - odprowadziłem go do drzwi, które zaraz zamknąłem i wróciłem na kanapę. Patrzyłem tępo w sufit i zastanawiałem się gdzie mogła pojechać. Warszawa ? Nie to chyba trochę za bardzo oczywiste, a może wcale nie wyjechała, tylko siedzi w jakimś hotelu. Nie mam już pomysłu, żadnego.
~Next Day~
* Zuza *
Obudziłam się o 6:30, wzięłam prysznic, ubrałam się, wzięłam walizeczkę i torebkę, wyszłam z hotelu, a śniadanie zjadłam na mieście. Tuż przed 8 wyjechałam z Berlina, droga mijała mi dobrze i po 4,5 h byłam w Dortmundzie. Zaparkowałam pod hotelem, wzięłam torebkę i weszłam do środka, a potem skierowałam się do recepcji.
-Dzień dobry ja do pani Katarzyny Maciąg
-Dobrze już dzwonię do pokoju
-Dziękuje - odwróciłam się i czekałam
-Pani Katarzyna czekam w pokoju 308 - usłyszałam po chwili
-Bardzo mi pani pomogła, jeszcze raz dziękuje
-Nie ma za co - poszłam do windy, wcisnęłam odpowiednie piętro, a za chwile był już pod pokojem 308. Chwile się wahałam, aż w końcu zapukałam, zaraz drzwi otworzyła mi pani Kasia.
-Jestem - uśmiechnęłam się - mam nadzieje, że nie za wcześnie
-Nie dobrze, że jesteś
-O czym chciała Pani porozmawiać ?
-Wejdź - otworzyła szeroko drzwi - porozmawiamy w środku
-Chodzi o Marcina ?
-Tak - uśmiechnęła się, usiedliśmy na fotelach
-Co u niego ? Jak się czuje ?
-Jest źle, ale stara się tego nie okazywać
-A co ja mam z tym wspólnego ?
-Wtedy w szpitalu się pokłóciliście, Ty wyjechałaś nie dałaś się przeprosić
-Nie chciałabym obrazić umierającego, ale zachował się jak ostatni idiota. Nie mam zamiaru mu tego wybaczać, ani do niego jechać. Mam wystarczająco dużo swoich problemów.
-Zuziu, ale on umrze, może należy mu się kolejna szansa
-Kolejna ? Ile ma mu dać tych szans, milion ?
-Nie uważasz, że zachowujesz się dziecinnie ? On umiera, zaraz go nie będzie
-Zdradził mnie, a ja mimo wszystko pojechałam do niego, więc teraz niech mnie pani nie prosi, żebym dała mu kolejną szanse
-Ja chyba czegoś nie rozumiem, jak mogłaś mu wybaczyć zdradę, a nie wybaczyć paru głupich słów ?
-Paru głupich słów ? W takim razie chyba skończyłyśmy rozmawiać - chciałam wstać, ale przytrzymała mnie za rękę
-Jedź do niego, wytłumaczcie to sobie
-Tu nie ma czego tłumaczyć. Do widzenia - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam głośno trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam czy mam od razy jechać do Berlina czy kogoś odwiedzić, miałam przecież jechać do Lewandowskich, ale w końcu stwierdziłam, że zjem tu obiad, a potem od razu dopiero pojadę. Pojechałam do restauracji, zamówiłam obiad, który szybko dostałam i zjadłam, zapłaciłam i wyszłam. Wsiadłam do samochodu, ale nie pojechałam do Berlina, tylko krążyłam po mieście, kilka razy przejeżdżałam obok stadionu, domu Marco, ale za każdym razem tchórzyłam i odjeżdżałam. Po godzinie stwierdziłam, że to nie ma sensu i po raz kolejny pojechałam do stolicy, dotarłam tam dopiero po 22 i pierwsze co zrobiłam po prysznic, a potem wpakowałam się pod kołdrę i usnęłam.
__________________________________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie dałam rady wczoraj dodać tego rozdziału, po prostu byłam zajęta i się nie wyrobiłam, ale dodaje dzisiaj :D Pozdrawiam 

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 43.

~One Week Later~
Wróciliśmy do Dortmundu i było ok, ale wydaje mi się, że Marco zachowuje się strasznie dziwnie. Pyta się z kim się nie umówiłam, na ile wychodzę, w jakiej części miasta będę. I bynajmniej nie chodzi o jego zazdrość, przez myśl przechodzą mi najgorsze scenariusze. Czy już mu się znudziłam, zdradza mnie, jak długo to już trwa ? Te myśli nie dawały mi spokoju, niby cały czas okazuje mi swoje uczucia, ale coś było nie tak. Akurat chłopak bierze prysznic, więc chciałam przejrzeć jego telefon, ale nic z tego nie wyszło, bo trzeba podać hasło. Próbowałam imiona bliskich, daty, nazwy klubów piłkarskich, ale nie, żadne nie pasowało, tak długo próbowałam, że zablokowałam mu telefon. Brawo Błaszczykowska, brawo. Odłożyłam go na miejsce, zakryłam się kołdrą i udawałam, że to nie ja, Marco zaraz wyjdzie z łazienki, a telefon odblokuje się za 5 minut. Miałam nadzieje, że dłużej mu się zejdzie, ale niestety się przeliczyłam, za góra 2 minuty blondyn wyszedł z pomieszczenia i od razu wziął telefon do ręki.
-Ej co się z nim stało ?
-Zablokował się
-Sam ?
-No nie, ja go zablokowała, ale przez przypadek
-Trzeba było mi powiedzieć, że chcesz z niego skorzystać
-Sorry - powiedziałam, a on usiadł na łóżku i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam
-Co jest ?
-Nic - odwróciłam się.
-Przecież się nie gniewam
-Super - wstałam z łóżka i zamknęłam się w łazience
-Zuza co zrobiłem ? - dobijał się do drzwi
-Mam zły dzień - skłamałam
-Myślisz, że jak jesteś w łazience i nie patrzysz mi w oczy to ja nie wiem, że kłamiesz
-Mówię prawdę, a po za tym idę na miasto, więc chce się trochę ogarnąć
-Zrobię śniadanie - odpuścił
Usiadłam pod prysznice, woda spływała po moim ciele, mieszając się ze łzami. Jesteśmy razem niecały rok, a już się chrzani, znudziłam mu się, tylko dlaczego ? Co jest ze mną nie tak, to że jestem taka młoda czy może mu już nie wystarczam ? Cholera wie, mam go gdzieś, idiota i tyle, ale jak od początku chciał mnie zdradzać, to mógł się nie oświadczać. Za bardzo się zaangażowałam, żeby teraz się rozstać i zapomnieć, tym bardziej, że mamy wspólnych znajomych. W końcu się zebrałam, dokończyłam brać prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam jakiś beznadziejny makijaż, ubrałam się i zeszłam na dół.
-Tosty trochę wystygły, ale mogę Ci zrobić nowe
-Nie jestem głodna - odparłam oschle i zrobiłam sobie kawę
-Powinnaś coś zjeść
-Chyba sama wiem co powinnam, a czego nie
-Jesteś na mnie zła ? - oparł mnie o ścianę tak, że nie mogłam się ruszyć
-Nie - próbowałam się wyrwać, ale mnie przytrzymał
-To co się dzieje ?
-Nic, śpieszę się - podniosłam głos
-Jesteś umówioną dopiero o 13, a jest 11:50
-Skąd wiesz ? - powoli traciłam cierpliwość
-Robert mi powiedział
-Wypytujesz go ?
-Nie - uśmiechnął się
-Nie chcesz nie mów - próbowałam się wydostać z jego uścisku - puścisz mnie ?
-Nie
-To chyba ostatnio Twoje ulubione słowo - prychnęłam
-Najpierw pogadamy
-Niech będzie - puścił mnie i poszliśmy usiąść na kanapie - o czym chcesz rozmawiać ?!
-Co się dzieje ?
-Przecież Ci już powiedziałam, że nic
-A tak serio ?
-Przestań truć, mam kiepski dzień
-Na pewno ? - spytał podejrzliwie
-Tak - wysiliłam się na uśmiech, a potem wstałam i poszłam do gabinetu. Włączyłam swojego laptopa i przejrzałam internet, nie było nic co mogłoby mnie zainteresować, odpowiedziałam na różne maile, popisałam chwile na Fb i zebrałam się do wyjścia. Miałam już wyjść z pomieszczenia, ale przez przypadek usłyszałam rozmowę Marco.
-Tak jest jeszcze w domu, ale zaraz wychodzi
- ...
-Dobra, tam gdzie zwykle, poczekam tylko, aż Zuza wyjdzie
- ...
-Nie spóźnienie się, spokojnie
- ...
-Do zobaczenia
O co chodziło z tą rozmową ?! Wyszłam z gabinetu jak gdyby nigdy nic i usiadłam obok Reusa na kanapie.
-Z kim rozmawiałeś ?
-Z nikim
-Przecież słyszałam
-Dobra, gadałem z Mario
-Z Mario ? Fajnie, a co u niego słychać ?
-Wszystko ok, chce się spotkać
-Kłamiesz - krzyknęłam - Mario dzisiaj cały dzień jest u rodziców
-Zuza nie denerwuj się, wytłumaczę Ci wszystko
-Nie mam zamiaru Cię słuchać, wychodzę. Cześć - ubrałam się i wyszłam z domu trzaskając drzwiami, wsiadłam do swojego samochodu i odjechałam w kierunku kawiarni, w której umówiłam się z Agatą i Anią. Jak do niej weszłam, to dziewczyny siedziały już przy stoliku, szybko do nich doszłam, przywitałam się, rozebrałam i usiadłam na krzesełku.
-Co się stało ?
-Pokłóciłam się z Marco
-O co poszło ?
-Wydaje mi się, że on mnie zdradza
-Co ?! - zdziwiły się
-Tajemnicze rozmowy, późne powroty do domu, kłamstwa
-Może tylko Ci się wydaje
-Wiecie co mi powiedział zanim wyszłam z domu ? Że umówił się z Mario, a przecież Mario i Ann cały dzień mają spędzić z jego rodzicami
-Nie mamy pojęcia co Ci powiedzieć
-Nie wiem co mam robić
-Może po prostu go zapytaj
-Mam wejść do domu i powiedzieć "Zdradzasz mnie ?", przecież od razu mnie wyśmieje
-Masz racje
-To może zakupy na pocieszenie
-Zakupy mają mnie pocieszyć po zdradzie Marco
-Mają poprawić Ci humor
-A po za tym nie wiesz czy on na pewno Cię zdradza
-No niby tak, ale jego zachowanie jest bardzo dziwne
-Może chce Ci zrobić niespodziankę ?
-Niby jaką niespodziankę ?
-Nie wiem, ale zanim podejmiesz jakąś decyzje to miej pewność
-Tyle to akurat wiem, ale dosyć o mnie. Jedziemy na te zakupy ?
-Jasne - wstałyśmy, ubrałyśmy się i pojechałyśmy do galerii. Nie było tam dużo ludzi, więc nie było kolejek, chodziliśmy, śmiałyśmy się i przymierzałyśmy różne ubrania. Na chwile zapomniałam o swoich problemach. Jak skończyłyśmy już robić "najpotrzebniejsze" zakupy, to poszłyśmy na obiad do jednej z restauracji znajdującej się w galerii. Niestety już po 16 dziewczyny musiały się zbierać, a ja postanowiłam się jeszcze przejść, chodziłam po ulicach Dortmundu i wspominałam wszystkie spędzone chwile z Marco. Przechodziłam właśnie obok naszej ulubionej kawiarni i przez zupełny przypadek tam zajrzałam. Na początku nie mogłam uwierzyć w to co widzę, przy jednym ze stolików siedział Marco z jakąś kobietą. Nie byłam w stanie stwierdzić o czym gadają, ale widać było, że dobrze się dogadują, mało tego oni się śmiali. Na początku nie chciałam w to uwierzyć, ale przecież to była prawda, oni na prawdę tam siedzieli. Wróciłam po swój samochód pod galerię i pojechałam do domu, dopiero jak zamknęłam za sobą drzwi łzy pociekły po moich policzkach. Nie chciałam tu dłużej być, szybko pobiegłam do garderoby i spakowałam swoje rzeczy, potem kosmetyki z łazienki, laptop i wszystkie inne moje sprzęty z gabinetu. Kiedy już wszystko spakowałam, zniosłam walizki do samochodu, wzięłam kartkę, na której napisałam wiadomość do Marco i wyszłam z naszego domu. Nie miałam pojęcia gdzie mam pojechać, ale mój wybór padł na Lewandowskich, ale nie dlatego, że chciałam się u nich zatrzymać, tylko dlatego, że chciałam się z nimi pożegnać. Podjechałam pod ich posesje, zostawiłam samochód i zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi uśmiechnięty Robert. Z powodu impulsu przytuliłam się do niego i łzy poleciały z moich oczu, on nic nie mówił tylko mocno mnie objął, a potem zaprowadził do salonu. Usiedliśmy we trójkę na kanapie, ja wtuliłam się do Roberta, a Ania usiadła obok mnie i gładziła moje włosy.
-Co się stało ? Opowiadaj
-On mnie zdradza, widziałam go z jakąś kobietą
-Gdzie go widziałaś ?
-W kawiarni
-Może to jakaś dziennikarka ?
-Powiedziałby mi, ale nie rozmawiamy o tym
-Ok, a chcesz u nas przenocować ?
-Nie, wyjeżdżam
-Co ? Gdzie ?
-Na początku pomyślałam o Polsce, ale zmieniłam zdanie
-To gdzie w końcu jedziesz ?
-Ale obiecajcie mi, że nikomu nie powiecie
-Możesz na nas liczyć
-Jadę do stolicy
-Do Berlina ?
-Tak
-Może jednak u nas przenocujesz, jest 21
-Tam się jedzie góra 5 godzin
-No niby tak, ale może jednak pogadasz z Marco ?
-Nie teraz, może później
-Jak sobie życzysz, ale na pewno chcesz wyjechać ?
-Tak, jestem tego pewna
-Ok, a chcesz coś zjeść ? Mogę Ci coś zrobić
-Nie dzięki, będę się już zbierała
-Zostań jeszcze
-Nie - zaśmiałam się
-Odzywaj się - przytuliła mnie brunetka
-Ok, dziękuje Wam
-Nie masz za co - powiedział Lewy
-To ja lecę - wstałam z kanapy, przytuliłam ich jeszcze raz, pożegnaliśmy się i wyszłam. Wsiadłam do samochodu, włączyłam GPS i odjechałam z Dortmundu. Z mojego kochanego Dortmundu.
* Marco *
Wróciłem zadowolony do domu, ale wszędzie było pusto, zajrzałem do każdego pomieszczenia, została mi tylko sypialnia i garderoba, zajrzałem najpierw do sypialni, ale Zuzy tam nie było. Kiedy wszedłem do garderoby myślałem, że zemdleje, miejsce na których normalnie były ubrania Zuzy, było puste. Zdziwiony, ale i zdenerwowany zbiegłem na dół i okazało się, że na stole w kuchni leżała kartka, zaadresowana do mnie. Szybko ją wziąłem do ręki i zacząłem czytać.
"Kochanie przepraszam, że nie potrafię powiedzieć Ci tego prosto w oczy, ale chyba za bardzo boję się tego co byś mi powiedział. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłeś, ale potrafię Ci to wybaczyć nie teraz, ale może kiedyś. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wyjechałam z Dortmundu, nie szukaj mnie. Nie dzwoń, nie pisz, po prostu postaraj się o mnie zapomnieć. Zawsze będę Cię kochała Zuza"
Jak to przeczytałem, to moja pierwsza myśl było "co do cholery ?!". Co ja niby zrobiłem, o co jej chodzi. Zabrałem kluczyki do samochodu i pojechałem do Błaszczykowskich, ale tam jej nie było, Mario nie było w domu, więc pojechałem do Roberta.
-Cześć Marco
-Robert jest u Was Zuza ?
-Już nie
-Czyli była ?
-Tak była, nie będziemy gadać w wejściu, wejdź - otworzył szerzej drzwi. Usiedliśmy w salonie, a zaraz dołączyła do nas zdenerwowana Ania, usiadła na kanapie.
-Marco co Ty sobie do cholery myślałeś ?! - krzyknęła na mnie
-Słucham ?! Co ja niby zrobiłem ?
-Po cholerę ją zdradziłeś ? Przecież ją kochasz
-Zdradziłem ją ? Co Ty sobie ubzdurałaś ?
-Podobno od tygodnia dziwnie się zachowujesz, dzisiaj skłamałeś w sprawie telefonu, a po za tym Zuza widziała Cię dzisiaj w kawiarni z jakąś kobietą
-Cholera jasna
-Czyli jednak ją zdradziłeś
-Nie - od razu zaprzeczyłem - to była organizatorka ślubów, chciałem zrobić Zuzie niespodziankę
-Co ?
-Normalnie chcę się z nią ożenić, a nie ją zdradzam
-No to się porobiło - powiedział Lewy
-Skoro tu była to znaczy, że wiecie gdzie jest
-Tak, ale nie możemy Ci powiedzieć
-No chyba sobie żartujesz - wkurzyłem się
-Obiecaliśmy jej
-Chce jej wszystko wyjaśnić
-Daj jej to przemyśleć
-Najpierw muszę jej powiedzieć prawdę
-Marco obiecuje Ci, że ściągniemy ją do Dortmundu, ale daj nam i jej czas
-No jasne, w ogóle niech znajdzie sobie jeszcze faceta - wstałem i wyszedłem, pojechałem do wielkiego pustego domu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizje, nie miałem nic lepszego do roboty, na początku chciałem się upić, ale teraz to już sam nie wiem. Wyjąłem z kieszeni telefon, okazało się, że był wyciszony, ale to olałem, zerknąłem kątem oka, że mam nieodebrane połączenia od Zuzy ? Z wrażenia aż upuściłem iPhona, ale na szczęście nic z nim nie zrobiłem, na początku się wahałem, ale w końcu oddzwoniłem.
-Cześć tu Zuza, zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału.
-Kurde - rozłączyłem się, poszedłem na górę, wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka.
__________________________________________________________________________
Wy spełniłyście obietnice, więc ja dodaje rozdział. Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za rozdział. Pozdrawiam :*

9 komentarzy - Warunek Następnego Rozdziału 

piątek, 11 października 2013

Rozdział 42.

Po dwóch, a może już trzech kwadransach do pokoju ktoś zapukał, otworzyłem, a za drzwiami stała ta sama recepcjonistka i trzymała w ręku pudełko pizzy, wziąłem je od niej podziękowałem i zamknąłem drzwi. Zjadłem trzy kawałki, a resztę na razie zostawiłem, samolot mieliśmy o 21:40, a jest 15, więc trochę czasu nam zostało. Z tego co pamiętałem to na lotnisku mieliśmy być o 19:25, walizki spakowane, pokój ogarnięty, w sumie nie miałem co robić, więc zostawiłem Zuzie karteczkę i poszedłem do pokoju Mario. Jak się okazało właśnie tam wszyscy byli, usiadłem na podłodze pomiędzy Piszczkiem, a Błaszczykowskim.
-Jak tam Wasza główka ? - zapytałem
-Boli, ale już nie tak jak rano
-A gdzie zgubiłeś Zuzę ?
-Śpi
-No tak, ona dzisiaj pierwsza wstała
-Tego akurat nie wiem, ale nas pakowała i jeszcze ogarniała pokój, więc ma prawo być zmęczona
-Tylko teraz ją obudź, bo jak się obudzi w Dortmundzie to chyba Cię zabije
-Heh, obudzę ją. Spokojnie
-A jakie macie plany po powrocie ?
-Lecimy do Warszawy
-Do Marcina ?
-Tak - przytaknąłem
-Na długo ?
-Nie wiem, muszę pogadać z trenerem. Może tylko weekend, może tydzień
-Bardzo to przeżywa ?
-Tak, nie chce się przyznawać, ale ja już trochę ją znam i widzę
-Biedny chłopak
-Niestety, takie choroby przychodzą znienacka
~Two Days Later~
Zdążyliśmy przylecieć do Dortmundu, przepakować walizki, zarezerwować bilety, a teraz jesteśmy w Polsce, niby tylko na weekend, ale to zawsze coś. Zatrzymaliśmy się w mieszkaniu Lewandowskich, ale pewnie i tak nie będziemy tu spędzali dużo czasu, w końcu Zuza musi się pożegnać z Marcinem. Kocham ją i dlatego nie wyobrażam sobie, żeby nas tu nie było, rozumiem chłopak ją skrzywdził, ale umiera, a przed śmiercią każdemu należy się druga szansa. Wiem, że ona go nie kocha, ale byli ze sobą rok, znaczyli dla siebie dużo i pewnie nadal tak jest tylko, że ze strony mojej narzeczonej to już nie jest miłość.
-Kochanie gotowa już jesteś ?
-Tak, zaraz zejdę
-To pośpiesz się
-Już - wyszła gotowa z łazienki - jedziemy ?
-Tak, dostałem kluczyki od Lewego, więc nie musimy zamawiać taksówki
-Super - uśmiechnęła się
-Kochanie dużo myślałem i stwierdziłem, że nie będę z Tobą wchodził do Marcina
-Ale dlaczego ? Kotku ja chwilę z nim pogadam i tyle
-Chwile ? Masz się z nim pożądanie pożegnać, wyjaśnić wszystko, wybaczyć mu
-Obiecuje, ale proszę Cię zostań tam ze mną
-Oczywiście, że zostanę, ale będę na korytarzu
-Na pewno nie wejdziesz do sali ?
-Na pewno - pocałowałem ją, ubraliśmy się, potem wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta Roberta i ruszyliśmy w stronę szpitala, w którym leżał chłopak, w recepcji podali nam numer sali, ja usiadłem na stołku, a ona weszła do pomieszczenia.
* Zuza *
Chwile się wahałam, ale w końcu weszła do tej sali, tak długo go nie widziałam, a teraz leży taki blady w białej pościeli. Nic oprócz tego się nie zmieniło, cały czas był przystojny, po cichu usiadłam na stołku, żeby go nie obudzić. Strasznie mi go szkoda, jest młody, przystojny, a teraz żegna się z życiem, nikt nie daje mu już szans, żadnych nawet najmniejszych. Wstałam i stanęłam przy oknie, zaczął padać śnieg, ludzie nerwowo wchodzili i wychodzili z szpitala, jakieś dzieci płakały na rękach u rodziców. Wszystko było takie smutne, przygnębiające, nie lubię szpitali, zawsze czuje się tak dziwnie.
-Zuzka ? - usłyszałam zachrypnięty i słaby głos. Odwróciłam się i wróciłam na poprzednie miejsce
-Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie
-Dziękuje, że przyjechałaś, to dla mnie bardzo ważne - złapał mnie za dłoń, a ja ją odepchnęłam - przepraszam
-Nie ma sprawy
-Na długo przyjechałaś ?
-Wracamy w niedziele wieczorem
-Czyli przyjechałaś z nim ?
-Tak
-Gratuluje - na jego twarzy pojawił się delikatny grymas
-On niczego nie zmienia, bez względu na wszystko nie byli byśmy już razem
-Nadal Cię kocham
-Przestań, dobrze wiesz, że ja Ciebie nie
-Nie dałaś mi niczego wyjaśnić
-Co chciałeś wyjaśnić ?! Przespałeś się z nią
-Ona nic dla mnie nie znaczyła
-Skończmy ten temat
-Ok, to jak spędziłaś sylwestra ?
-Byliśmy na Karaibach, o Ciebie nie zapytam, bo się domyślam
-Taaa, szpital i cztery ściany
-Przykro mi
-Mi też, ale nic na to nie poradzę
-Jak się trzymasz ?
-Dobrze
-A tak na prawdę ?
-Jest kiepsko, ale daję radę
-A potrzebujesz czegoś ? Woda, sok, coś do jedzenia ?
-Nie dzięki, a Twój chłopak nie wchodzi ?
-Narzeczony, nie chce wchodzić
-Zaręczyliście się ?!
-Pół roku temu
-Po roku bycia ze mną nigdy byś się na to nie zgodziła
-Zdradziłeś mnie
-A ten piłkarz Cię nie zdradził ?
-Nie - wkurzyłam się - a po za tym jak my byliśmy razem to byliśmy jeszcze dzieciakami
-Jasne, chyba Ty
-Dzięki - teraz to już przegiął, wstałam i wyszłam. Usiadłam obok blondyna i przytuliłam się do niego
-Co się stało ?
-Trochę się pokłóciliśmy
-Coś poważnego ?
-Nie - uśmiechnęłam się - wkurzył, mnie po prostu
-Nie masz dla niego dużo czasu, nie trać go na mnie
-Nie wierzę, że to powiedziałeś
-Ufam Ci
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też, a teraz leć do niego, a ja pójdę po kawę
-Weź dla mnie herbatę
-Ok - z powrotem wróciłam do Marcina
-Wróciłaś
-Nie miałam takiego zamiaru
-Co Cię przekonało ?
-Marco
-On ?!
-Tak, ale nie rozmawiamy o mnie
-Co chcesz wiedzieć ?
-Co robiłeś przez te dwa lata ?
-Nic szczególnego, trochę wyjeżdżałem, bawiłem się, pracowałem, trochę romansowałem, ale to nic poważnego
-Nie musisz się zwierzać ze swojego życia prywatnego
-Nie chce, żebyś pomyślałam, że Cię nie kocham
-To nie ma żadnego znaczenia, mówiłam Ci już i przestań to cały czas powtarzać. Nie kocham Cię i nie zamierzam z Tobą być
-Nie wierzę Ci
-Bo co ?! Tu nie ma nic do rozumienia, między nami już nic nie będzie
-Bo umieram ?
-Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi, a jakby o to chodziło to myślisz, żebym przyjechała ?
-Skoro przyjechałaś, to chyba jednak Ci zależy
-Gdyby nie mój narzeczony, to bym się wahała, możesz mu podziękować
-Jak to ?
-Normalnie, gdyby Marco nie powiedział, że ze mną przyjedzie to by mnie tu nie było, przynajmniej nie tak szybko
-Wszystko ten Twój Marco i Marco, nic bez niego nie zrobisz ?
-Zrobię, ale z nim wszystko jest lepsze
-Rób co chcesz - powiedział i wtedy ktoś zapukał - proszę
-Kotek przyniosłem Ci tą herbatę - powiedział Marco po angielsku, żeby Marcin zrozumiał
-Dzięki - cmoknęłam go w policzek - o której idziemy na obiad ?
-Ja się dostosuje, a teraz idę zadzwonić do Mario, bo się do mnie dobija od 2 godzin
-Heh, pozdrów go, a na obiad pójdziemy po 16
-Dobra, jestem w parku jakby co
-Ok - chłopak zamknął za sobą drzwi, a ja usiadłam na stołku i popijałam herbatę
-Jaki milusi
-Musisz być taki chamski ?! Kocham go i nic tego nie zmieni
-Jeszcze zobaczymy
-O co Ci chodzi ?!
-Zostaw go, przecież wiem, że jesteś z nim dla kasy
-O nie, teraz to przegiąłeś, chciałam się z Tobą kulturalnie pożegnać, wybaczyć Ci, a Ty będziesz teraz mnie obrażał - krzyknęłam i skierowałam się w stronę drzwi
-Zostawisz mnie teraz ?
-Tak i nie licz, że wrócę. Możesz mówić, że jestem bezduszna, ale to tylko i wyłącznie Twoja wina. Oby te Twoje ostatnie chwile były dobre. Żegnaj - nie czekając na odpowiedź wyszłam z sali, ubrałam się i poszłam do parku, gdzie miał być Reus. Chodziłam po tych cholernych alejkach i w końcu go spotkałam, siedział sobie na ławce i gadał przez telefon, doskonale wiedziałam, że z Mario. Usiadłam obok niego i mu nie przeszkadzałam, po prostu trzymałam jego dłoń i grzebałam z swoim białym iPhonie. Za chwile piłkarz wstał, pociągnął mnie za rękę i poszliśmy z powrotem pod szpital, ale do niego nie weszliśmy, tylko wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-Opowiadaj, co się stało
-Nic - wzruszyłam ramionami - nie chciałam dłużej u niego siedzieć
-Kochanie nie oszukasz mnie, zdążyłem Cię poznać
-Dobra, wygrałeś - opowiedziałam mu wszystko od początku do końca - nie mogłam tam dłużej zostać, wiem zachowałam się nie fair, ale nie mam zamiaru się z nim kłócić
-Rozumiem, zrobiłaś tak jak chciałaś
-Dziękuje, że jesteś po mojej stronie
-A po czyjej miałbym być ? - zaśmiał się - zostajemy do niedzieli ?
-Nie wiem, może zarezerwuj bilet na jutro po południu
-Ok, zobaczę co da się zrobić
-Super, to może sami zrobimy jakiś obiad ?
-A może zamówimy pizzę ?
-Ale wegetariańską
-Niech Ci będzie
Podjechaliśmy pod mieszkanie, w którym zaraz byliśmy, ja poszłam zamówić dla nas jedzenia, a Marco sprawdzić co da się zrobić w sprawie biletów. Kurde cały czas zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, wkurzył mnie i nie czuje się źle z tym, że wyszłam, ale czy to się niedługo nie zmieni, czy nie będę miała wyrzutów sumienia. Niestety nie wiem czy tak się stanie, ale na jego pogrzebie będę na pewno, nie mogłabym się tam nie pojawić, to byłoby już szczytem. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizję i wreszcie mogłam obejrzeć jakiś polski program, mój wybór padł na powtórkę Prawa Agaty, lubię ten serial, więc nawet nie zastanawiałam się czy mam oglądać to czy jakieś durne Dlaczego Ja !.
-Załatwiłem bilety na jutro na 17:30
-Ok, zamówiłam już pizzę
-To dobrze, bo robię się głodny
-No widzisz - uśmiechnęłam się
-Co ciekawego oglądasz ?
-Polski serial
-Szkoda
-Czemu ?
-Bo nic nie będę rozumiał
-To mogę wyłączyć i zrobimy coś innego
-Co proponujesz ?
-Nie wiem, a co byś chciał ?
-Ty już dobrze wiesz co ja bym chciał robić
-Idiota - szturchnęłam go
-Oj kochanie nie obrażaj Mario - zaśmiał się, a ja za nim
-Jakby to usłyszał to by się na Ciebie obraził
-Ale nie słyszy i przy tym zostańmy
-Oczywiście - pocałowałam go, a on posadził mnie na swoich kolanach i zaczął się pozbywać mojej garderoby, miał już rozpinać mój stanik, ale zadzwonił dzwonek do drzw, szybko się ubrałam, otworzyłam drzwi, a za chwile na piętrze pojawił się dostawca pizzy, zapłaciłam mu i odebrałam pudełko.
-Moja druga pizza w tym roku - uśmiechnął się Marco - Pycha
-Druga ?!
-Jadłem w hotelu na Karaibach
-Fajnie - wzięłam talerze z szafki i postawiłam na stole - smacznego
-Wzajemnie, kotek to co w końcu dzisiaj robimy ?
-Nie wiem, może spacer ?
-Spacer po Warszawie w towarzystwie pięknej blondynki, mogę się zgodzić
-Nie możesz tylko musisz
-Skoro tak bardzo nalegasz
-Nalegam - zaśmiałam się
-Ok, to jak zjemy możemy iść
-Spoko, mi pasuje
Zjedliśmy pizze, ubraliśmy się w wierzchnie ubrania i wyszliśmy z mieszkania. Zaciągnęłam Marco na starówkę, no i na początku było ok, ale jak jedna osoba go rozpoznała to nagle wszyscy się rzucili z prośbą o autograf. Dość szybko ich minęliśmy i poszliśmy przed siebie, tak nam się nudziło, że odeszliśmy cały stadion dookoła, a potem przez zupełny przypadek tam weszliśmy. Usiedliśmy na środku murawy, spojrzeliśmy  w górę i patrzyliśmy w niebo, bo dach był otwarty, oczywiście ochroniarz chciał nas pogonić, ale jak rozpoznał Marco to nas zostawił. Potem pochodziliśmy jeszcze trochę po mieście i wstąpiliśmy na jakiś deser. Do mieszkania weszliśmy grubo po 21, obejrzeliśmy jakiś film, przebraliśmy się i położyliśmy spać.
__________________________________________________________________________
Zastanawiam się czy to dobra czy zła wiadomość, ale w następnym rozdziale ostro namieszam. Wiem trochę za dużo było sielanki, ale teraz to się zmieni :) Następny we wtorek (jak będą komentarze). Pozdrawiam :*

8 komentarzy - Warunek Następnego Rozdziału 

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 41.

Obudziłam się w łóżku (?!), na początku nie skojarzyłam o co chodzi, ale w końcu się zorientowałam, że Marco musiał mnie tu przywieźć, ale nie mam pojęcia jak. Po pierwsze do najlżejszych nie należę, po drugie mieliśmy dwie walizki podręczne i jedną dużą, po trzecie jak to możliwe, że się nie obudziłam. Zresztą nie ważne, wstałam z łóżka, w pokoju nikogo nie było, więc poszłam się szybko wykąpać, przebrałam się i poszłam na balkon. Widok jest świetny, spojrzałam w dół i niespodzianka, nad basenem siedzi sobie nasza paczka. W sumie było ciepło, ale nie miałam ochoty tam iść, cały czas zastanawiałam się co mam zrobić w związku z tym listem, na pewno muszę powiedzieć Marco. Boję się tylko, że się pokłócimy, albo co gorsze rozstaniemy, ale na razie nie mogę o tym myśleć, muszę być pozytywnie nastawiona. Blondyn mnie kocha, zrozumie, a przecież ja nie muszę jechać do Marcina, mogę mu odmówić. Tym bardziej, że on napisał, że mnie kocha, a ja jego nie, niby głupio odmawiać umierającemu, ale jeszcze nie zdecydowałam. Znalazłam swój telefon, klucze od pokoju i wyszłam, zjechałam na parter, a potem poszłam nad basen.
-Cześć śpiochu - uśmiechnęła się Ann
-Hej - uśmiechnęłam się - Marco możemy pogadać ?
-Jasne - wstał z leżaka i mnie objął w pasie
-Zabrzmiało groźnie - odparła Agata, ale my już nie słuchaliśmy, tylko poszliśmy się przejść. Usiedliśmy sobie na plaży, a piękna i ciepła woda moczyła nasze nogi.
-Co się stało ?
-Chodzi o ten list
-Od tego Marcina ?
-Tak - spuściłam głowę, a potem podałam mu kopertę
-Przecież ja nie znam polskiego
-Na drugiej kartce jest po niemiecku. Przetłumaczyłam w pokoju
-Ok - wyjął drugą kartkę i zaczął czytać. Kiedy skończył objął mnie mocno i szepnął mi do ucha - wszystko będzie dobrze. Obiecuje
-Poczekaj - wyswobodziłam się z jego objęć - musisz wiedzieć, że ja go nie kocham. Nie wrócę do niego, nie wybaczę mu, tylko, że on umiera i ja nie wiem co mam zrobić
-Wiem, obiecuje, że pojedziemy do Warszawy jak stąd wrócimy. Razem, wyrwiemy się na weekend może nawet tydzień
-Nie zostawisz mnie ?
-Oczywiście, że nie. Skąd w ogóle taki pomysł - przytulił mnie, a potem pocałował w czoło
-Kocham Cię, tak strasznie Cię kocham
-Ja Ciebie też kocham mała
-Skoro wracamy 1 wieczorem, a potem znowu wyjeżdżamy to teraz bawmy się dobrze i zapomnijmy o tym na ten czas
-Wedle życzenia - pocałował mnie, a potem wróciliśmy do hotelu. Przebrałam się w kostium, wzięłam ręcznik i razem poszliśmy się wykąpać w basenie. Nasi znajomi jeszcze tam byli, więc świetnie się bawiliśmy i na chwile zapomniałam o problemach. Ścigaliśmy się, chlapaliśmy, chłopaki wrzucali nas do wody, a potem nas "ratowali", Mario oczywiście chciał się zabawić i jak "wyciągnął" Ann z wody to położył ją na płasko i robił usta-usta. Mieliśmy z niego niezły ubaw, a mina modelki była bezcenna.
-To teraz Twoja kolej - Marco wziął mnie na ręce i wskoczył do wody, wynurzyłam się pierwsza i odpłynęłam kawałek, ale niestety na darmo, bo zaraz obok mnie pojawił się narzeczony - chciałaś mi uciec
-Tobie ? Nigdy - pocałowałam go namiętnie
-Nie dam Ci uciec. Nigdy
-Jeszcze będziesz miał mnie dość
-Prędzej Ty mnie - zaśmiał się
-Za bardzo Cię kocham blondasku
-Ja bardziej Cię kocham
-Idziemy się opalać ?
-Jak chcesz to chodźmy - wyszliśmy z wody, wytarliśmy się ręcznikami i położyliśmy na leżakach. Marco usiadł na mnie okrakiem, smarował mi plecy kremem z filtrem przy okazji mnie masując. Nagle poczułam, że chłopak majstruje coś przy moim staniku, przez chwile nie ogarnęłam o co mu chodzi, ale w końcu się zorientowałam. On próbował go rozpiąć.
-Marco łapy precz od mojego stanika - zaśmiałam się
-Ja nic nie robię przecież
-Nie w ogóle, przecież czuje
-No, ale to nie moja wina
-A czyja ?
-No, bo on mnie tak kusi
-Sam Cię kusi ?
-Dokładnie
-To Ty masz takie zboczony myśli, a nie mój stanik Cię kusi
-Nie prawda
-Złaź ze mnie zboczeńcu - zaczęłam się wiercić, ale cały czas się śmiałam, wreszcie go zepchnęłam
-Uważaj sobie - zaczął mnie łaskotać
-Przestań - cały czas się śmiałam
-Co się tutaj dzieje - zaśmiał się mój brat
-Zabierz go ode mnie
-A co będę za to miał ?
-Kochanie, ale o co Ci chodzi ? - dalej mnie łaskotał
-Przestań już. Proszę
-No nie wiem, nie wiem
-No zrób to dla mnie
-Wygrałaś - obrócił mnie, a potem pocałował
-A w co się ubieracie na sylwestra ? - zapytała Ewa, a Marco wstał i położył się na drugim leżaku
-Ja jeszcze nie wiem - westchnęłam
-Nie mam bladego pojęcia - uśmiechnęła się Lewandowska
-No my szczerze mówiąc też nic - poparły nas Ann i Aga
-A moje kąpielówki ? - Mario się przypomniało
-Były w mojej podręcznej, musiało Ci się coś pomylić - uśmiechnęła się jego dziewczyna
-Ale te niebieskie i te zielone ?
-Tak, Mario wszystkie Twoje rzeczy są
-Uff, bo już się przestraszyłem
~Sylwester~
Za 3 godziny zaczyna się impreza, ciuchy, dodatki, buty, kosmetyki wszystko jest gotowe. Marco zakłada czarny garnitur, w którym wygląda zajebiście *_*
-Kochanie co Ty robisz tak długo w tej łazience ? - usłyszałam Reusa
-Robię próbne fryzury
-No to mi otwórz
-Już - otworzyłam drzwi i chłopak zaraz wparował do pomieszczenia. Przytulił się do moich pleców, położył głowę na moim ramieniu i patrzył na nasze odbicie w lustrze.
-W tej fryzurze Ci najlepiej
-Hahahahahahahah - zaczęłam się śmiać
-Z czego się śmiejesz ?
-Przyjrzyj się, przecież nie mam żadnej fryzury, tylko rozpuszczone włosy
-Dlatego wyglądasz najlepiej - cmoknął mnie w policzek
-Jak mi miło - uśmiechnęłam się
-Kochanie mam zakładać krawat ?
-To zależy czy chcesz
-No nie wiem. Założyłbym czarny krawat, garnitur, a do tego białą koszulę
-Kotku ja nie mogę zdecydować za Ciebie
-Ojej :( No dobra założę ten krawat
-Ok - pocałowałam go i wyszłam z łazienki. Usiadłam sobie na balkonie i pomalowałam sobie paznokcie. Potem wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam fryzurę i posmarowałam opalone ciało balsamem, zrobiłam sobie makijaż, umyłam zęby.
-Kochanie, zostało nam pół godziny. Gotowa jesteś ?
-Muszę się jeszcze ubrać, a Ty już jesteś ubrany ?
-Tak, czekam na Ciebie na balkonie
-Ok, to ja się zbieram - wyszłam z łazienki, ubrałam się, wzięłam torebkę i buty w rękę i poszłam na balkon po Marco.
-Idziemy ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-Gadałem z Piszczkiem i wszyscy są już na dole
-Ok, to szybko, bo znowu Mario się przyczepi - zjechaliśmy windą, doszliśmy do towarzystwa, gdzie dopiero założyłam szpilki i pojechaliśmy do klubu. Wynajęliśmy sobie dużą loże dla VIP-ów, było idealnie, bo było sporo miejsca do tańca i wygodne kanapy. Barman przygotował nam kolorowe drinki, dla mnie bezalkoholowe, bo jakoś nie miałam ochoty, DJ puszczał świetną muzykę, więc impreza od początku była świetna. Prawie cały czas tańczyłam ze swoim narzeczonym, kilka razy zatańczyłam z chłopakami, ale zdążyło się nawet, że tylko z dziewczynami królowałyśmy na parkiecie. Mniej więcej co trzy - cztery tańce schodziliśmy z parkietu, żeby się napić, na początku towarzystwo piło lekkie drinki, a potem coraz mocniejsze trunki. O 22 wyszliśmy, żeby się przejść i, żeby oni troszeczkę wytrzeźwieli, bo nie byli  pewni czy dotrzymają do nowego roku :D Chodziliśmy sobie po bocznych, bardzo klimatycznych uliczkach, my z dziewczynami zdjęłyśmy buty i siedziałyśmy na baranach u chłopaków.
-Wracamy powoli do klubu ?
-Tak wracajmy, bo już jest 22:46
-No jeszcze chwila i będziemy mieli nowy rok
-Nowy rok, nowe przygody
-Zuza napijesz się z nami ?
-Nie truj Mario, potrafię się bawić bez alkoholu
-Ja też potrafię, ale z nim jest lepiej
-Chyba, że masz lot albo trening następnego dnia - zaśmiałam się
-Lot mamy dopiero wieczorem
-No niby tak, ale ja wolę nie pić
-Jak chcesz
Wróciliśmy do kluby, potańczyliśmy jeszcze chwile, a o 23:45 poszliśmy na plaże, bo tam miało być odliczanie i fajerwerki. Złapałam Marco za rękę i z uśmiechem na twarzy czekałam na magiczną godzinę 00:00, no i za chwile zaczęło się odliczanie.
-10...9...8...7...6...5...4...3...2...1... 0- krzyczeliśmy - Szczęśliwego Nowego Roku
-Kochanie, wszystkiego najlepszego w nowym roku - Reus mnie pocałował
-Dziękuje i nawzajem
Posiedzieliśmy jeszcze na plaży, oglądaliśmy fajerwerki no i znowu do klubu, nowy rok zaczęliśmy zajebistą imprezą, muzyka, tańce, ja soczki, oni alkohol. Do hotelu wróciliśmy na pieszo, dopiero o 4:30, chłopak od razu rzucił się na łóżko, a ja jeszcze wzięłam sobie prysznic i do niego dołączyłam.
~Kilka godzin później - 10~
Obudziłam się, ogarnęłam, a potem usiadłam sobie na balkonie z książką. Nie liczyłam, że ktokolwiek już wstał, zważając na to, że Marco cały czas jeszcze śpi. Usiadłam na leżaku, położyłam sobie nogi na barierce i zaczęłam czytać książkę, doczytałam do 12 rozdziału i ktoś zapukał do drzwi, szybko się zerwałam i otworzyłam. Za drzwiami stały dziewczyny, jak się domyśliłam na kacu.
-Idziesz z nami na śniadanko ?
-Idę, a chłopcy jeszcze nie wstali ?
-No powiedzmy, że to są jeszcze zwłoki
-To tak jak Marco, poczekajcie wezmę tylko buty i kartę
-Ok - założyłam buty, złapał kartę do drzwi i wyszłam z dziewczynami na posiłek. Usiadłyśmy przy stoliku, zjadłyśmy porządne śniadanie, zrobiłyśmy krótki spacerek i rozeszłyśmy się do pokoi, żeby obudzić partnerów i spakować walizki. Jak weszłam do pokoju, to mój narzeczony akurat wchodził do łazienki, nawet mnie nie zauważył, za chwile usłyszałam dźwięk wody, co oznaczało, że chłopak bierze, jak się domyślam zimny. Pościeliłam łóżko, zaczęłam pakować nasze walizki, za jakąś chwilkę Marco wyszedł gotowy z łazienki
-Główka boli ?
-Troszeczkę
-Biedaku - przytuliłam go - to poleż jeszcze, weź leki, a ja nas spakuje
-Jesteś the Best - położył się do łóżka i zakrył głowę poduszką
-Wiem, kotku. Za to mnie w końcu kochasz
-Nie tylko za to - mimo tego, że miał poduszkę na głowię poczułam, że się uśmiechnął. Nic już nie mówiliśmy, tylko zajęliśmy się swoimi sprawami, ja spakowałam nasze walizki, posprzątałam trochę w pokoju, a Marco leczył kaca. Jak skończyłam, to walnęłam się obok niego na łóżku, przytuliłam go i zamknęłam oczy, nie musiałam się nawet starać, bo szybko usnęłam.
* Marco *
Miałem takiego kaca, że nie mogłem wstać z tego wygodnego łóżka. Trochę się ogarnąłem, ale zaraz znowu się położyłem, było mi głupio, że Zuza nas pakowała sama, ale stwierdziłem, że jeszcze jej to wszystko wynagrodzę. W końcu całe życie przed nami. Usłyszałem, że dziewczyna przestała się krzątać po pokoju, a za chwile położyła się obok mnie, chciałem coś powiedzieć, ale okazało się, że moja piękna narzeczona sobie smacznie śpi. Delikatnie wstałem, podłożyłem jej poduszkę pod głową i poszedłem coś zjeść, przez tego całego kaca zapomniałem o jedzeniu, ale mój żołądek powoli dopominał się o jakieś śniadanko. Zszedłem do recepcji, zbajerowałem trochę recepcjonistkę, która obiecała zamówić dla mnie pizzę, zadowolony wróciłem do pokoju i włączyłem sobie Tv.
_________________________________________________________________________
Mało komentarzy pod poprzednim :/ No, ale obiecałam to dodaje. Tym razem wyjazd udany, więc nie ma się co martwić :D Pozdrawiam Zuza :*

8 komentarzy - Warunek Następnego Rozdziału 

piątek, 4 października 2013

Rozdział 40.

~Next Day~
* Zuza *
Równo o 9:30 budzik Marco zaczął wyć na cały dom, myślałam, że zaraz coś sobie zrobię.
-Wyłącz to - powiedziałam, zakrywając głowę poduszką
-To po to dzwoni, żeby nas obudzić
-Niech dzwoni ciszej - powiedziałam, a Marco go wyłączył
-Ja idę się ogarnąć - zabrał poduszkę z mojej głowy i cmoknął mnie w policzek - wstawaj kochanie
-Jak wyjdziesz z pod prysznica to wtedy mnie obudź
-Ok - chłopak poszedł do łazienki, a ja spałam sobie dalej. Niestety nie długo, bo po 20 minutach z powrotem przyszedł Marco, żeby mnie obudzić - kotek już skończyłem, wstawaj
-Dobra, wygrałeś - usiadłam na łóżku
-Super, to ja idę robić śniadanko
-Poczekaj - przytuliłam go, a potem usiadłam mu na baranach - idę z Tobą
-Myślałem, że będziesz chciała się wyszykować
-Nigdzie się dzisiaj nie wybieram, oprócz lotniska, ale to dopiero po 17
-To idziemy - Marco podniósł się z łóżka i zeszliśmy, a raczej on zszedł ze mną na baranach do kuchni. Posadził mnie na blacie, a sam zaczął robić śniadanie.
-Może Ci pomogę ?
-Możesz nakryć do stołu
-Tylko ?!
-Tak, bo na razie poradzę sobie bez Ciebie
-Dobra - zeszłam z blatu i zaczęłam nakrywać do stołu, potem zrobiłam nam po herbacie i usiadłam przy stole. Reus za chwile dosiadł się do mnie i postawił przede mną talerz.
-Smacznego
-Dziękuje - uśmiechnęłam się - o której mamy lot ?
-20:45, ale na lotnisku mamy być o 17:15
-W takim razie dzisiaj cały dzień zamierzam spędzić przed telewizorem
-Nie ma takiej opcji
-Czemu ? - zrobiłam smutną minkę
-Bo mam dla Ciebie niespodziankę
-Jaką ?
-Jak się wyszykujesz, to zobaczysz
-A jakiego to będzie formatu ?
-Pamiętasz to puste pomieszczenie ?
-Pamiętam, że takie jest tylko nigdy go nie widziałam
-W sumie to nie do końca jest puste pomieszczenie i dzisiaj je zobaczysz
-Brzmi tajemniczo
-Nie jest aż tak bardzo tajemnicze
-Zobaczymy jeszcze - uśmiechnęłam się
-Chcesz kawę ?
-Nie, ale sok pomarańczowy bardzo chętnie
-Ok - cmoknął mnie w usta i poszedł zrobić sobie kawę, za chwile wrócił z kubkiem parującej kawy i szklanką soku
-Dzięki - wzięłam szklankę do ręki i skierowałam się na górę - idę się szykować. Poszłam na górę, po drodze wypijając sok, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam się, a potem umalowałam się i zrobiłam sobie warkocza. Zabrałam pustą szklankę z szafki nocnej i zaniosłam ją do kuchni, gdzie znalazłam karteczkę.
"Kochanie pojechałem na chwile do Mario. Będę niedługo. Kocham Cię"
Czyli zostałam sama, a na dodatek nie mam co robić. Chciałam sobie usiąść w salonie, ale okazało się, że zapomnieliśmy posprzątać po wczorajszym wieczorze, więc nie miałam innego wyjścia jak to sprzątnąć. Brudne szklanki zapakowałam do zmywarki, a puste butelki wyrzuciłam, chipsy i inne przekąski schowałam do szafki ze słodyczami. Kiedy już wszystko skończyłam, mogłam sobie spokojnie odpocząć, położyłam się na kanapie i włączyłam telewizję, wtedy przypomniałam sobie, że mam "Wielkie Wesele" na płycie, a jeszcze tego nie oglądałam. Szybko naprawiłam swój błąd, znalazłam płytę, włożyłam ją do odtwarzacza i zaczęłam oglądać film. Mniej więcej w połowie do domu wrócił mój narzeczony, usiadł na kanapie, biorąc moje nogi na swoje kolana i oglądał ze mną. Moim zdanie film świetny, popłakałam się ze śmiechu, a obsada rewelacyjna.
-To kiedy będzie moja niespodzianka ?
-Gdzieś tak około 15
-Dopiero ?! Przecież jest 13
-Nie 13, tylko kilkanaście minut po 13 czyli zostały Ci niecałe 2 godziny
-Też mi pocieszenie
-Nie marudź - pocałował mnie
-To pokaż mi teraz, już, natychmiast
-A co za to będę miał ?
-Jak mi nie pokażesz to będziesz miał problem
-Szantaż ?
-A żebyś wiedział
-Zaryzykuje - zaśmiał się
-Bo się fochnę - pokazałam język
-Kochanie przecież wiesz, że rozbrajanie Twoich fochów to moja specjalność
-Żebyś się tylko nie przeliczył - wstałam z kanapy i poszłam do kuchni po coś do picia
-Jest już ten foch czy nie ?
-Jeszcze nie - uśmiechnęłam się
-Kochanie to już go nie będzie
-Zmieniłeś zdanie ?
-Nie, ale Ty zaraz zmienisz zdanie - pocałował mnie
-Nie licz na to - wyrwałam mu się i uciekłam do salonu
-Chodź tu - przybiegł za mną do salonu, a ja pobiegłam szybko na górę i zamknęłam się w naszej łazience - otwórz, kochanie
-Teraz jesteś taki milutki
-Mogę być nawet milszy, tylko mi otwórz
-Nie ma takiej opcji, kotku
-To co zamierzasz tam robić ?
-Nie wiem, może pomaluje sobie paznokcie
-Dobra obiecuje, że nic Ci nie zrobię tylko otwórz
-A na co obiecujesz ?
-Na wszystko co chcesz
-Obiecaj na to, że jeśli coś mi zrobisz to wytrzymasz bez sexu dwa miesiące
-Muszę ?
-Tak
-Ok, obiecuje
-Super - otworzyłam drzwi i rzuciłam się na niego
-A to za co ?
-Za to, że obiecałeś - pocałowałam go namiętnie
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też
-Ubieraj się idziemy na spacer
-Po co ?
-Tak po prostu
-Niech Ci będzie - westchnęłam i zeszliśmy na dół, żeby się ciepło ubrać. Zdążyliśmy wyjść, a ja zauważyłam, że idzie za nami jakiś fotograf no, ale cóż taka praca. Nasz spacer nie wyglądał za normalnie, no może na początku, później rzucaliśmy się śnieżkami, przewracaliśmy się w zaspę, goniliśmy, robiliśmy aniołki i ulepiliśmy bałwanka w parku. Byłam cała mokra, ale co tam spędziłam miło czas w towarzystwie mojego ukochanego. Potem poszliśmy do kawiarni, zamówiliśmy sobie po herbacie i robiliśmy sobie sweet focie, które zaraz wylądowały na Fb, myślałam, że zabije Marco. Nie dość, że wyglądałam jak straszydło to jeszcze Reus podpisał je "Miłe popołudnie z moją pięknością", zaraz będzie, że Marco wybrał sobie jakąś brzydką przybłędę z Polski.
-Teraz ja powinnam wstawić jakieś Twoje kompromitujące zdjęcie
-No przestań, wyszłaś ślicznie
-Wyszłam tak ślicznie, że aż strasznie
-Kochanie przesadzasz, jest już mnóstwo pozytywnych komentarzy
-A jeszcze więcej negatywnych
-Nie prawda, wszyscy Cię chwalą
-Niby za co ?!
-Za to, że zgodziłaś się na wstawienie zdjęć, na których jesteś taka naturalna
-No rzeczywiście miałam dużo do gadania
-Oj cicho, oni o tym nie wiedzą
-Lepiej, żeby się nie dowiedzieli
-Dobra, dobra
-Jest już 15:30 wracajmy, bo po pierwsze  moja niespodzianka, a po drugie lotnisko
-To ubieraj się - powiedział, po czym założył swoją kurtkę, zostawił pieniądze na stole i wyszliśmy, do domu dotarliśmy po 20 minutach, rozebraliśmy się w przedpokoju i chłopak poszedł po klucz do pokoju-niespodzianki, a ja szybko się przebrać. Założyłam ubrania już na lotnisko, poprawiłam fryzurę i zrobiłam nowy makijaż. Poszłam do Marco, a on otworzył pokój, jak zobaczyłam wnętrze to się popłakałam. Zawsze marzyłam o takim pokoju dla dziecka, było idealnie, według mnie niczego nie brakowało.
-Czemu płaczesz ? - zapytał Marco przytulając mnie
-Bo tu jest ślicznie
-Miałem nadzieje, że Ci się spodoba - uśmiechnął się
-Czemu pokazujesz mi to dopiero teraz ?
-Nie wiem, ale nie gniewaj się
-Nie gniewam się, nie mam za co
-Chciałbym, żeby to był pokój naszego dziecka
-Będziesz świetnym ojcem - zaśmiałam się
-Na pewno lepszym niż mój - powiedział ze smutkiem
-Nie smuć się, masz mnie, Mamę, naszych przyjaciół damy radę
-Wiem, ale nie wiem jak on mógł się tak zachować. Minęło tyle czasu, a ja nie znam odpowiedzi
-Nie rozpamiętuj, nie można zmienić przeszłości. Trzeba się skupić na teraźniejszości, a co ważniejsze przyszłości
-Przyszłości tylko i wyłącznie z Tobą - pocałował mnie
-Chodź zrobimy jakiś obiad
-Spaghetti
-Może być - uśmiechnęłam się - Ty gotujesz makaron, a ja sos
-Może na odwrót ?
-Nie :p
-Ok, to chodźmy już - pociągnął mnie za rękę i zeszliśmy do kuchni. Każdy zajął się swoim zadaniem, a po 30 minutach nasz obiadek był gotowy. Zjedliśmy danie, ja zaczęłam sprzątać, a Marco poszedł po nasze walizki do garderoby, włączyłam zmywarkę, wytarłam blat i stół, a potem poszłam do piłkarza, który oglądał już sobie Tv.
-Coś ciekawego ?
-Powtórka meczu
-Jakiego ?
-Bayern - Barcelona, ale teraz jest przerwa
-Jestem za Barceloną, a Ty ?
-Hmm ... no jasne, że za Barceloną
-Za Bayernem są chyba tylko idioci
-Taaa
-No co ?! Ja tylko mówię
-Mój kochany kibic - cmoknął mnie w policzek
-Mój kochany piłkarz - przytuliłam się do niego
-Tylko kochany ?
-Mam Cię teraz komplementować ?
-Tak - zaśmiał się
-Jesteś cudowny, przystojny, mądry, kochany, dobry, zdolny, uczciwy i jeszcze więcej, ale nie chce mi się wymieniać
-Tyle mi starczy - zaśmiał się - na razie
-Na razie ? Raczej na dłużej musi Ci starczyć
-Na jak długo ?
-No przynajmniej do końca roku
-Tego ?
-Dwa lata w przód
-Bardzo śmieszne - powiedział sarkastycznie
-Żartowałam - ukazałam rządek śnieżnobiałych zębów
-Cholera już 17
-Co ?! Fuck
-Zadzwonię po taksówkę, a Ty się zbieraj
-Jasne, to ja lecę po telefon - poszłam na górę, odłączyłam telefon od ładowarki, poprawiłam swój wygląd i zeszłam do Marco, który był już gotowy. Założyłam płaszcz i buty i byłam gotowa. Taksówka akurat podjechała, więc wsiedliśmy i pojechaliśmy na lotnisko. Marco zabrał nasze walizki i zapłacił kierowcy, a ja poszłam szukać naszych znajomych, stali już w kolejce do odprawy. Uwielbiam ich :)
-Hej - przywitałam się z każdym całusem w policzek
-Trochę spóźnieni - zaśmiał się Piszczek - powtórka z rozrywki
-Oglądaliśmy mecz
-Jasne, a niby jaki ?
-Powtórka meczu Bayern - Barcelona - powiedział Marco dołączając do nas
-Faktycznie, miałabyć dzisiaj powtórka
-A Wy jak zwykle tylko o jednym - wystawiłam język
-Ktoś musi - uśmiechnęła się Ewa
Oddaliśmy nasze bagaże, a raczej naszą jedną dużą walizkę, złapaliśmy nasze podręczne walizki i udaliśmy się na szybką kawkę, żeby móc później przejść przez kolejne kontrole i formalności. O 20:45 samolot wzbił się w powietrze, kiedy siedzieliśmy już wygodnie w swoich fotelach, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, które wstawiłam i podpisałem "Karaiby przybywamy :D" od razu zaczęły się komentarze i like, ale już tego nie sprawdzałam, tylko włączyłam tryb samolotowy i zajęłam się rozmową z przyjaciółmi.
-O kurde nie wziąłem kąpielówek - zawył Mario
-A ja mam - zaśmiał się Marco
-Mario kupimy Ci - uśmiechnęłam się - a Ty kochanie masz dlatego, że ja Ci się pomagałam spakować
-Wiem i za to Ci dziękuje - pocałował mnie w policzek
-Nie ma sprawy
-Co ja teraz zrobię ?! - marudził Gotze
-Dolecimy, rozpakujemy się i pójdę z Tb po te głupie kąpielówki
-Zuza nie wiesz na co się piszesz, Mario potrafi wybierać kąpielówki 2 godziny
-Dam radę
-Nie prawda, nie zajmuje mi to tak dużo czasu
-Nie w ogóle
-Zamknij się już - był pierwszy foch
-Jeszcze nie dolecieliśmy, a już się kłócicie
-Faceci - zaśmiała się Ani
-No i będziecie się nas teraz czepiały ?!
-Pomyślimy
-Kurde Zuzka zapomniałbym - powiedział mój brat
-O czym ?
-List do Ciebie przyszedł
-Do mnie ?
-Nie do mnie - sarkazm dało się wyczuć na kilometr
-To dasz mi jak wrócimy
-Mam go przy sobie - wyjął z kalendarza kopertę i wręczył mi ją
-Marcin - powiedziałam, bo poznałam charakter pisma - zaraz wracam
Wstałam ze swojego miejsca, poszłam do łazienki, może to nie jest najwygodniejsze miejsce, ale nie chciałam przy nich czytać. Powoli otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej białą kartkę, rozłożyłam ją i zaczęłam czytać.
"Kochana Zuziu ...
Nie wiem jak mam zacząć, kilka razy brałem kartkę do ręki i zastanawiałem się co mam Ci napisać. Wiem, że jesteś z tym piłkarzem i mogę Cię zapewnić, że nie chce psuć Twojego szczęścia. Zależy mi na nim, tak samo jak na Tobie, ale wiem, że z nim nie wygram, a nawet jeśli to przy mnie nigdy nie będziesz tak szczęśliwa. Głupio mi, że odzywam się dopiero po 2 latach, ale się bałem, nie wiedziałem jak zareagujesz, czy w ogóle będziesz chciała gadać, a co najśmieszniejsze nie wiedziałem co nam powiedzieć, bądź napisać. Teraz pewnie myślisz sobie, że jestem dupkiem, nie zaprzeczę. Zniszczyłem to co było dla mnie najważniejsze. Naszą miłość. Twoje zaufanie. Wszystko. Może dopiero teraz kiedy jestem tu gdzie jestem wiem co mam napisać, za co przeprosić, a za co podziękować. Może zacznę od podziękowań ? Nigdy nie umiałem sam podejmować decyzji. Dziękuje Ci, że mnie kochałaś, że pozwoliłaś mi się do Ciebie zbliżyć. Dziękuje Ci za ten cudowny rok, podczas którego zdążyło się więcej cudownych chwil niż podczas całego mojego życia. A teraz przeprosiny ... Nigdy tego nie robiłem w liście. Przepraszam, że Cię zdradziłem, bardzo tego żałuje, przepraszam, że Cię skrzywdziłem, że nie potrafiłem Ci tego wyjawić wcześniej. Przeprasza, że piszę dopiero teraz kiedy ... No właśnie czy to jest dobry czas na wyznanie prawdy ? Nie wiem, ale muszę to zrobić. Dwa miesiące temu dowiedziałem się, że mam białaczkę, nie mogłem w to uwierzyć, miałem przed sobą całe życie, a teraz mam umrzeć ?! To jest po prostu nie fair. Leże w szpitalu, sam. Nikt mnie nie odwiedza, nie pisze, nic po prostu nic. Chciałem do Cię prosić, żebyś przyjechała wiem, że mnie nienawidzisz, ale ja po prostu nie chce umierać w samotności. Błagam Cię przyjedź, na dzień, może dwa, ale zrób to. Kocham Cię i nigdy nie przestałem. Zawsze będę Cię pamiętał. Marcin"
Siedziałam i płakałam, zranił mnie, ale teraz umiera. Co ja mam zrobić ?! Kocham Marco, ale co ja mu powiem, że jadę do swojego byłego ?! To jest niedorzeczne. Umyłam twarz, włożyłam kartkę do koperty i wróciłam na miejsce. Usiadłam w fotelu, włożyłam słuchawki w uszy i słuchając muzyki tępo patrzyłam w krajobraz za małym oknem, który i tak nie był bardzo wyraźny. Nie wiem dlaczego, ale pojedyncze łzy spływały mi po policzkach. Kilka razy ktoś się mnie pytał o co chodzi, ale urywałam temat, bo co miała, im powiedzieć. "Mój były ma białaczkę i chce mnie zobaczyć"
____________________________________________________________________________
No i pojawił się Marcin ... nie wiem dlaczego, ale jak pisałam ten rozdział, to nie wiedziałam jak skończyć i tak jakoś samo wyszło. Pokój, który zobaczyła Zuza macie w zakładce "Domy Bohaterów" ;) Następny chyba we wtorek, ale nic nie obiecuje ;) Zapraszam na drugiego bloga  :D Pozdrawiam Zuza :*