niedziela, 8 grudnia 2013

Podziękowania i ... pożegnanie :*

Pewnie niektóre z Was wiedzą jak trudno jest pisać no i kończyć opowiadanie. Pamiętam jak zaczynałam, najpierw pisałam tylko dla swojej przyjaciółki, a potem założyłam bloga i samo poszło. Raz miałam wene, raz jej nie miałam, ale nie poddawałam się, bo to pokochałam. 
Mam cichą nadzieje, że spodobała Wam się historia Zuzy i Marco, ja bardzo się do niej przyzwyczaiłam i myśle, że nadałam kilka swoich cech głównej bohaterce :)

Dobra koniec tego :D 

Bardzo Wam dziękuje, że mnie wspierałyście, komentowałyście, przeżywałyście. To było dla mnie bardzo ważne, taka moja motywacja :D nie będę dziękowała, każdej osobie z osobna, ale to nie oznacza, że nie wiem kto to komentował :* DZIĘKUJE <3 

Zapraszam na pozostałe moje blogi ;) do zobaczenia (mam nadzieje) 

Epilog.

*Narracja 3-osobowa*
~One Year Later~
Dwa i pół miesiąca temu na świat przyszła mała Leah. Zuza i Marco Reus zostali szczęśliwymi rodzicami. Dziewczynka wprowadziła w życie młodego małżeństwa jeszcze więcej radości, miłości i szczęścia. Marco Reus został piłkarzem, wiedział, że kiedyś będzie musiał zmienić klub, ale jak na razie wszystkim starającym się o niego klubom odmawia. Teraz najważniejsza jest dla niego rodzina, dopiero daleko potem piłka i kariera.
Agata i Kuba Błaszczykowscy. Małżeństwo długo podejmowało decyzje o zmianie klubu i przeprowadzce, w końcu piłkarz zdecydował się podpisać kontrakt z Manchesterem City. Ostatni sezon BVB ... Kuba będzie tęsknił, ale może uda mu się zapomnieć jak się przeprowadzą i córka wyprosi małe rodzeństwo ...
Ewa i Łukasz Piszczek przechodzili poważny kryzys w swoim małżeństwie, byli nawet o krok od rozwodu. Jednak oboje zrozumieli, że się kochają, chcą być razem. Dali sobie szanse, ale nie tylko dla siebie, ale różnica dla swojej kochanej córeczki Sary. Miłość wygrała i za 6 miesięcy Sara będzie miała rodzeństwo.
Ann i Mario Gotze. Młoda para wreszcie zdecydowała się na ślub, a ich gośćmi byli przyjaciele, rodzin i znajomi z boiska. Młoda dziewczyna chce zakończyć karierę modelki dla rodziny, tym bardziej, że już niedługo przeprowadzą się do Monachium i będą daleko od rodziny ...
Ania i Robert Lewandowscy. Szczęśliwe małżeństwo zostało rodzicami. Urodził im się syn - Filip, mały przystojniak już kradnie serca wszystkich przyjaciółek mamy, a co będzie za kilkanaście lat. Robert nie podpisał kontraktu z żadnym innym klubem, postanowił zostać w Dortmundzie dla dobra swojej rodziny.
THE END
________________________________________________________________
Trudno jest mi się żegnać z tym blogiem ;/ Jutro dodam post z podziękowaniami i kilkoma słowami od siebie, a teraz lecę spać ;) 

Rozdział 50.

~Three Weeks Later~
Wróciliśmy z podróży poślubnej. Było cudownie. Odpoczęłam za wszystkie czasy. Byliśmy we Włoszech, w boskie miejscu. Jak tylko wróciliśmy Marco zaczął trenować, a ja zajęłam się urządzaniem domu dla Wiki i Alexa. Niedługo wracają ze Stanów, więc przyda im się nowe lokum, a my z Reusem postanowiliśmy zrobić im niespodziankę. Wstałam o 9, ogarnęłam się i ubrałam. Zrobiłam śniadanko dla mojego męża, napisałam sobie listę rzeczy, które muszę dzisiaj zrobić i spokojnie popijałam kawę.
-Dzień dobry, kochanie A Marco pocałował mnie w policzek
-Hej - posłałam mu uśmiech - śniadanie stoi na blacie
-Ok, dziękuje. Wpadniesz do nas na trening ?
-Nie wiem czy dam rade, mam dużo spraw do załatwienia
-Postarasz się chociaż ? - zrobił słodkie oczka
-Oczywiście, że się postaram
-Super, a może Ci dzisiaj pomóc w tych zakupach ?
-Nie dziękuje, poradzę sobie
-Okey, ale jakby co to dzwoń
-Dziękuje - usiadłam mu na kolanach, a on niespodziewanie mnie pocałował. Oddawałam kolejne pocałunki, ale jak chciał mnie rozebrać to się od niego oderwałam
-Coś się stało ?
-Nie, tylko jest już po 10, a Ty masz trening na 11
-Moge nie pójść - wstał i przyciągnął mnie do siebie
-Nawet nie mów takich rzeczy, idź spamuj sobie torbę na trening
-No dobrze, ale nie denerwuj się
-Dobra dobra, ruszaj tyłek na górę
-Nie chcesz iść ze mną ? - poruszył znacząco brwiami
-Ja zostanę i posprzątam po śniadaniu
-Niech Ci będzie - chłopak niechętnie poszedł na górę, a ja sprzątnęłam ze stołu, wytarłam blat i przygotowałam mężowi napój na trening.
On wyszedł z domu o 10:40, a ma jeszcze odpisałam na maile, przygotowałam sobie drugie śniadanko i o 11:30 zadowolona opuściłam swój dom. Wsiadłam do mojego nowego auta, które dostałam tuż przed ślubem i pojechałam w stronę sklepu budowlanego. Musze zamówić farby, tapety i inne potrzebne rzeczy do urządzenia domu. Potem jadę zamówić meble i dodatki. Na koniec zakupy i do domu odpocząć. Pan idealny, ale żeby go zrealizować to nie starczy mi tylko godzina czy dwie. Stwierdziłam, że jak złoże zamówienie na farby to pojadę do chłopaków na trening, bo w końcu Marco na mnie liczy. Weszłam do tego ogromnego sklepu i chodziłam między półkami z farbami wszystkie, które postanowiłam wziąć zapisałam na kartę, złożyłam zamówienie i pojechałam na Signal Idune Park. Ochroniarz bez problemu mnie wpuścił, bo miałam swoją wejściówkę "Zuzanna Reus". Przeszłam przez kręte korytarze, aż w końcu dotarłam na murawę. Chłopcy grali meczyk, więc mnie nie zauważyli
-Dzień dobry - podeszłam do trenera
-Cześć Zuza - podał mi rękę
-Jak tam chłopaki ? Widzę, że dzisiaj wyjątkowo grzeczni
-Oj tak, sam się zdziwiłem. Zuza jakbyś mogła pójść do szatni chłopaków, przy szafce Marco leży prezent dla Ciebie
-No dobrze - zdziwiona poszłam tam, weszłam do pomieszczenia i ujrzałam żółto-czarną torebeczkę. Otworzyłam ją i wyjęłam z niej strój Borussii i korki, lekko zdziwiona rozłożyłam koszulkę, a na plecach miałam napisane "Z. Reus 11". Od razu się uśmiechnęłam, spakowałam to z powrotem o wróciłam n murawę. Piłkarze skończyli grać i stali już na zbiórce
-Cześć kotku - podszedł do mnie blondyn i mnie pocałował
-Widzieliśmy się już dzisiaj
-Wiem, ale się stęskniłem
-Idź na zbiórkę, bo będziesz biegał karne kółeczka - zaśmiałam sie
-Trenerze, a może nie tylko Marco będzie biegał, ale też Zuza się przyłączy. Dostała cały strój - wyrwał się Mario
-Gotze siedź cicho - pogroziłam mu palcem
-W sumie to dobry pomysł. Zuza do szatni idzie się przebrać, a Marco poczeka chwile - odparł Klopp
-No, ale ja miałam być tylko na chwile - jąkałam się
-15 kółeczek to tylko chwila
-Tylko, że ja nie mogę tak dużo
-Dlaczego ? - dopytywał przyjaciel mojego męża
-A co Ty taki ciekawski ?
-Tak już mam
-Dobra Zuza tym razem Ci odpuszczę
-Dziękuje - uśmiechnęłam się - to ja lecę zamówić jeszcze meble
-Pa - pocałował mnie blondasek, a potem szepnął mi do ucha - kocham Cię
-Ja Ciebie też - pożegnałam się z resztą i opuściłam stadion. Pojechałam do sklepu meblowego, spędziłam tam prawie 3 godziny, ale wszystko zamówiłam.
~Two Weeks Later~
Miałam dla Marco świetną niespodziankę, położyłam "prezent" na stole w kuchni i poszłam się kąpać. Namydliłam całe ciało, spłukałam ciepłą wodą, umyłam włosy, potem się wytarłam, ubrałam, wysuszyłam i zeszłam robić obiad. Postawiłam na Lasagne, wstawiłam ją do piekarnika, nastawiłam czas, a potem zabrałam talerze, sztućce i szklanki. Nakryłam do stołu w ogrodzie, nalałam soku do dzbanka i posłał do gabinetu. Przejrzałam internet, maile, portale społecznościowe, a potem zeszłam na dół. Przy stole siedział Marco i wpatrywał się w mały strój Borussii, który kupiłam i leżał na stole.
-Cześć. Jak było na treningu ?
-Dobrze. Zuza czy my ... czy Ty ... no wiesz, jesteś w ciąży ?
-Masz szczęście, że się domyśliłeś
-Na prawdę ? - ucieszył się
-Tak - uśmiechnęłam się, a on poderwał się z krzesła i mnie przytulił
-Kocham Cie
-Ja Ciebie też - pocałowałam go, ale przerwał na pikający piekarnik, który oznajmił, że nasz obiad jest gotowy - idź do ogrodu, a ja podam obiad
-Ok - wyszedł, a ja wyjęłam z piekarnika naczynie, a za chwile postawiłam je na stole. Zjedliśmy cały obiad, Marco pojechał do klubu coś podpisać, a ja poszłam się położyć, bo byłam zmęczona. Zdążyłam się położyć do łóżka i odpłynęłam.
* Marco *
Wszedłem po treningu do domu, Zuzy nie było na dole, a na stole leżało ubranko dla dziecka. Usiadłem, patrzyłem na nie i zastanawiałem się co to znaczy. Czy Zuza jest w ciąży ? Za chwile moja żona zeszła na dół, miałem racje, będę miał dziecko, a nie przepraszam ... będziemy mieli dziecko. Cieszyłem się jak cholera, wreszcie stworzymy prawdziwą rodzinę. Jak najszybciej po obiedzie pojechałem do klubu podpisać kilka dokumentów i wróciłem do domu. Blondynka spała jednak w naszej sypialni, więc ogarnąłem trochę w domu, ale na tyle cicho, żeby jej nie obudzić.
* Zuza *
Obudziłam się dopiero po 2 w nocy, mój mąż leżał obok mnie, a wszędzie było ciemno. Miałam na sobie tylko koszulkę Nike, więc mężczyzna musiał mnie przebrać. Delikatnie, żeby go nie obudzić wstałam z łóżka, zeszłam do kuchni, nalałam sobie szklankę soku. Kilka dni temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży, bardzo się ucieszyłam, ale postanowiłam trochę poczekać zanim przekaże Marco tą wiadomość. Usiadłam sobie na leżaku i patrzyłam w nie o, sierpień, jeszcze ciepłe noce.
-Przeziębisz się - przyszedł Marco i okrył mnie kocem
-Dziękuje, ale jest ciepło. Czemu sie obudziłeś ?
-Nie było Cię obok i przestraszyłem się, że coś Ci się stało
-Wszystko jest okey, tylko się obudziłam i tak jakoś wyszło
-Wracasz ze mną do sypialni ?
-Yhmm - kiwnęłam głową - Zaniesiesz mnie ?
-Jasne, że tak - wziął mnie na ręce, zamknął drzwi tarasowe i szliśmy na górę
-Za kilka miesięcy będę taka ciężka, że już mnie nie udźwigniesz
-Przesadzasz kochanie
-Zobaczymy jeszcze
_________________________________________________________________________
Nie wiem co mam napisać ... ;/

piątek, 6 grudnia 2013

...

Przepraszam, ale rozdział na każdym blogu pojawi się jutro, bo dzisiaj jestem bardzo zajęta i nie dam rady dodać :* obiecuje, że jutro dodam, a może nawet w nocy ;) 

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 49.

~Saturday June 21, 2014~
* Zuza *
To dziś, najważniejszy dzień w moim życiu. O godzinie 15 wejdę do Kościoła jako Zuzanna Błaszczykowska, a wyjdę jako Zuzanna Reus. Jestem szczęśliwa, nie mam wątpliwości to będzie najszczęśliwszy dzień w moim całym życiu. A teraz niespodzianka, ze względu na jutrzejszą pierwszą rocznice ślubu Ani i Roberta bierzemy z Marco ślub w tym samym Kościele, wesele odbędzie się w tym samym miejscu, a o północy będą fajerwerki na ich cześć. Wiem, że to mój ślub, ale to moi przyjaciele i kto wie czy dalej byłabym z Marco gdyby nie Ania. Od rana się szykowałam, suknia wisiała w bardzo widocznym miejscu, bytu i dodatki od dawna przygotowane, fryzjer, makijażystka umówieni, drużyna załatwiła wszystkie sprawy, wiec mogę być spokojna. Wstałam o 9, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam się w jakąś zwiewną sukienkę. O 10:30 do mojego pokoju zapukała Wika wraz z fryzjerem.
-Cześć kochanie - przytuliła mnie
-Hej - uśmiechnęłam się
-Stresujesz się ?
-Nie, jestem pewna, że to ten jedyny
-Rozumiem Cię, ale Ty masz dopiero 20 lat
-Wika jesteś moją najlepszą przyjaciółką, świadkową, pomagałaś mi, a teraz w dniu ślubu pytasz czy jestem pewna ? Tak jestem pewna, chce tego ślubu, on jest tym jedynym od teraz do końca
-Nie denerwuj się już, po prostu chciałam się upewnić. Jesteś młoda nie chce, żeby potem żałowała
-Wika proszę Cię, mamy 4 godziny, chce być idealna
-Jasne - usiadłam na krześle, a fryzjer zajął się moimi włosami. Po półtorej godziny wreszcie skończył, spojrzałam w lustro i zobaczyłam śliczną fryzurę.
-Jest piękna, dziękuje - posłałam mu uśmiech
-Nie ma za co, ja będę już leciał, wszystkiego najlepszego
-Dziękuje
* Marco *
Razem z moim świadkiem - Mario byliśmy w moim pokoju i szykowaliśmy się na najważniejszy moment w moim życiu
-Mario gdzie jest moja koszula ?!
-Po pierwsze jeszcze jej nie zakładaj, a po drugie wisi w szafie
-Dzięki - wyjąłem garnitur, koszule i buty z szafy - masz obrączki ?
-Tak, spokojnie
-Denerwuje się, obiecałem jej, że wszystko będzie idealnie
-I dotrzymasz obietnicy, nie stresuj się już
-Ok
-Marco mogę o coś spytać ? Tylko wiesz pytam, żeby być pewnym
-Wal śmiało
-Czy Ty na pewno chcesz tego ślubu ?
-Gotze, a wątpisz w to ? Zakochałem się w nie, nie wyobrażam sobie bez niej życia, jest dla mnie najważniejszą osobą. Chce być z nią do końca, na dobre i na złe.
-Rozumiem i cieszę się Twoim szczęściem
-Mario powiedziałeś Ann co się stało na moim kawalerskim ?
-Nie, wiesz tylko Ty i ja o tym wiemy, więc niech tak zostanie
-Jak chcesz, ja się nie wygadam
-Wiem, przyjaźnimy się. Ufam Ci
-Która godzina ?
-12:15
-Jeszcze tylko 3 godziny
-W dodatku nie całe - zaśmialiśmy się
-Jak Wam idzie ? - do pomieszczenia weszła panna Webb
-Bardzo dobrze, a Wam ?
-Też - uśmiechnęła się - zero stresu, sama pewność
-To tak jak u mnie
* Zuza *
Czekałam na Wikę, która poszła sprawdzić co z chłopakami. Miałam już wyjść na balkon, ale ktoś zapukał do drzwi, otworzyłam je i zobaczyłam Anie Lewandowską.
-Wchodź - wpuściłam ją do środka
-Zuza jak się trzymasz ?
-Jestem szczęśliwa i pewna jak nigdy
-To bardzo dobrze, może nie uciekniesz z przed ołtarza - zażartowała
-Aniu mam nadzieje, że nie gniewacie się na nas z Robertem
-Niby za co ? - zaśmiała się
-Ten sam Kościół, sala weselna, ten sam weekend
-No co Ty, takie mamy miłe wspomnienia, że nie
-W takim razie bardzo się cieszę
-Zuza jest jeszcze jedna sprawa, o której chce pogadać
-Teraz ?
-Jak możemy
-Jasne, mów
-Bo ja ... - przerwały jej otwierające się drzwi
-U chłopaków wszystko okey, dają sobie rade - powiedziała Wika - ups, chyba Wam przeszkodziłam
-Nie, pogadamy potem - uśmiechnęła się Ania
-Do zobaczenia w Kościele - pocałowałam ją w policzek, kobieta opuściła pokój, a w drzwiach minęła się z moją makijażystką
-Dzień dobry
-Witam, dzisiaj robimy delikatny ślubny makijaż, tak ?
-Jasne, zgadza się
-To usiądź tutaj na krześle, bo jest dobre światło
-Nie ma problemu - usiadłam na krześle, zamknęłam oczy, a młoda kobieta zajęła się moim makijażem. Skończyła i podała mi lusterko.
-Mam nadzieje, że się spodoba
-Jest idealny, bardzo Ci dziękuje
-Nie ma za co, do widzenia
-Do widzenia - opuściła mój pokój
-Zuzia jest 14:10, ubieramy się
-Ok - poszłam do łazienki, założyłam białą bieliznę, a potem wyszłam i z pomocą mojej przyjaciółki założyłam suknie, dziewczyna wpięła mi welon, potem dodatki i na końcu buty.
-Marco już pojechał ?
-Tak, on i Mario są już w Kościele
-To jedziemy - przy pomocy brata i Wiki wyszłam z hotelu i wsiadłam do samochodu. Wszędzie reporterzy, ale w końcu sam Marco Reus bierze ślub. Podjechaliśmy pod Kościół, Kuba mnie prowadził, a Wiki trzymała moją suknie. Przy dużej pomocy ochroniarzy doszliśmy bezpiecznie do środka, drzwi się zamknęły i już nic się nie liczyło. Liczył się tylko, stał na początku, czekając na mnie. Powoli do niego doszłam, Wiki stanęła na przeciwko Mario, "pożegnałam się" z Kubą i Marco złapał moja dłoń.
-Pięknie wyglądasz - ucałował mnie w policzek
-Dziękuje - zajęliśmy swoje miejsca, wysłuchaliśmy księdza i za chwile recytowaliśmy przysięgę małżeńską.
-Ja Zuzanna biorę Ciebie Marco za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Ja Marco biorę Ciebie Zuzanno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci - uśmiechaliśmy się do siebie, ale byliśmy też wzruszeni
-A teraz poproszę obrączki - Mario podał mu kupione przez nas obrączki
-Marco przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Duch Świętego - mówiłam wsuwając obrączkę na palec Marco
-Zuzanno przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, a imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - Reus wsunął mi na palec obrączkę,a mi pojedyncze łzy spłynęły po policzkach
-Ogłaszam Was mężem i żoną. Może Pan pocałować żonę - mój mąż (jak to pięknie brzmi :D) złożył czuły pocałunek na moich ustach. Po skończonej mszy złożyliśmy swoje podpisy na potrzebnych dokumentach i opuściliśmy Kościół. Wszyscy zaczęli bić brawo, reporterzy robili nam zdjęcia, ochroniarze próbowali ich powstrzymać, ale zdjęcia i tak były robione. Wsiedliśmy razem z świadkami do samochodu i udaliśmy się na sale. Ustaliliśmy, że tam goście złożą nam życzenia. Dojechaliśmy bez problemu, mój mąż pomógł mi wysiąść z auta. Kiedy już wszyscy goście przyjechali to stanęli w kolejce, aby złożyć nam życzenia. Trwało to dość długo, ale wreszcie się skończyło. Wszyscy nasi goście usiedli na swoich miejscach, a my zostaliśmy, żeby chwile porozmawiać.
-Kochanie, jak się czujesz ?
-Szczęśliwa, zadowolona, podekscytowana
-Mam to samo - przytulił mnie
-Chodźmy do nich, bo jeszcze Mario coś pomyśli
-Hahah, kocham Cię - pocałował mnie, a potem poszliśmy na sale.
~Two Hours Later~
Wesele zaczęło się rozkręcać, fajna muzyka, alkohol, taniec. Jako panna młoda będę musiała zatańczyć ze wszystkimi, no ale dam rade.
-Mogę prosić panią Reus do tańca ? - podszedł do mnie Piszczek
-No i po co tak oficjalnie ? - zaśmiałam się - jasne, że tak
-Tam jakoś samo wyszło - dołączyliśmy do tańczących, Łukasz subtelnie mnie objął i bujaliśmy się w rytm muzyki - pięknie wyglądasz
-Dziękuje - uśmiechnęłam się szczerze
-Moja kolej - podszedł do nas Marco
-Masz racje, oddaje Ci Twoją żonę - przytuliłam się do blondyna
-Zuza mój ojciec był na ślubie
-Jak to ?
-Mario go widział w Kościele
-Chcesz mu wybaczyć ?
-Po tym co o Tobie powiedział to nie, ale ...
-Ale z drugiej strony to Twój ojciec
-Nie kotku, to już nie jest mój ojciec - nie zauważyliśmy, że kołyszemy się sami na parkiecie
-Gorzko, gorzko, gorzko ! - usłyszeliśmy gości
-Słyszysz ?
-Tak - Marco mnie pocałował, a wszyscy bili brawo. Oderwaliśmy się od siebie i wróciliśmy do stolika
-Zuza mogłybyśmy dokończyć naszą rozmowę ? - szepnęła mi do ucha Ania
-Jasne - wstałam i wyszłyśmy na zewnątrz - co się dzieje ?
-Ja po prostu chciałam Ci powiedzieć, że jestem w ciąży
-Na prawdę - ucieszyłam się
-Tak - delikatnie się uśmiechnęła, a ja ją przytuliłam
-Gratuluje, Robert już wie ?
-Nie, tak na prawdę to Ty jesteś pierwszą osobą, której powiedziałam
-Miło mi - zaśmiałam się - który tydzień ?
-Piąty tydzień
-Bardzo się cieszę
-Ja również, nawet nie wiesz jak bardzo
-Wierze na słowo
~Night~
Za 5 minut północ, wszyscy goście na zewnątrz. Staliśmy razem z Marco, Anią i Robertem, kiedy wreszcie wybiła ta magiczna godzina, naszym oczom ukazały się przepiękne fajerwerki. Ania i Robert byli bardzo zdziwienie, ale i szczęśliwi.
____________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam dodaje dzisiaj. W przyszłym tygodniu dodam 50 rozdział, epilog i koniec. Pozdrawiam :*

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 48.

* Marco *
-Marco ! Obudź się - ktoś mną potrząsał. Niechętnie otworzyłem oczy i zobaczyłem uśmiechniętą Zuzę ?!
-Zuza ?!
-Nie, Duch Święty - zaśmiała się - już po 10, więc wstawaj
-Ty żyjesz ?! - zdziwiony usiadłem na łóżku - o bożee to był tylko sen
-Kotku wszystko w porządku ?
-Gdzie my teraz jesteśmy ?
-W mieszkaniu Ani i Roberta w Warszawie, dzisiaj o 17:30 mamy lot do Dortmundu
-Czyli jest początek stycznia ?
-Tak - usiadła obok mnie i się przytuliła - opowiesz mi jaki miałeś sen ?
-Jasne - opowiedziałem jej wszystko ze szczegółami - ja myślałem, że to wszystko jest prawda
-Nie przejmuj się, już jest okey. Jesteśmy razem, wrócimy do Niemiec i wszystko będzie normalnie
-Nie dałbym sobie rady bez Ciebie
-Nie zamierzam odchodzić
-Mam nadzieje - pocałowałem ją
-Chodź do kuchni, zrobimy śniadanie
-Z Tobą zawsze
* Zuza *
Poszliśmy do kuchni, przyrządziliśmy wspólne śniadanie, które po chwili zjedliśmy.
-Kochanie zrobisz coś dla mnie ?
-To zależy co - puściłam mu oczko
-Śniło mi się, że poroniłaś i ... - nie dałam mu dokończyć
-I chcesz, żebym zrobiła test ciążowy, tak ?
-No tak - delikatnie się uśmiechnął
-Nie ma problemu, tylko musimy iść do apteki
-To może poszłabyś sama, a ja bym pobiegał ?
-Spoko, mi pasuje - ogarnęliśmy się, ja wyszłam do apteki, a on pobiegać. Weszłam do budynku, stanęłam w dość dużej kolejce, czekałam na swoją kolej. Po 15 minutach czekania nadeszła moja kolej.
-Dzień dobry, co podać ?
-Poproszę test ciążowy
-Jeden ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-11,60 - kobieta podała mi opakowanie, schowałam je do torebki, zapłaciłam i wolnym krokiem wróciłam do mieszkania. Od razu poszłam do łazienki, wykonałam test i musiałam poczekać 10 minut. Czas dłużył mi się strasznie, ale w końcu mogłam sprawdzić. Pojawiła się tylko jedna kreseczka, negatywny. Przez chwile się zastanawiałam czego tak na prawdę się spodziewałam, przecież to oczywiste, że nie jestem w ciąży. Usiadłam na kanapie w salonie i oglądałam telewizje.
-Jestem - do mieszkania wszedł Reus - wezmę prysznic i pogadamy
-Okey, czekam - spojrzałam na zegarek 12:48, jak ten czas szybko leci. O 16 musimy być na lotnisku, więc myślę, że zdążymy zjeść obiad i pojedziemy.
-O czym myślisz ?
-Marco, przestraszyłeś mnie !
-Przepraszam - przytulił mnie
-Zrobiłam test
-I co ?
-Negatywny
-Tak myślałem, trochę szkoda
-Wiem, ale obiecuje, że kiedyś zostaniesz ojcem
-W to akurat nie wątpię
-Hahahahhahaha - zaśmiałam się - za to Cię kocham
-Tylko za to ? - zrobił smutną minę
-Nie tylko - pocałowałam go
-Mam nadzieje
-Powinieneś być tego pewien
-Masz racje, jestem tego pewien w 100 %
-Marco ja chyba pojadę teraz do Marcina
-Jechać z Tobą ?
-Nie, muszę to załatwić sama. Będę za godzinkę
-Ok - zabrałam torebkę, ubrałam się i pojechałam samochodem Ani do szpitala. Weszłam do sali mojego byłego, ale łóżko było puste, więc poszłam do pokoju lekarskiego
-Dzień dobry
-Słucham, co panią sprowadza ? - zapytał oschle młody mężczyzna
-Ja się chciałam zapytać co z Panem Marcinem ... - przerwał mi
-Tym chorym na białaczkę ?
-Tak - przytaknęłam
-Zmarł dzisiaj nad ranem. Przykro mi
-Ale jak to ?! - zadziwiłam się - wczoraj z nim rozmawiałam, było dobrze
-Nie mogę udzielić pani więcej informacji
-Dobrze dziękuje, do widzenia
-Do widzenia - wyszłam ze szpitala, wsiadłam do samochodu, ale nie odjechałam, tylko patrzyłam w kierownice. W końcu się ogarnęłam, odpaliłem auto i odjechałam do domu, jak dojechałam to była już 14:13. Weszłam do mieszkania, przywitałam się z ukochanym i zajęłam się obiadem, Marco w tym czasie przyniósł nasze walizki i nakrył do stołu. Podałam obiad, szybko go zjedliśmy, posprzątaliśmy, sprawdziliśmy czy wszystko mamy i przed 16 pojechaliśmy na lotnisko, zamówioną wcześniej taksówką. Przeszliśmy przez wszystkie formalności, wsiedliśmy do samolotu i dolecieliśmy do naszego kochanego Dortmundu. W domu byliśmy o 20:30, ale byliśmy tak zmęczeni, że wzięliśmy tylko prysznic, a potem spać.
~Next Day~
Wstałam o 9, ubrałam się, zrobiłam nam śniadanie. Posprzątałam trochę w domu, bo niby kilka dni nas nie było, ale w niektórych miejscach było trochę kurzu. Cały czas myślałam czemu Marcin zmarł, przecież wszystko było w porządku, ale stwierdziłam, że to nie moja sprawa, jasne kiedyś byliśmy blisko, ale to dawno i nie prawda.
-Zuza zaprosiłem dzisiaj Lewandowskich na obiad, bo trzeba im oddać klucze i podziękować
-Dobrze, że o tym pomyślałeś, a na którą ich zaprosiłeś ?
-Na 15:30, a wcześniej moglibyśmy pójść na jakiś film do kina
-A możemy iść jutro do kina ? Dzisiaj muszę przygotować obiad, zrobić pranie, zakupy
-Jasne, tego nie przewidziałem
-Przepraszam - przytuliłam się do niego
-No co Ty, nie gniewam się - objął mnie - usiądźmy, chce o czymś pogadać
-Coś ważnego ?
-Nawet bardzo - na jego słowa trochę się przestraszyłam, ale zaryzykowałem. Usiedliśmy na kanapie i czekałam na rozwój rozmowy.
-Słucham
-Powiem Ci wszystko po kolei, ale mi nie przerywaj
-Obiecuje
-Ten sen dużo mi uświadomił wiem jak to zabrzmi,mąkę on był bardzo realistyczny i dalej nie moge uwierzyć w to co się teraz dzieje. Znamy się nie cały rok, jesteśmy zaręczeni, kochamy się i myśle, że to czas na kolejny krok, czyli ślub. Ja wiem, że jesteśmy jeszcze młodzi, ale ja jestem pewien, że chce spędzić z Tobą resztę życia i jesteś ta jedyną, najważniejszą. Jesteś gotowa mnie poślubić ?
-Tak - odparłam bez chwili zastanowienia - kocham Cię
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi na Tobie zależy
-Mam pewien pomysł na datę ślubu
-W takim razie zamieniam się w słuch
-Powiem Ci później - pocałowałam go w policzek
-No dobrze
-Która jest godzina ?
-13:01
-Co ?! - poderwałam się z kanapy - pojedziesz na zakupy ?
-Ok, tylko daj mi listę zakupów
-Jest na stole w kuchni
-To ja lecę - chłopak wyszedł z domu, a ja poszłam zrobić pranie. Posortowałam brudne ubrania i wstawiłam pierwsze pranie. Potem poszłam na dół, nakryłam do stołu na 4 osoby i zabrałam się za robienie obiadu. Brakowało mi kilku składników, więc jak tylko Marco wrócił to dokończyłam. Punkt 15:30 zadzwonił dzwonek do drzwi, mój narzeczony poszedł otworzyć, a ja postawiłam wszystko na stole
-Pięknie pachnie - powiedziała Ania wchodząc do jadalni.
-Dziękuje - przywitałam się z nią i jej mężem, a potem usiedliśmy do stołu. Jak skończyliśmy już jeść to przeszliśmy do salonu
-Bardzo Wam dziękujemy za użyczenie nam mieszkania i auta - wręczyłam Robertowi klucze
-Nie dziękujcie, od tego ma się przyjaciół
-Jesteście kochani i bardzo nam pomagacie
-Oj tam żaden problem
-Zuza, jak Marcin ? - spytała karateczka
-Zmarł
-Przykro mi, a jedziesz na pogrzeb ?
-Pomyślimy jak mamy jechać, to razem - Reus objął mnie ramieniem
-Miło widzieć Was szczęśliwych
-Zawsze jesteśmy szczęśliwi - uśmiechnęliśmy się
-Chcecie nam coś powiedzieć ?
-Dzisiaj postanowiliśmy, że bierzemy ślub
-No to czemu nic nie mówicie ? Gratulacje - przytulili nas
-Opowiadajcie co tam u Was
-Po staremu, wszystko dobrze
-To świetnie - ucieszyłam się
-Wiecie co, trzeba uczcić Wasz ślub
-Robert jak to uczcić ?
-Jutro idziemy do klubu
-Ok, pasuje nam
_______________________________________________________________________
NIESPODZIANKA !!! Postanowiłam dokończyć tego bloga, ale nie mogłam uśmiercić Zuzy, więc chciałam Wam zrobić niespodziankę, mam nadzieje, że mi się udała :* Chce jak najszybciej dokończyć tego bloga, żeby zacząć następnego, więc na tym blogu następny pojawi się w ten piątek. Pozdrawiam 

wtorek, 26 listopada 2013

ZAPRASZAM

Zapraszam na mojego kolejnego bloga. Na razie są tylko bohaterowie, bo jak dobrze wiecie mam szlaban :) Blog jest o Ani Stachurskiej i Robercie Lewandowskim :) Pozdrawiam 


PS.Co do rozdziału na tym blogu to postaram się dodać jutro lub w czwartek.



niedziela, 10 listopada 2013

ZAWIESZAM

Bardzo bardzo Was przepraszam, ale muszę zawiesić blogi, ponieważ mam szlaban i nie dam rady dodawać rozdziałów, a po drugie jeszcze nie zdecydowałam co mam zrobić z tym blogiem. Obiecuje, że jak coś zdecyduje, napisze i będę mogła to dodam rozdział i już nie będzie się liczyło czy to piątek czy to poniedziałek. Postaram się wrócić jak najszybciej. Pozdrawiam :* 





BARDZO WAŻNE

Mam do Was ważne pytanie, wiem, że w ostatnim rozdziale sporo namieszałam. Niektórym nie podoba się śmierć Zuzy, ale jedna z Was stwierdziła, że to dobry pomysł. Dlatego mam pytanie, czy chcecie, żeby następny to był Epilog czy mam zrobić jeszcze kilka rozdziałów. Czy ktoś będzie to jeszcze czytał ? Zostawiam Wam do podjęcia decyzje. Pozdrawiam


piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 47.

* Narracja 3-osobowa *
Respirator do którego podłączona była dziewczyna zaczął piszczeć oznajmiając, że jej serce przestaje pracować. W sali pojawiają się lekarze, pielęgniarki, jej narzeczony załamany siada na korytarzu. Walka o życie młodej blondynki z minuty na minutę jest coraz cięższa, nie daje się przywrócić akcji serca. Masaż serca, defibrylator, podniesione krzyki lekarzy, ale to nic nie daje. Nagle jej serce podejmuje walkę, na chwile wszystko się normuje, lecz zaraz znowu przestaje bić. Z każdą chwilą nadzieje mijają, na korytarzu pojawia się jej brat, znajomi, narzeczony nadal czeka na jakąkolwiek informacje. Respirator pokazał delikatny ruch, lekarze walczą jeszcze bardziej, lecz niestety to nic nie daje. Dziewczyna umiera.
-Czas zgonu 22:03 - mówi lekarz prowadzący zdejmując rękawiczki. Wyszedł na korytarz gdzie czekali jej najbliżsi, nie potrzeba było, żadnych słów, jednej ruch głową, spowodował fale łez u wszystkich. Marco Reus piłkarz, który nigdy nie był zakochany stracił miłość swojego życia, pod wpływem emocji przewrócił kilkanaście krzeseł i wyszedł ze szpitala. Przed wejściem czekał na niego tłum dziennikarzy.
-Co z pańską narzeczoną ?
-Obudziła się ?
-Jak się czuje ?
-Kiedy opuści szpital ?
-Pogodziliście się ?
Wszystkie pytania przygnębiły go jeszcze bardziej, łzy zalśniły w jego oczach, a potem spłynęły po policzkach.
-Nie żyje - wypowiedział te dwa słowa ze ściśniętym gardłem, minął wszystkich nie zwracając uwagi na ich kolejne pytania. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał z piskiem opon, wbiegł do domu, a potem do garderoby. Usiadł na podłodze wśród jej ubrań, czuł zapach jej ulubionych perfum, zamykał oczy i widział jej uśmiech. Ich ostatnia spędzona chwila to kłótnia, do końca życia będzie żałował, ale będzie miał też wyrzuty sumienia. Będzie myślał, że ten wypadek zdarzył się przez niego. Tylko czy to był tylko wypadek ... ?
Tymczasem jej najbliżsi w fatalnym stanie opuścili szpital, wszyscy bez wyjątku płakali, stracili jedną z ważniejszych osób. To mogło przydarzyć się każdemu, ale przytrafiło się jej. Młodej 19 letniej dziewczynie, która miała przed sobą całe życie, planowała założyć rodzinę, lecz wszystko szlak trafił. Znajomi rozjechali się do swoich domów, ale obiecali sobie, że pojadą do swojego przyjaciela następnego dnia. Muszą mu w końcu jakoś pomóc w tej fatalnej dla wszystkich sytuacji, nie można zapomnieć o śmierci najbliższej osoby od razu, ale trzeba żyć dalej, a przynajmniej się starać.
Agata i Kuba Błaszczykowscy odebrali córkę od opiekunki, ale nie mieli siły ani ochoty na zabawę, więc włączyli jej bajkę, a sami udali się do kuchni, żeby porozmawiać o tym co się stało.
-Cały czas nie mogę w to uwierzyć - chlipała blondynka
-A co ja mam powiedzieć to moja siostra, jak ja to powiem babci ?
-Kuba ona nie może dowiedzieć się z gazet czy telewizji, trzeba lecieć do Polski
-Marco będzie chciał, żeby pogrzeb odbył się w Dortmundzie
-W takim razie trzeba ją ściągnąć tutaj
-Pojadę po nią, jutro po południu wyjadę
-Kuba, ale przecież jesteś w żałobie, zestresowany, a to jest daleko
-Agata wiem, ale to jest nasza babcia, jak dowie się z telewizji to będzie załamana
-Zadzwoń do niej, powiedz to bardzo delikatnie, a na jutro po południu możesz zarezerwować bilet lotniczy
-Może masz racje
-Mamo ! - słychać było krzyk Oliwki
-Idę kochanie - kobieta poderwała się z krzesła i pobiegła do córki, która ją zawołała. Piłkarz zrobił dwie herbaty i przygotował leki uspokajające.
Ewa i Łukasz Piszczek nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić. Siostra ich przyjaciela zmarła, zostawiając w rozpaczy wiele ważnych osób. Dotarli do domu, Łukasz zaniósł małą Sarę do jej pokoju, bo zdążyła usnąć w samochodzie. Zapłakana Ewa usiadła w salonie na podłodze, opierając się o szafkę, łzy kapały na podłogę, a kobieta nie potrafiła ich opanować.
-Ewciu - mąż ją przytulił - to trudna sytuacja dla wszystkich, ale musimy jakoś dać rade. Ułoży się, musisz się ułożyć
-Łukasz, ona nie żyje, nie wróci. To wszystko przez głupie nieporozumienie
-To nie jest niczyja wina, lekarze robili co mogli, ale widocznie obrażenia były zbyt poważne
-Mówisz jakby Cię to nie obchodziło ! - krzyknęła i uciekła z salonu
Ann i Mario wrócili do mieszkania, modelka od razu odwołała wszystkie castingi, pokazy i sesje, a chłopak obiad u rodziców. Ich przyjaciel był najważniejszy, a w szczególności teraz, kiedy jego narzeczona zmarła. Para postanowiła przygarnąć do siebie blondyna, w końcu w domu wszystko będzie mu się kojarzyło z Zuzą.
-Ann kotku nie płacz - objął ją
-Przestanę jak Ty też nie będziesz
-Przepraszam, masz prawo płakać, a raczej mamy prawo. Zuza była dla mnie jak siostra
-Mario to nie może być prawda, ona była taka młoda, zakochana
-Wiem, też nie mogę w to uwierzyć. Marco jest załamany
-Dobrze, że weźmiemy go do siebie
-O ile się zgodzi
-Mario on musi, najwyżej masz go zmusić
-Obiecuje kochanie
-Pójdę przygotować pokój gościnny
-Dobrze
Ania i Robert Lewandowscy wrócili do swojego apartamentu, karateczka była w strasznym stanie, zapłakana, roztrzęsiona, obwiniała się o śmierć swojej najlepszej przyjaciółki. Mąż wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, położył się obok niej i starał się ją jakoś pocieszyć.
-Ania to nie Twoja wina
-Robert, przecież jakbym jej nie powiedziała wtedy w nocy to nie byłoby tego wypadku
-Nie możesz się obwiniać, zrobiłaś to co uważałaś za słuszne, ale nie zmusiłaś jej też, żeby przyjechała
-Ja tylko chciałam, żeby wszystko się ułożyło, żeby byli szczęśliwi
-Wiem, kochanie, ale już spokojnie. Nie obwiniaj się, proszę Cię
-Przepraszam
-Aniu nie masz za co. Odpocznij, a ja zrobię jakąś herbatę
-Dziękuje - brunet wyszedł z sypialni, a karateczka dalej płakała
Marco Reus mimo, że był twardym mężczyzną nie potrafił powstrzymać łez nawet na chwile. Wszystko w jego pięknym, dużym domu przypominało mu o zmarłej już narzeczonej. Blondyn rozrzucił wszystkie jej ubrania po garderobie, wylał perfumy, zrzucił zdjęcia ze ścian. W całym domu był ogromny bałagan, chaos, ale jemu to nie przeszkadzało. Wyjął piwo z lodówki i usiadł na kanapie, jego jedyne marzenie teraz to zapomnieć, upić się i jak najszybciej zobaczyć się z największą miłością swojego życia.
~One Week Later~
Dziś miał się odbyć pogrzeb Zuzanny Błaszczykowskiej, rodzina, przyjaciele, drużyna Borussii Dortmundu, część Reprezentacji Polski, fani. Wszyscy pojawili się w Dortmundzkim kościele, oczywiście nie wszyscy się zmieścili i nie wszyscy zostali wpuszczeni, ale pogrzeb to pogrzeb nikomu nie można zabronić w nim uczestniczyć. Marco Reus nie mógł się pozbierać po śmierci Zuzy, nie chodził na treningi, z nikim nie rozmawiał. Jedyne na co się zgodził to zamieszkać u swojego przyjaciela, ale nie wychodził ze swojego pokoju gościnnego, żadne z jego przyjaciół nie potrafiło mu pomóc. Jurgen Klopp, który traktuje swoich piłkarzy jak najbliższą rodzinę, zrozumiał tą sytuacje, a nawet próbował rozmawiać z chłopakiem, ale nic to nie pomogło. Wszyscy ubrani w czarne stroje pojawili się pod kościołem o 12:30, msza zleciała bardzo szybko, a potem uczestnicy pogrzebu udali się na cmentarz. Kiedy ksiądz skończył mówić, oddał głos Jakubowi Błaszczykowskiemu.
-Nie wiem od czego mam zacząć, ponieważ dalej nie mogę uwierzyć w to, że moja ukochana, mała siostrzyczka zmarła. Ten wypadek był dla nas wszystkich szokiem, do końca byliśmy pewni, że wszystko się ułoży, a nawet w dniu śmierci było lepiej. Zuza była młoda, energiczna, wszystkich starała się pomóc, dobro innych stawiała ponad swoje. Wiele razy ratowała mnie od różnych złych decyzji, ale ja też jej pomagałem, oddałbym wszystko, żeby teraz siedzieć z nią w domu. Niektóre decyzje podejmowała pochopnie, ale jak wszystko przemyślała na spokojnie, poukładała sobie wszystko w głowie wracała i potrafiła sama przeprosić. Pamiętam jak kilka lat temu w święta Bożego Narodzenia składała mi życzenia była taka radosna, uśmiechnięta, ale widziałem, że coś było nie tak. Okazało się, że kilka godzin wcześniej pokłóciła się ze swoją najlepszą przyjaciółką, nie widziałem jak mam jej pomóc, ale coś tam jej doradziłem. Dziękowała mi potem chyba z milion razy, mimo tego, że zrobiłem to z miłości do niej. Była jedną z ważniejszych kobiet w moim życiu, dlatego nigdy nie spodziewałem się, że będę przemawiał na jej pogrzebie. Dziękuje - łzy spływały po jego policzkach, ale nie wstydził się tego, jego siostra zmarła, a on miał udawać, że nic się nie stało ? Nigdy by tego nie zrobił. Wszystkie osoby odeszła z cmentarza, został tylko Marco i Ania Lewandowska, obydwoje obwiniali się za to co się stało, lecz nie widzieli, że za wypadkiem stoi jedna znienawidzona przez wszystkich osoba. Obydwoje płakali, jednak kobieta stwierdziła, że zostawi przyjaciela, w końcu to on jest najbardziej pokrzywdzony w tym wszystkim.
-Dlaczego mi to zrobiłaś ?! Miałaś walczyć, obudzić się, mieliśmy być szczęśliwi, zacząć wszystko od nowa. Dlaczego w ogóle wsiadłaś do tego cholernego samochodu ?! Było późno, Ty byłaś zmęczona, zdenerwowana, mogłaś o tym przez chwile pomyśleć, zadzwonić do mnie, wyjaśniłbym Ci to przez telefon, albo Skypa. Kurwa Zuza musiałaś ?! Wiesz jak ja się teraz czuje, jak my wszyscy się czujemy, zostawiłaś nas, tak po prostu. Zresztą zawsze tak robisz do Berlina wyjechałaś bez pożegnania, nikomu nic nie powiedziałaś, no może oprócz Ani i Roberta, ale jakbyś im nie powiedziała to nikt by nie wiedział czy żyjesz. Kochanie proszę Cię ja nie chce, żeby to się tak skończyło, nie teraz, nie tak szybko. - z każdym słowem płakał coraz bardziej, ale było trudne do opanowania, już nawet ich nie wycierał, bo to nie miało sensu.
__________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM !!! Wiem, zabijecie mnie :/ niektóre znają mój adres, więc zaczynam się bać o swoje życie :( To był najcięższy rozdział, jaki pisałam i wiem, że to głupio zabrzmi, ale jak go czytałam tuż przed dodaniem to się popłakałam :( Obiecuje, że to jeszcze nie koniec bloga, chociaż może następny rozdział to będzie epilog. Nie wiem, jeszcze nie zdecydowałam. Pamiętajcie, że Was kocham :* Pozdrawiam 

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 46.

* Ania *
~Next Day~
Wstałam z samego rana, bo Robert miał trening na 8. Zrobiłam mu śniadanie i jak był po prysznicem to wyszłam biegać. Przebiegłam 5 kilometrów, wróciłam do domu, przebrała się o pojechałam do szpitala. Przywitałam się z pielęgniarkami, zamieniłam kilka zdań z lekarzem i skierowałam się do sali numer 11.
-Cześć piękna - cmoknęłam ją w policzek - rozmawiałam z lekarzem, podobno już jest lepiej, jutro albo pojutrze będą Cię wybudzali. Marco przyjedzie do Ciebie po treningu, a ja będę się Tobą opiekowała podczas jego nieobecności - zaśmiałam się - będziesz musiała ze mną wytrzymać. Musimy pogadać wariatki, chociaż znając Reusa będzie siedział przy Tobie i się nie dopcham - zadzwonił mój telefon, więc szybko wstałam i odebrałam.
-Halo ?
-Hej Aniu, mówi Marco
-Cześć, a Wy nie na treningu ?
-Mamy przerwę
-To pozdrów chłopaków, a coś się stało, że dzwonisz ?
-Nie, chciałem tylko zapytać czy coś się zmieniło ?
-Niestety nie, ale lekarz mówił, że jest poprawa
-To dobrze, ja będę od razu po treningu
-Nie ma sprawy. Czekamy na Ciebie
-Muszę kończyć. Pa
-Pa - rozłączyłam się i spojrzałam na blondynkę - cały czas o Ciebie pyta. A może chcesz posłuchać muzyki ? Po cichu włączyłam "
Waiting All Night", złapałam dziewczynę za rękę i sobie nuciłam piosenkę. Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, że piosenka się skończyła. Chciałam wstać, ale wydawało mi się, że Zuza ścisnęła moją dłoń.
-Słyszysz mnie ? Zuzia obudź się, chcesz jeszcze raz posłuchać tej piosenki ? To chyba dobrze na Ciebie działa. - kilka razy puściłam jeszcze tą piosenkę, ale już nic się nie działo. W między czasie zjadłam posiłek, który przygotowałam sobie w domu.
* Marco *
Wstałem rano i chciałem odpuścić trening, ale przecież jakby Zuzka się o tym dowiedziała to by mnie zabiła. Ubrałem się, wziąłem torbę treningową i pojechałem na trening. Szło mi całkiem nieźle, robiłem to dla niej to mi dodawało siłę  Trening trwał ponad 2,5 godziny, więc po nim byłem wyczerpany, poszedłem po szatni, wziąłem prysznic, założyłem swoje ciuchy i pojechałem do szpitala, drodze kupiłem mały bukiet różyczek. Zaparkowałem auto, wziąłem bukiecik i wszedłem do budynku, wjechałem windą na odpowiednie piętro i wszedłem do sali.
-Cześć Aniu - przytuliłem ją, a potem pocałowałem swoją narzeczoną
-Marco wyjdźmy na chwilkę, chce Ci coś powiedzieć
-Coś się stało ?
-Chyba tak - wyszliśmy z sali i usiedliśmy na krzesełkach na korytarzu - jak zakończyliśmy rozmowę, to puściłam muzykę i wydawało mi się, że Zuza ścisnęła moją dłoń
-Mówiłaś lekarzowi ? - uśmiechnął się
-Tak, ale powiedział, że tak może się zdarzać
-No, ale to nie może być przypadek
-Wiem, dlatego pilnuj jej, rozmawiaj z nią. Jesteś dla niej ważny, może pod wpływem Twojego głosu coś się zmieni. Lekarz mówił, że zna takie przypadki
-Bardzo Ci dziękuje
-Nie dziękuje - uśmiechnęła się - zabiorę tylko swoje rzeczy i Was zostawiam
-Ok - weszliśmy do sali, dziewczyna wzięłam swoje rzeczy i pojechała do domu, a ja usiadłem na stołeczku i złapałem ją za rękę.
-Kochanie czy możesz zrobić mi tą przyjemność i się wreszcie obudzić ? Tęsknię za Twoim uśmiechem, spojrzeniem, głosem. Dziewczyno kocham Cię, nie masz wyjścia. Ania mówiła, że coś się stało jak słuchałyście muzyki, Ty na prawdę nas słyszysz, a skoro tak to czemu się nie budzisz ?! Wiem, miałaś poważny wypadek, ale jest lepiej, pomożemy Ci, zajmiemy się Tobą. Tylko wróć do nas, a w sumie nie do nas, masz wrócić do mnie. Musisz wiedzieć, że Cię nie zdradziłem, ja chciałem zrobić Ci niespodziankę, to była organizatorka ślubów. Chciałem tylko, żebyś została moją żoną, nic więcej. Pewnie teraz powiedziałabyś, że chcesz tego, ale jesteś młoda, nie chcesz podejmować tej decyzji pod presją, dlatego nie zapytałem. Zuzka słyszysz mnie, więc chce Ci coś powiedzieć, nie mam pojęcia czy będziesz to pamiętała, ale jednak spróbuje. Byłaś w ciąży, nie wiem czy wiedziałaś, ale teraz to już najmniej ważne, kochanie tak strasznie mi przykro, gdybym wiedział gdzie jesteś sam bym po Ciebie pojechał, nic by Wam się nie stało. Bylibyśmy prawdziwą rodziną, taką o jakiej marzyłaś. Chodzę na treningi dla Ciebie, ale jak się poddasz to nie wrócę do piłki, kocham to co robię, ale gdyby nie Ty to na pewno olewałbym jakieś treningi, pilnowałaś mnie, wspierałaś po porażkach, cieszyłaś się z moich wygranych. Nie może Cię zabraknąć na trybunach, przecież wiesz jak Twoja obecność na mnie działa. Zrobię wszystko, żebyś się obudziła, załatwię najlepszą opiekę, rehabilitację, wszystko co będzie potrzebne. Będziesz w lepszej formie niż wcześnie, już ja się o to postaram.
-Witam panie Reus - do sali wszedł lekarz - zabieramy Pana ukochaną na badania, może Pan pójść do bufetu, albo chociaż po kawę, bo to trochę potrwa
-A ile mniej więcej ?
-Niech pan przyjdzie za pół godziny
-Dobrze - opuściłem sale, poszedłem do bufetu, zjadłem coś ciepłego, porozmawiałam chwile z Mario i wróciłem pod sale. Numer sali to nie może być przypadek, w końcu 11 jest moją szczęśliwą liczbą, Zuzia też ją uwielbia, a ja nie wierze w takie przypadki.
* Zuza *
Oślepiające światło, ból, sygnał karetki wszystko pojawiało się w głowie powoli, podniesione głosy lekarzy i cichy, spokojny głos jego ... Nie mam pojęcia kto to jest, ale musi być ważny skoro mówi do mnie tak czule. Obrazy powoli znikają, pojawiają się kolejne. Garderoba, ładne sukienki, buty, długo wybieram i się zastanawiam, potem robię makijaż, za chwile wychodzę z domu. Pod bramą stoi samochód z przyciemnianymi oknami, wsiadam na miejsce pasaże, a prowadzi blondyn. Nie widzę jego twarzy, tylko fryzurę i fragment sylwetki, próbuje sobie przypomnieć skąd mogę go znać, ale nic pustka, czarna plama zamazuje moje myśli, wspomnienia. Wszystko. Przyjechaliśmy do restauracji, jedliśmy kolacje, w tle leciała spokojna muzyka, ale jego twarz, cały czas była zamazana, nie mogłam sobie nic przypomnieć. Nagle puszczają szybszą piosenkę, chłopak prosi mnie do tańca, chcę złapać jego dłoń, ale sprawia mi to ból. Prawie mi się udaje, ale wszystko zaczyna znikać, chłopak, restauracja, pojawia się tylko głos. Słyszę ciepły, ładny, ale kobiecy głos. Ona łapie mnie mocno za dłoń, coś do mnie mówi, puszcza ta samą piosenkę co była w restauracji. Chce ja zobaczyć, otworzyć oczy, ale nie mogę, wszystko jest takie bolesne, powieki ciężkie nie mogę nic zrobić.
* Marco *
Zrobili jej badania, więc z powrotem wszedłem do pomieszczenia, oznaczonego numerem 11. Coś się zmieniło, wystarczyło na nią spojrzeć, żebym wiedział. Wyglądała jakby miała się zaraz obudzić, nie była już taka, a nawet na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, właśnie taką ją kochałem. Śliczna, naturalna, nawet te zadrapania nie były w stanie przyćmić jej urody. Chociaż nawet jeśli, to przecież nie wygląd się liczy, ale charakter, no właśnie charakter niby jest skromna, cicha, kochana, ale jak się wkurzy to potrafi krzyknąć, taka cicha woda, ale każdy ma swoje drugie oblicze. Stwierdziłem, że skoro niedługo będą ją wybudzać to nie może się obudzić w takim bladym, białym, nijakim pomieszczeniu. Wybiegłem szybko ze szpitala i pojechałem do kwiaciarni, kupiłem najpiękniejsze i najbardziej kolorowe kwiaty, zabrałem z domu wazony, pojechałem z powrotem do szpitala. Pielęgniarki i lekarz zgodzili się, żeby w sali Zuzy stały kwiaty, nalałem do każdego wazonu zimną wodę, potem włożyłem kwiaty i postawiłem w różnych miejscach. Od razu w sali było ładniej, weselej, usiadłem na krześle i złapałem jej ciepłą dłoń, pierwszy raz od wypadku poczułem, że wszystko się ułoży, że ona zaraz się obudzi. Robiło się już późno, więc zacząłem się zbierać, miałem już otworzyć drzwi, ale usłyszałem przerażający pisk ...
* Zuza *

Znowu ten przyjemny głos, męski, czuły głos, potem tylko cisza, spokój. Po jakimś czasie znowu go słyszę, złapał moja dłoń, ale nie potrafiłam nic zrobić. Mówił coś, a ja nic nie rozumiałam, choć tak bardzo tego pragnęłam. Czas się poddać, zakończyć walkę. Jedyne co widziałam to białe światełko, które było coraz bliżej ...
_________________________________________________________________________
Przepraszam Was bardzo, że taki krótki mi wyszedł, ale mam ostatnio problem z weną. Dodaje dzisiaj, bo jutro będę miała gości, więc nie wiem czy znajdę czas. Ten rozdział nie wyszedł mi najlepiej, ale nie piszę tego, żeby w komentarzach było, że przesadzam, tylko po prostu mi się to nie podoba. Mam nadzieje, że z Wami będzie inaczej i będziecie czekały na nowy rozdział, który już za tydzień w piątek ;) Pozdrawiam 

piątek, 25 października 2013

Rozdział 45.

~Month Later~
* Marco *
Minął miesiąc, a ja nie znalazłem Zuzy, dzwoniłem, pisałem, poleciałem nawet do Warszawy, ale to nic nie dało. Dzisiaj byłem zaproszony na obiad do Ani i Roberta, bo jak obydwoje stwierdzili na samej pizzy nie zajadę. Regularnie chodzę na treningi, ale podczas meczy gram tylko chwile, bo mi nie idzie. Było już po 14, więc się przebrałem, wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę domu Polaka. Dojechałem po 20 minutach, zostawiłem samochód na podjeździe i zadzwoniłem do drzwi, które otworzyła mi uśmiechnięta karateczka.
-Hej
-Cześć, wchodź - zaprosiła mnie gestem ręki
-Dzięki - zdjąłem kurtkę i buty, a potem poszedłem za Anią do kuchni.
-Siema - przywitałem się z jej mężem
-Siemka
-Siadajcie do stołu - zaśmiała się brunetka. Usiedliśmy do stołu, zjedliśmy pyszny obiad, a potem przenieśliśmy się do salonu.
-Miałam Ci nie mówić, ale rozmawiałam z Zuzą
-Co u niej ?
-Dobrze - uśmiechnęła się - pytała o Ciebie
-Nie umiesz kłamać - zaśmiałem się
-Mówię serio, ona na prawdę za Tobą tęskni
-Jakby tęskniła to by wróciła i mnie wysłuchała
-Marco ona wróci, rozmawiałyśmy o tym. Powiedziała, że wróci
-Powtarzacie to na zmianę od miesiąca i nic się nie dzieje
-Cierpliwości - objęła mnie ramieniem
-Ona wie, że jej nie zdradziłem ?
-Nie, myślałam, że sam chcesz jej to powiedzieć
-Niby chce, ale może to jedyny sposób, żeby wróciła
-Jak będę z nią rozmawiała to na pewno jej powiem
-Dziękuje za wszystko
-Nie ma sprawy - zaśmiali się
-To co robimy ? - zapytał Lewy
-Ja będę się już zbierał, nie chce Wam przeszkadzać
-Oj przestań - machnął ręką - nie przeszkadzasz
-Mimo wszystko jest mi głupio. Widzimy się jutro na treningu
-Jak chcesz - wstaliśmy z kanapy, doprowadzili mnie do drzwi i się pożegnaliśmy. Wyszedłem, wsiadłem do samochodu i odjechałem do domu.
* Zuza *
Rozmawiałam z Lewandowską, ale prosiła mnie, żebym weszła na Skypa ok. 21-22. Zamówiłam sobie kolacje do pokoju, obejrzałam film i weszłam na Facebooka, przeglądałam tablice i przez przypadek weszłam w jakiś artykuł. Już miałam go zamknąć, ale zobaczyłam, że są jeszcze artykuły o Marco. Otworzyłam tylko trzy z nich i zaczęłam czytać.
"KONIEC ZWIĄZKU MARCO REUSA ?
Miesiąc temu narzeczona piłkarza została przyłapana na pakowaniu walizek do samochodu. Chłopak zrobił przerwę w treningach i nie wychodził z domu. Czy to już koniec ? A może to tylko kryzys ?"
"CORAZ GORZEJ Z GWIAZDĄ BUNDESLIGI
Od rozstania ze swoją narzeczoną, Marco Reus (23 l.) bardzo się zmienił. Przez jakiś czas nie chodził na treningi, teraz rzadko kiedy gra w meczach klubowych. Unika miejsc publicznych, spotkań ze znajomymi, wywiadów. Czy uda mu się pozbierać i uratować swoją karierę ?"
"ANNA LEWANDOWSKA i MARCO REUS. PRZYJAŹŃ CZY ROMANS ?
Rozstanie z narzeczoną było trudne dla młodego piłkarza, ale od czego ma się przyjaciół. Chłopak jest częstym gościem w domu Roberta Lewandowskiego (25 l.) oraz jego żony Ani (25 l.). Czy to tylko przyjacielska pomoc ? A może Polka poczuła coś więcej do swojego przyjaciela i zdradziła swojego męża ?"

Z każdym kolejnym słowem wkurzałam się coraz bardziej. Znam Anie, Roberta, a tym bardziej Marco i ten artykuł jest tak wyssany z palca, że najchętniej bym pozwala tych co to napisali. Tydzień temu byłam w Warszawie na pogrzebie Marcina, towarzyszyła mi Wika, bo Alex musiał pojechać do Stanów, a ona nie chciała z nim jechać. Wzięłam prysznic, założyłam jakąś koszulkę i walnęłam się na łóżko. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na Skypa, było przed 22, więc jakoś bardzo się nie spóźniłam, zadzwoniłam do Ani, która po chwili odebrała.
-Cześć
-Hej, aż tak bardzo się stęskniłaś ?
-Oczywiście, że tak - zaśmiała się
-Działo się coś dzisiaj ?
-Marco był u nas na obiedzie
-Fajnie, co u niego ?
-Pytał o Ciebie, strasznie za Tobą tęskni
-Ja też tęsknię, ale nie potrafię mu wybaczyć
-Zuza muszę Ci coś powiedzieć
-Proszę Cię nie teraz
-Kochana, ale to jest bardzo ważne
-Ok, ale potem
-Niech będzie - westchnęła
-Kiedy wybierasz się do Polski ?
-Za miesiąc jadę na zgrupowanie
-Zostajesz potem w stolicy ?
-Raczej tak, a chcesz się przyłączyć ?
-Nie - zaśmiałam się - ale dzięki
-Dobra ja dłużej tak nie mogę
-Z czym ?
-Musisz wrócić do Dortmundu
-Aniu ja rozumiem, że jest 23 i jesteś zmęczona, ale żeby bredzić
-Zuzka on Cię nie zdradził
-Co ?
-Marco Cię nie zdradził
-Muszę z nim pogadać
-Nie wracaj po nocy. To daleko
-Będę rano. Pa - rozłączyłam się i szybko zaczęłam się pakować. Wywaliłam wszystkie rzeczy z szafy, spakowałam byle jak do walizek. Przebrałam się, spakowałam kosmetyki, ogarnęłam fryzurę, makijaż, zaniosłam wszystko do samochodu i wróciłam się wymeldować. Było już po 1 w nocy, ale mi to nie przeszkadzało, oddałam klucz, zapłaciłam i ruszyłam w drogę do Dortmundu. Droga była dobra, niestety tuż przed samym Dortmundem zaczął lać deszcz. Nagle usłyszałam huk i poczułam ból, który przeszywał całe moje ciało. Straciłam przytomność ...
* Marco *
Obudził mnie dźwięk telefonu, spojrzałem na zegarek 7:43. Trochę wkurzony nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo ?
-Dzień dobry dzwonię ze szpitala w Dortmundzie trafiła do nas pani Zuzanna Błaszczykowska, jest pan kimś z rodziny ?
-Tak, jestem jej narzeczonym - usiadłem na łóżku
-Pańska narzeczona trafiła do nas po wypadku, czy mógłby pan przyjechać ?
-Tak oczywiście, będę za 20 minut. Do widzenia
-Do zobaczenia - rozłączyłem się, szybko ubrałem i wybiegłem z domu. Przejechałem chyba na wszystkich możliwych czerwonych światłach i po niecałych 20 minutach udało mi się dotrzeć do szpitala. Zaparkowałem samochód i jak najszybciej poszedłem do budynku.
-Dzień dobry, przywieziono tu moją narzeczoną
-Jak się nazywa ?
-Zuzanna Błaszczykowska
-Sala numer 11, ale pani Zuzanna jest aktualnie na bloku operacyjnym
-Ale co jej jest ?
-Niestety musi poczekać pan na lekarza
-Dobrze dziękuje - uśmiechnąłem się sztucznie i poszedłem pod blok operacyjny. Usiadłem na krzesełku i czekałem na jakiekolwiek informacje na temat zdrowia Zuzi. Przez to wszystko zapomniałem kogokolwiek powiadomić, wysłałem do znajomych sms-y, żeby przyjechali do szpitala, bo Zuza miała wypadek i schowałem telefon. Siedziałem pod tą cholerną salą operacyjną i nie wiedziałem co się z nią dzieje, wyszła tylko na chwile pielęgniarka i powiedziała że operacja trwa już 2 godziny, a więcej informacji udzieli mi lekarz.
-Co z nią ? - podbiegli do mnie znajomi
-Nie wiem - wstałem z miejsca - nikt mi nie chce udzielić, żadnych informacji
-Długo już ją operują ?
-Pielęgniarka powiedziała, że 2 godziny
-Cholera, ale jak to się w ogóle stało
-To moja wina - Lewandowska się popłakała - powiedziałam jej, że jej nie zdradziłeś, a on powiedziała, że będzie rano
-To nie jest Twoja wina - Robert ją przytulił
-Jak coś jej się stanie to sobie tego nie wybaczę
-Nie mówicie tak, nic jej nie będzie - odparła spokojnie Agata, chociaż było widać, że jest jej ciężko
-Ostatni raz jak się widzieliśmy to skończyło się kłótnią - załamany usiadłem na krzesełku
-Wiecie co ja pójdę po kawę, bo tu oszaleje - Piszczek nas opuścił. Za chwile wrócił z kawą dla każdego, mijały kolejne minuty, a informacji dalej nie było. Chodziłem w kółko po korytarzu, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Operują ją już 4 godzinę, a nikt tam nie powiedział jaki jest jej stan, najchętniej nakrzyczałbym na jakąś pielęgniarkę, ale to i tak nic nie da.
-Marco usiądź
-Nie potrafię siedzieć w miejscu
-Chodząc tak w kółko i tak się niczego nie dowiesz
-Macie racje - usiadłem między Agą, a Ewą. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich lekarz w białym kitlu
-Co z nią ? - poderwałem się z miejsca
-A pan jest ... ?
-Narzeczonym
-Stan pani Zuzanny jest krytyczny, odłamek szkła przebił jej brzuch, przez co doszło do krwotoku i musieliśmy ratować jej życie
-Ale przeżyje ?
-Ta doba będzie decydująca. Na razie dziewczyna jest w śpiączce farmakologicznej
-Mogę do niej wejść ?
-Tak, ale tylko Pan. Sala numer 11
-Dziękuje - zostawiłem przyjaciół i pobiegłem do sali numer 11. Po cichu do niej wszedłem i usiadłem na krzesełku, złapałem dziewczynę za rękę i się popłakałem. Była cała poobijana i taka blada, położyłem głowe na jej brzuchu. Cały czas nie mogłem w to uwierzyć, przecież oba mogła tego nie przeżyć.
-Przepraszam mogę Panu przeszkodzić ? - do sali wszedł lekarz
-Tak, a o co chodzi ?
-Pobiegł Pan tak szybko, że nie zdążyłem przekazać Panu jeszcze jednej informacji
-Tak, więc słucham - wstałem z miejsca i podszedłem do niego
-W wyniku wypadku i krwotoku, pana narzeczona poroniła
-Jak to ?! - nie mogłem uwierzyć w to, że Zuza była w ciąży
-Bardzo mi przykro
-Mnie też jest przykro - krzyknąłem i wyszedłem z sali. Czekali tam moi przyjaciele, usiadłem obok nich i schowałem twarz w dłonie.
-Marco co się stało ? - zapytała łagodnie Ewa
-Zuza była w ciąży
-Jak to była ?!
-Poroniła - spojrzałem na nich smutnymi oczami
-Wiem, że to trudne, ale nie przejmuj się
-Będziecie mieli jeszcze gromadkę dzieci - przytuliła mnie Ann
-O ile w ogóle Zuza przeżyje
-Nawet tak nie mów, to oczywiste, że przeżyje
-Macie racje, przepraszam
-Nie przepraszaj
-Zaraz wracam, muszę się przejść - wstałem i wyszedłem ze szpitala
* Ania *
Jedliśmy z Robertem śniadanie i obydwoje dostaliśmy wiadomości, że Zuzka miała wypadek. Szybko wybiegliśmy z domu, nie dokończając śniadania, jak dojechaliśmy do szpitala to młoda była operowana. Myśleliśmy, że gorzej być nie może, ale potem okazało się, że Zuzia była w ciąży i podczas wypadku poroniła. Marco załamany poszedł się przejść, a ja stwierdziłam, że wejdę na chwile do blondynki.
-Zajrzę do niej, zaraz będę
-Okey, my czekamy - otworzyłam drzwi do sali i po cichutku weszłam do środka. Usiadłam na stołku obok łóżka i przyglądałam się poobijanej dziewczynie. Złapałam ją za rękę i poprawiłam jej poduszkę.
-Kochana musisz do nas wrócić, wszyscy się o Ciebie martwimy. Masz dla kogo żyć, Marco tu jest, tęskni za Tobą i bardzo się martwi. Musisz walczyć, wrócić do Dortmundu, zacząć od nowa, bez żadnych kłótni, podejrzeń. Jesteście z Marco dla siebie stworzeni, zobaczysz, niedługo będziesz się nazywała Zuzanna Reus. Urodzisz mu zdrowe, piękne dzieci, będziecie szczęśliwą, kochającą się rodziną. Wiem, że mnie słyszysz i obiecuje Ci, że jak nie będziesz walczyła to skopie Ci ten piękny tyłek - zaśmiałam się, ale mimo wszystko łzy ciekły po moich policzkach
-Przepraszam, czy mogłaby Pani wyjść ? Musimy zrobić kilka badań
-Oczywiście, już wychodzę - wytarłam mokre policzki i opuściłam pomieszczenie
-Nie płacz kotku - przytulił mnie Robert
-Robert Ty nie rozumiesz, nie wiedziałam, że jest aż tak źle
-Wszystko się ułoży - pocieszała mnie Agata
-Wiem, ale mimo wszystko czuje, że to moja wina
-Aniu kochanie, nie możesz tak mówić.
-Mogłam jej powiedzieć dzisiaj, a nie w nocy
-Nie mogłaś przewidzieć tego wypadku
-Ja to rozumiem, ale mimo wszystko jestem starsza i powinnam o tym pomyśleć
-Nie obwiniajmy się nawzajem. Czasu nie cofniemy, teraz trzeba się nią opiekować
-Kuba ma racje, trzeba żyć teraźniejszością, a nie przeszłością
-Marco jeszcze nie wrócił ?
-Nie, ale Mario do niego poszedł
* Marco *
Wyszedłem ze szpitala i chodziłem po okolicy, w drodze powrotnej usiadłem na jakiejś ławeczce i się zastanawiałam co dalej będzie. Nie miałem pojęcia co mam zrobić, to wszystko jest takie skomplikowane, najpierw ta kłótnia, potem wyprowadzka, teraz wypadek i jeszcze ta ciąża, której zresztą już nie ma. Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem przeglądać nasze wspólne zdjęcia, na każdym byliśmy szczęśliwi, zakochani, uśmiechnięci. Dlaczego jak się pieprzy to wszystko na raz ?!
-O czym tak myślisz ? - dosiadł się do mnie Gotze
-O tym co się stało - westchnąłem
-Nie załamuj się - szturchnął mnie - wszystko się ułoży
-Tak wiem, wszyscy przeżywamy to na swój sposób
-To prawda, ale niedługo będziemy się z tego śmiali. Wszyscy razem
-Mam nadzieje. Jak wiedziałem, że żyje to było łatwiej, ale jak coś jej się stanie to nie dam rady
-Nic jej nie będzie, to twarda dziewczyna. Nie podda się tak łatwo
-Potrafisz poprawić nawet tak beznadziejny humor
-Od tego ma się przyjaciół
-Wracajmy już, chce z nią posiedzieć
-Jasne - wstaliśmy z ławki, weszliśmy do szpitala, a potem poszliśmy sale blondynki.
-Macie za godzinę trening - zwróciłem się do chłopaków - jedźcie, ja i tak nigdzie się stąd nie ruszam
-W sumie Marco ma racje - poparła mnie Ann - bez sensu, żebyśmy tu wszyscy siedzieli. Spotkajmy się dzisiaj wieczorem i ustalmy jakiś grafik.
-Dobry pomysł, w końcu w sali może przebywać na razie jedna osoba, a siedząc na korytarzu i tak jej nie pomożemy
-To spotkajmy się o 20 u mnie, a teraz możecie jechać. Ja do niej idę
-Na pewno ? Nie pomóc Ci w czymś ? - zapytała Ewcia Piszczek
-Tak jedźcie - uśmiechnąłem się. Pożegnaliśmy się i oni wyszli, a ja wszedłem do sali.
-Cześć kochanie - złożyłem subtelny pocałunek na jej ustach - wszyscy się rozeszli, ale będą tu jutro. Jak się czujesz ? (co to za pytanie ? i tak nie odpowie) Lekarz mówił, że za kilka dni będą wybudzali Cię ze śpiączki farmakologicznej. Wrócisz do nas, porozmawiamy na spokojnie, muszę Ci coś wyjaśnić. A Ty musisz mi powiedzieć czy wiedziałaś, że będziemy mieli dziecko.
-Panie Reus niech Pan jedzie do domu, odpocznie. Może Pan wrócić jutro - podeszła co mnie pielęgniarka
-Nie dziękuje, zostanę tu
-Siedzi Pan tu od 8, nic Pan nie jadł, jest Pan zmęczony
-Ona jest ważniejsza
-Jak Pan chce - dziewczyna wyszła z sali, a ja wstałem i stanąłem przy oknie. Początek marca, zima powoli ustępuje, ale dalej jest chłodno. Gdyby nie moja głupota, siedzielibyśmy teraz w salonie, przytuleni do siebie i planowali wspólną przyszłość. A teraz ona, najważniejsza osoba w moim życiu walczy o swoje życie. Spoglądałem na ludzi na zewnątrz, nagle zaczął kropić deszcz. Niektórzy otwierali parasole, inni zakładali kaptury, a jeszcze inni po prostu to olewali. Spojrzałem na Zuzę, ale nic się nie zmieniło, aparatura w dalszym ciągu rytmicznie pikała, klata piersiowa równomiernie się unosiła, ale niestety oczy cały czas miała zamknięte. Usiadłem na krzesełku, wziąłem jej dłoń w swoje i opowiadałem jej co się działo w ostatnim czasie.
-Jak wyjechałaś to bardzo za Tobą tęskniliśmy, zresztą ja najbardziej. Nie wiedziałem co się z Tobą dzieje i to było najgorsze. Od czasu do czasu Ania mówiła, że u Ciebie wszystko w porządku, ale ja i tak wolałbym to usłyszeć od Ciebie. Dzisiaj zadzwonili do mnie ze szpitala, że miałaś wypadek, a potem operowali Cię tak długo. Myślałem, że nigdy nie przestaną, że to koniec. Tak strasznie Cię kocham, musisz do mnie wrócić. W końcu jestem starszy, wiem lepiej - zaśmiałem się - kto będzie mi dawał buziaka przed meczem, dla kogo mam strzelać bramki ? Kto będzie mnie opieprzał jak nie będzie mi się chciało iść na trening. Wróć do nas jak najszybciej, tęsknimy za Tobą, bez Ciebie to nie to samo - przerwałem swój monolog. Po cholerę ja to wszystko mówię, przecież ona i tak mnie nie słyszy. Cmoknąłem ją w czoło i poszedłem do bufetu, w ostatniej chwili kupiłem jakąś kanapkę, bo było już po 18, więc zamykali. Posiedziałem jeszcze chwile z Zuzą, a przed 20 pojechałem do domu, bo mieliśmy się spotkać i ułożyć grafik. Dojechałem do domu, posprzątałem trochę, wyjąłem z szafki jakieś chipsy, piwo i czekałem. Po 20 wszyscy już byli, więc siedzieliśmy w salonie.
-O nie mój drogi, nie będziemy tego jedli - Ania złapała paczkę chipsów i odniosła ją do kuchni - jadłeś coś dzisiaj ?
-Kanapkę w szpitalu
-To poczekajcie chwile, a ja zrobię Ci coś do zjedzenia
-Daj spokój, zjem coś na szybko
-Ania ma racje, musisz zjeść coś porządnego - poparła ją Piszczkowa
-Niech Wam będzie - poddałem się. Ania zrobiła mi szybką zapiekankę warzywno - mięsną, a jak zjadłem to zaczęliśmy ustalać.
-Ja mogę codziennie podczas Waszego treningu - uśmiechnęła się żona Roberta
-To ja będę przed i po treningu - odparłem
-Marco nie możesz całego wolnego czasu spędzać w szpitalu
-Ja będę przed treningiem, Ania w trakcie, a Marco po - powiedział Kuba
-No ok - westchnąłem - a reszta ?
-To już jak kto będzie miał czas. Będziemy się zmieniać
-Ok, trener coś mówił, że nie było mnie na treningu ?
-Wszystko mu wyjaśniliśmy i powiedział, że nie ma problemu. Tylko masz być jutro
-Będę na pewno - zaśmiałem się, a za chwile zaczął dzwonić mój telefon - halo ?
-Dobry wieczór ja dzwonię z komisariatu
-O co chodzi ?
-Czy mógłby Pan przyjechać po rzeczy Pani Zuzanny
-Dobrze, a gdzie ?
-Na komisariat w centrum
-Zaraz będę
-Do widzenia - rozłączyłem się
-Muszę pojechać po rzeczy Zuzy, poczekacie ?
-Tak, jedź
-Ok - ubrałem się i pojechałem na komisariat. Tam zabrałem walizki Zuzy, coś tam podpisałem i mogłem wrócić do domu. Wszystko zajęło mi trochę powyżej godziny, zaniosłem wszystko do garderoby, rozebrałem się z kurtki i wróciłem do salonu.
__________________________________________________________________________
Oj chyba trochę za bardzo namieszałam, ale w końcu coś musi się dziać ;) Wprowadziłam tekst z perspektywy Ani i na razie będzie on się pojawiał  :D Mam nadzieje, że Wam się spodoba i będziecie komentowały. Przepraszam za błędy, jeżeli takie się pojawiły, ale dodawałam na szybko. Pozdrawiam :*

sobota, 19 października 2013

Informacja

Chciałam Was poinformować, że rozdziały będą się pojawiały TYLKO w piątki wieczorem. Przepraszam wiem, że obiecałam dwa dni w tygodniu, ale po prostu się nie wyrabiam. Mam dużo nauki, a cały mój wolny czas skrada jedna osoba. Piszę dla Was rozdziały kiedy tylko mogę, w szkole, w domu, przy śniadaniu itd., ale ostatnio mam mało weny co przekłada się na małą ilość zapasowych rozdziałów. Jeszcze raz PRZEPRASZAM :*

Rozdział 44.

~Next Day~
* Zuza *
Obudziłam się w łóżku hotelowym, brakowało mi Marco. Jego uścisku, pocałunku, uśmiechu po prostu wszystkiego. W drodze do Berlina nawet do niego zadzwoniłam, ale później spanikowałam i wyłączyłam dźwięk, żeby nie wiedzieć czy oddzwania. Zameldowałam się w hotelu, bo przecież nie mam tu ani mieszkania, ani domu, ani nawet znajomych. Rozpakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy, wyłączyłam telefon i całkowicie odcięłam się od życia w Dortmundzie.
* Marco *
Obudziłem się po 10, a trening miałem na 8, więc moja pierwsza myśl czemu do cholery Zuza mnie nie obudziła, a dopiero po chwili się zorientowałem, że jej nie ma. Stwierdziłem, że nie ma sensu już jechać na stadion, więc zadzwoniłem do trenera i powiedziałem, że jestem chory i do końca tygodnia nie będę uczęszczał na treningi. Zwlekłem się z łóżka, posprzątałem trochę w domu, a potem założyłem jakiś dres i wyszedłem do ogrodu. Dzwoniłem, pisałem wiadomości, nawet wysłałem kilka maili, ale nic zero odpowiedzi. Leżałem na leżaku przykryty kocem, bo było strasznie zimno, tak się zamyśliłem, że nawet nie usłyszałem jak Ania weszła do domu, a potem do ogrodu.
-Marco masz zamiar tu siedzieć cały czas ?
-Na razie tak - nawet na nią nie spojrzałem
-Tak jej nie odzyskasz, chodź do domu. Pogadamy
-O czym chcesz rozmawiać ? Nawet mi nie powiedzieliście gdzie ona jest
-Marco musisz dać jej czas. Jest młoda, wrażliwa i teraz trochę zagubiona
-Znam ją, wiem jaka jest - wstałem, wziąłem koc w rękę i poszedłem do domu. Dziewczyna poszła za mną, zaparzyła herbatę i usiedliśmy w salonie.
-Jestem pewna, że niedługo tu wróci i będziecie szczęśliwi
-Jasne - mruknąłem - rozmawiałaś z nią, co u niej ?
-Nie odbiera ode mnie telefonu
-Może coś jej się stało
-Zadzwonili by do Ciebie
-No tak, ale się martwię
-Odezwie się, zobaczysz
-Nie mogliście jej zatrzymać ?
-Chcieliśmy, ale wiesz jaka ona jest
-Tak potrafi być uparta
-Niestety tak - zaśmialiśmy się
-Aniu, a Kuba już wie ?
-Robert miał mu powiedzieć po treningu
-No to Błaszczu mnie zabije
-To nie Twoja wina - próbowała mnie pocieszyć
-Cholera oczywiście, że moja. Mogłem jej powiedzieć, ale to miała być niespodzianka
-Wiem, nie musisz się tłumaczyć. Wierzę Ci
-Dzięki - uśmiechnąłem się
-Reus przepraszam, ale muszę już iść. Może Robert wpadnie do Ciebie wieczorem
-Jeszcze raz dziękuje. Pa
-Papa - ubrała się i wyszła z mojego domu. Byłem strasznie głodny, ale w sumie 14 to pora obiadowa, zamówiłem sobie pizze i usiadłem z butelką piwa na kanapie. Za 30-40 minut przyjechała moja pizza, postawiłem pudełko na stoliku w salonie, wziąłem sobie talerz i zacząłem jeść. W między czasie włączyłem sobie Fife, więc jak tylko zjadłem to zacząłem grać, ale jakoś mi nie szło. Grałem tak 3 godziny i z minuty ta minutę szło mi coraz gorzej, wkurzony swoją bezradnością wyłączyłem grę i położyłem się na kanapie.
* Zuza *
Cały dzień w hotelu, zwariować można, bez przerwy leżałam w łóżku. Oglądałam telewizje, grzebałam w internecie, ale omijałam wiadomości i portale społecznościowe. Mój telefon cały czas wibrował, albo dzwonił Marco, albo Ania, o reszcie znajomych nie wspominając. Wiadomości miałam więcej niż kiedykolwiek, a maile zajmowały całą skrzynkę. Na początku chciałam je olać i usunąć, ale nie potrafiłam, oznaczyłam je jako przeczytane i postanowiłam jeszcze do nich wrócić. Nie wiedziałam co mam robić, zostać i ułożyć sobie życie czy wrócić i mu wybaczyć, kocham go i nie chce się z nim rozstawać definitywnie, ale z drugiej strony jeżeli mnie zdradził to po co mam wracać. Zastanawiałam się też co u Marcina, jak się czuje, co robi, czy ktoś go odwiedza. W sumie na pewno ktoś go odwiedza, przecież był lubiany, miał dużo kumpli, dobre kontakty z rodziną. Za chwile po raz kolejny zadzwonił mój telefon, numer prywatny, przez chwile się wahałam, ale wzięłam wdech i odebrałam.
-Halo ?
-Dzień dobry Zuziu, mówi mama Marcina
-Dzień dobry, o co chodzi ?
-Kochanie chciałabym się z Tobą spotkać
-Tylko, że nie ma mnie w Warszawie
-Wiem, dlatego przyjechałam do Dortmundu
-Do Dortmundu ? Jestem teraz za granicami miasta
-Poczekam, kiedy możesz być ?
-Jutro po południu
-Dobrze, to wyśle Ci potem adres hotelu
-Oczywiście
-Do zobaczenia
-Do widzenia
Cholera jasna, też sobie znalazła dobry moment na przyjazd, a co jak spotkam Marco, albo innych znajomych. Spakowałam swoją torebkę, małą walizeczkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i postawiłam je pod drzwiami. Jutro o 8 wyjadę to akurat spotkam się z panią Marią, a potem wrócę do Berlina. Plan idealny tylko, żeby się udał, bo jak kogoś spotkam, to zaraz Marco będzie wiedział, że wróciłam, a ja nie jestem gotowa na rozmowę. Zerknęłam na zegarek 20:45, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, a potem położyłam do łóżka. Emocje wzięły górę i zaczęłam płakać.
* Marco *
O 18 przyjechał do mnie Robert, siedzieliśmy na kanapie, piliśmy piwo i gadaliśmy.
-Robert powiedz mi gdzie pojechała Zuza
-Nie mogę Ci powiedzieć
-Jesteś moim przyjacielem, powinieneś mi pomóc
-Marco daj jej czas
-Wszyscy w kółko daj jej czas. Ile mam jej dać tego czasu ?
-Nie wiem, ale niech ona się odezwie pierwsza
-Do nikogo się nie odzywa, ani do mnie, ani do Twojej żony, ani nawet do własnego brata
-Odezwie się zobaczysz
-Jasne, będzie wydzwaniała co 5 minut
-Czemu jesteś jaki pesymistą ?
-Zastanów się. Ona myśli, że ją zdradziłem, dlatego jej tu teraz nie ma
-Wiem, ale jak to przemyśli to na pewno będzie chciała wysłuchać wyjaśnień
-Za pół roku ? Czy może więcej ? Marcina po 2 latach nie chciała słuchać
-Ona Cię kocha, może jest młoda, ale jesteś dla niej bardzo ważny
-No właśnie jest młoda, a jak sobie kogoś znajdzie ?
-Ile razy mam Ci powtarzać, że ona kocha tylko Ciebie i na pewno sobie nikogo nie znajdzie
-Może masz racje
-Na pewno mam racje - zaśmiał się - a teraz koniec użalania się. Gramy w Fife
-Już dzisiaj grałem i mi nie idzie
-Trudno, najwyżej wygram
-Nie ma takiej opcji - zaczęliśmy grać i mimo moich ogromnych starań na 4 rozegrane gry przegrałem 3 razy, a raz zremisowałem.
-Rzeczywiście Ci nie idzie
-Gram beznadziejnie
-Oj tam, po prostu myślisz o czymś innym
-Raczej o kimś - westchnąłem
-Dobra ja się zbieram, będziesz jutro na treningu ?
-Nie, powiedziałem, że jestem chory
-Ok, to pa
-Pa - odprowadziłem go do drzwi, które zaraz zamknąłem i wróciłem na kanapę. Patrzyłem tępo w sufit i zastanawiałem się gdzie mogła pojechać. Warszawa ? Nie to chyba trochę za bardzo oczywiste, a może wcale nie wyjechała, tylko siedzi w jakimś hotelu. Nie mam już pomysłu, żadnego.
~Next Day~
* Zuza *
Obudziłam się o 6:30, wzięłam prysznic, ubrałam się, wzięłam walizeczkę i torebkę, wyszłam z hotelu, a śniadanie zjadłam na mieście. Tuż przed 8 wyjechałam z Berlina, droga mijała mi dobrze i po 4,5 h byłam w Dortmundzie. Zaparkowałam pod hotelem, wzięłam torebkę i weszłam do środka, a potem skierowałam się do recepcji.
-Dzień dobry ja do pani Katarzyny Maciąg
-Dobrze już dzwonię do pokoju
-Dziękuje - odwróciłam się i czekałam
-Pani Katarzyna czekam w pokoju 308 - usłyszałam po chwili
-Bardzo mi pani pomogła, jeszcze raz dziękuje
-Nie ma za co - poszłam do windy, wcisnęłam odpowiednie piętro, a za chwile był już pod pokojem 308. Chwile się wahałam, aż w końcu zapukałam, zaraz drzwi otworzyła mi pani Kasia.
-Jestem - uśmiechnęłam się - mam nadzieje, że nie za wcześnie
-Nie dobrze, że jesteś
-O czym chciała Pani porozmawiać ?
-Wejdź - otworzyła szeroko drzwi - porozmawiamy w środku
-Chodzi o Marcina ?
-Tak - uśmiechnęła się, usiedliśmy na fotelach
-Co u niego ? Jak się czuje ?
-Jest źle, ale stara się tego nie okazywać
-A co ja mam z tym wspólnego ?
-Wtedy w szpitalu się pokłóciliście, Ty wyjechałaś nie dałaś się przeprosić
-Nie chciałabym obrazić umierającego, ale zachował się jak ostatni idiota. Nie mam zamiaru mu tego wybaczać, ani do niego jechać. Mam wystarczająco dużo swoich problemów.
-Zuziu, ale on umrze, może należy mu się kolejna szansa
-Kolejna ? Ile ma mu dać tych szans, milion ?
-Nie uważasz, że zachowujesz się dziecinnie ? On umiera, zaraz go nie będzie
-Zdradził mnie, a ja mimo wszystko pojechałam do niego, więc teraz niech mnie pani nie prosi, żebym dała mu kolejną szanse
-Ja chyba czegoś nie rozumiem, jak mogłaś mu wybaczyć zdradę, a nie wybaczyć paru głupich słów ?
-Paru głupich słów ? W takim razie chyba skończyłyśmy rozmawiać - chciałam wstać, ale przytrzymała mnie za rękę
-Jedź do niego, wytłumaczcie to sobie
-Tu nie ma czego tłumaczyć. Do widzenia - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam głośno trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam czy mam od razy jechać do Berlina czy kogoś odwiedzić, miałam przecież jechać do Lewandowskich, ale w końcu stwierdziłam, że zjem tu obiad, a potem od razu dopiero pojadę. Pojechałam do restauracji, zamówiłam obiad, który szybko dostałam i zjadłam, zapłaciłam i wyszłam. Wsiadłam do samochodu, ale nie pojechałam do Berlina, tylko krążyłam po mieście, kilka razy przejeżdżałam obok stadionu, domu Marco, ale za każdym razem tchórzyłam i odjeżdżałam. Po godzinie stwierdziłam, że to nie ma sensu i po raz kolejny pojechałam do stolicy, dotarłam tam dopiero po 22 i pierwsze co zrobiłam po prysznic, a potem wpakowałam się pod kołdrę i usnęłam.
__________________________________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie dałam rady wczoraj dodać tego rozdziału, po prostu byłam zajęta i się nie wyrobiłam, ale dodaje dzisiaj :D Pozdrawiam 

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 43.

~One Week Later~
Wróciliśmy do Dortmundu i było ok, ale wydaje mi się, że Marco zachowuje się strasznie dziwnie. Pyta się z kim się nie umówiłam, na ile wychodzę, w jakiej części miasta będę. I bynajmniej nie chodzi o jego zazdrość, przez myśl przechodzą mi najgorsze scenariusze. Czy już mu się znudziłam, zdradza mnie, jak długo to już trwa ? Te myśli nie dawały mi spokoju, niby cały czas okazuje mi swoje uczucia, ale coś było nie tak. Akurat chłopak bierze prysznic, więc chciałam przejrzeć jego telefon, ale nic z tego nie wyszło, bo trzeba podać hasło. Próbowałam imiona bliskich, daty, nazwy klubów piłkarskich, ale nie, żadne nie pasowało, tak długo próbowałam, że zablokowałam mu telefon. Brawo Błaszczykowska, brawo. Odłożyłam go na miejsce, zakryłam się kołdrą i udawałam, że to nie ja, Marco zaraz wyjdzie z łazienki, a telefon odblokuje się za 5 minut. Miałam nadzieje, że dłużej mu się zejdzie, ale niestety się przeliczyłam, za góra 2 minuty blondyn wyszedł z pomieszczenia i od razu wziął telefon do ręki.
-Ej co się z nim stało ?
-Zablokował się
-Sam ?
-No nie, ja go zablokowała, ale przez przypadek
-Trzeba było mi powiedzieć, że chcesz z niego skorzystać
-Sorry - powiedziałam, a on usiadł na łóżku i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam
-Co jest ?
-Nic - odwróciłam się.
-Przecież się nie gniewam
-Super - wstałam z łóżka i zamknęłam się w łazience
-Zuza co zrobiłem ? - dobijał się do drzwi
-Mam zły dzień - skłamałam
-Myślisz, że jak jesteś w łazience i nie patrzysz mi w oczy to ja nie wiem, że kłamiesz
-Mówię prawdę, a po za tym idę na miasto, więc chce się trochę ogarnąć
-Zrobię śniadanie - odpuścił
Usiadłam pod prysznice, woda spływała po moim ciele, mieszając się ze łzami. Jesteśmy razem niecały rok, a już się chrzani, znudziłam mu się, tylko dlaczego ? Co jest ze mną nie tak, to że jestem taka młoda czy może mu już nie wystarczam ? Cholera wie, mam go gdzieś, idiota i tyle, ale jak od początku chciał mnie zdradzać, to mógł się nie oświadczać. Za bardzo się zaangażowałam, żeby teraz się rozstać i zapomnieć, tym bardziej, że mamy wspólnych znajomych. W końcu się zebrałam, dokończyłam brać prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam jakiś beznadziejny makijaż, ubrałam się i zeszłam na dół.
-Tosty trochę wystygły, ale mogę Ci zrobić nowe
-Nie jestem głodna - odparłam oschle i zrobiłam sobie kawę
-Powinnaś coś zjeść
-Chyba sama wiem co powinnam, a czego nie
-Jesteś na mnie zła ? - oparł mnie o ścianę tak, że nie mogłam się ruszyć
-Nie - próbowałam się wyrwać, ale mnie przytrzymał
-To co się dzieje ?
-Nic, śpieszę się - podniosłam głos
-Jesteś umówioną dopiero o 13, a jest 11:50
-Skąd wiesz ? - powoli traciłam cierpliwość
-Robert mi powiedział
-Wypytujesz go ?
-Nie - uśmiechnął się
-Nie chcesz nie mów - próbowałam się wydostać z jego uścisku - puścisz mnie ?
-Nie
-To chyba ostatnio Twoje ulubione słowo - prychnęłam
-Najpierw pogadamy
-Niech będzie - puścił mnie i poszliśmy usiąść na kanapie - o czym chcesz rozmawiać ?!
-Co się dzieje ?
-Przecież Ci już powiedziałam, że nic
-A tak serio ?
-Przestań truć, mam kiepski dzień
-Na pewno ? - spytał podejrzliwie
-Tak - wysiliłam się na uśmiech, a potem wstałam i poszłam do gabinetu. Włączyłam swojego laptopa i przejrzałam internet, nie było nic co mogłoby mnie zainteresować, odpowiedziałam na różne maile, popisałam chwile na Fb i zebrałam się do wyjścia. Miałam już wyjść z pomieszczenia, ale przez przypadek usłyszałam rozmowę Marco.
-Tak jest jeszcze w domu, ale zaraz wychodzi
- ...
-Dobra, tam gdzie zwykle, poczekam tylko, aż Zuza wyjdzie
- ...
-Nie spóźnienie się, spokojnie
- ...
-Do zobaczenia
O co chodziło z tą rozmową ?! Wyszłam z gabinetu jak gdyby nigdy nic i usiadłam obok Reusa na kanapie.
-Z kim rozmawiałeś ?
-Z nikim
-Przecież słyszałam
-Dobra, gadałem z Mario
-Z Mario ? Fajnie, a co u niego słychać ?
-Wszystko ok, chce się spotkać
-Kłamiesz - krzyknęłam - Mario dzisiaj cały dzień jest u rodziców
-Zuza nie denerwuj się, wytłumaczę Ci wszystko
-Nie mam zamiaru Cię słuchać, wychodzę. Cześć - ubrałam się i wyszłam z domu trzaskając drzwiami, wsiadłam do swojego samochodu i odjechałam w kierunku kawiarni, w której umówiłam się z Agatą i Anią. Jak do niej weszłam, to dziewczyny siedziały już przy stoliku, szybko do nich doszłam, przywitałam się, rozebrałam i usiadłam na krzesełku.
-Co się stało ?
-Pokłóciłam się z Marco
-O co poszło ?
-Wydaje mi się, że on mnie zdradza
-Co ?! - zdziwiły się
-Tajemnicze rozmowy, późne powroty do domu, kłamstwa
-Może tylko Ci się wydaje
-Wiecie co mi powiedział zanim wyszłam z domu ? Że umówił się z Mario, a przecież Mario i Ann cały dzień mają spędzić z jego rodzicami
-Nie mamy pojęcia co Ci powiedzieć
-Nie wiem co mam robić
-Może po prostu go zapytaj
-Mam wejść do domu i powiedzieć "Zdradzasz mnie ?", przecież od razu mnie wyśmieje
-Masz racje
-To może zakupy na pocieszenie
-Zakupy mają mnie pocieszyć po zdradzie Marco
-Mają poprawić Ci humor
-A po za tym nie wiesz czy on na pewno Cię zdradza
-No niby tak, ale jego zachowanie jest bardzo dziwne
-Może chce Ci zrobić niespodziankę ?
-Niby jaką niespodziankę ?
-Nie wiem, ale zanim podejmiesz jakąś decyzje to miej pewność
-Tyle to akurat wiem, ale dosyć o mnie. Jedziemy na te zakupy ?
-Jasne - wstałyśmy, ubrałyśmy się i pojechałyśmy do galerii. Nie było tam dużo ludzi, więc nie było kolejek, chodziliśmy, śmiałyśmy się i przymierzałyśmy różne ubrania. Na chwile zapomniałam o swoich problemach. Jak skończyłyśmy już robić "najpotrzebniejsze" zakupy, to poszłyśmy na obiad do jednej z restauracji znajdującej się w galerii. Niestety już po 16 dziewczyny musiały się zbierać, a ja postanowiłam się jeszcze przejść, chodziłam po ulicach Dortmundu i wspominałam wszystkie spędzone chwile z Marco. Przechodziłam właśnie obok naszej ulubionej kawiarni i przez zupełny przypadek tam zajrzałam. Na początku nie mogłam uwierzyć w to co widzę, przy jednym ze stolików siedział Marco z jakąś kobietą. Nie byłam w stanie stwierdzić o czym gadają, ale widać było, że dobrze się dogadują, mało tego oni się śmiali. Na początku nie chciałam w to uwierzyć, ale przecież to była prawda, oni na prawdę tam siedzieli. Wróciłam po swój samochód pod galerię i pojechałam do domu, dopiero jak zamknęłam za sobą drzwi łzy pociekły po moich policzkach. Nie chciałam tu dłużej być, szybko pobiegłam do garderoby i spakowałam swoje rzeczy, potem kosmetyki z łazienki, laptop i wszystkie inne moje sprzęty z gabinetu. Kiedy już wszystko spakowałam, zniosłam walizki do samochodu, wzięłam kartkę, na której napisałam wiadomość do Marco i wyszłam z naszego domu. Nie miałam pojęcia gdzie mam pojechać, ale mój wybór padł na Lewandowskich, ale nie dlatego, że chciałam się u nich zatrzymać, tylko dlatego, że chciałam się z nimi pożegnać. Podjechałam pod ich posesje, zostawiłam samochód i zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi uśmiechnięty Robert. Z powodu impulsu przytuliłam się do niego i łzy poleciały z moich oczu, on nic nie mówił tylko mocno mnie objął, a potem zaprowadził do salonu. Usiedliśmy we trójkę na kanapie, ja wtuliłam się do Roberta, a Ania usiadła obok mnie i gładziła moje włosy.
-Co się stało ? Opowiadaj
-On mnie zdradza, widziałam go z jakąś kobietą
-Gdzie go widziałaś ?
-W kawiarni
-Może to jakaś dziennikarka ?
-Powiedziałby mi, ale nie rozmawiamy o tym
-Ok, a chcesz u nas przenocować ?
-Nie, wyjeżdżam
-Co ? Gdzie ?
-Na początku pomyślałam o Polsce, ale zmieniłam zdanie
-To gdzie w końcu jedziesz ?
-Ale obiecajcie mi, że nikomu nie powiecie
-Możesz na nas liczyć
-Jadę do stolicy
-Do Berlina ?
-Tak
-Może jednak u nas przenocujesz, jest 21
-Tam się jedzie góra 5 godzin
-No niby tak, ale może jednak pogadasz z Marco ?
-Nie teraz, może później
-Jak sobie życzysz, ale na pewno chcesz wyjechać ?
-Tak, jestem tego pewna
-Ok, a chcesz coś zjeść ? Mogę Ci coś zrobić
-Nie dzięki, będę się już zbierała
-Zostań jeszcze
-Nie - zaśmiałam się
-Odzywaj się - przytuliła mnie brunetka
-Ok, dziękuje Wam
-Nie masz za co - powiedział Lewy
-To ja lecę - wstałam z kanapy, przytuliłam ich jeszcze raz, pożegnaliśmy się i wyszłam. Wsiadłam do samochodu, włączyłam GPS i odjechałam z Dortmundu. Z mojego kochanego Dortmundu.
* Marco *
Wróciłem zadowolony do domu, ale wszędzie było pusto, zajrzałem do każdego pomieszczenia, została mi tylko sypialnia i garderoba, zajrzałem najpierw do sypialni, ale Zuzy tam nie było. Kiedy wszedłem do garderoby myślałem, że zemdleje, miejsce na których normalnie były ubrania Zuzy, było puste. Zdziwiony, ale i zdenerwowany zbiegłem na dół i okazało się, że na stole w kuchni leżała kartka, zaadresowana do mnie. Szybko ją wziąłem do ręki i zacząłem czytać.
"Kochanie przepraszam, że nie potrafię powiedzieć Ci tego prosto w oczy, ale chyba za bardzo boję się tego co byś mi powiedział. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłeś, ale potrafię Ci to wybaczyć nie teraz, ale może kiedyś. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wyjechałam z Dortmundu, nie szukaj mnie. Nie dzwoń, nie pisz, po prostu postaraj się o mnie zapomnieć. Zawsze będę Cię kochała Zuza"
Jak to przeczytałem, to moja pierwsza myśl było "co do cholery ?!". Co ja niby zrobiłem, o co jej chodzi. Zabrałem kluczyki do samochodu i pojechałem do Błaszczykowskich, ale tam jej nie było, Mario nie było w domu, więc pojechałem do Roberta.
-Cześć Marco
-Robert jest u Was Zuza ?
-Już nie
-Czyli była ?
-Tak była, nie będziemy gadać w wejściu, wejdź - otworzył szerzej drzwi. Usiedliśmy w salonie, a zaraz dołączyła do nas zdenerwowana Ania, usiadła na kanapie.
-Marco co Ty sobie do cholery myślałeś ?! - krzyknęła na mnie
-Słucham ?! Co ja niby zrobiłem ?
-Po cholerę ją zdradziłeś ? Przecież ją kochasz
-Zdradziłem ją ? Co Ty sobie ubzdurałaś ?
-Podobno od tygodnia dziwnie się zachowujesz, dzisiaj skłamałeś w sprawie telefonu, a po za tym Zuza widziała Cię dzisiaj w kawiarni z jakąś kobietą
-Cholera jasna
-Czyli jednak ją zdradziłeś
-Nie - od razu zaprzeczyłem - to była organizatorka ślubów, chciałem zrobić Zuzie niespodziankę
-Co ?
-Normalnie chcę się z nią ożenić, a nie ją zdradzam
-No to się porobiło - powiedział Lewy
-Skoro tu była to znaczy, że wiecie gdzie jest
-Tak, ale nie możemy Ci powiedzieć
-No chyba sobie żartujesz - wkurzyłem się
-Obiecaliśmy jej
-Chce jej wszystko wyjaśnić
-Daj jej to przemyśleć
-Najpierw muszę jej powiedzieć prawdę
-Marco obiecuje Ci, że ściągniemy ją do Dortmundu, ale daj nam i jej czas
-No jasne, w ogóle niech znajdzie sobie jeszcze faceta - wstałem i wyszedłem, pojechałem do wielkiego pustego domu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizje, nie miałem nic lepszego do roboty, na początku chciałem się upić, ale teraz to już sam nie wiem. Wyjąłem z kieszeni telefon, okazało się, że był wyciszony, ale to olałem, zerknąłem kątem oka, że mam nieodebrane połączenia od Zuzy ? Z wrażenia aż upuściłem iPhona, ale na szczęście nic z nim nie zrobiłem, na początku się wahałem, ale w końcu oddzwoniłem.
-Cześć tu Zuza, zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału.
-Kurde - rozłączyłem się, poszedłem na górę, wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka.
__________________________________________________________________________
Wy spełniłyście obietnice, więc ja dodaje rozdział. Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za rozdział. Pozdrawiam :*

9 komentarzy - Warunek Następnego Rozdziału 

piątek, 11 października 2013

Rozdział 42.

Po dwóch, a może już trzech kwadransach do pokoju ktoś zapukał, otworzyłem, a za drzwiami stała ta sama recepcjonistka i trzymała w ręku pudełko pizzy, wziąłem je od niej podziękowałem i zamknąłem drzwi. Zjadłem trzy kawałki, a resztę na razie zostawiłem, samolot mieliśmy o 21:40, a jest 15, więc trochę czasu nam zostało. Z tego co pamiętałem to na lotnisku mieliśmy być o 19:25, walizki spakowane, pokój ogarnięty, w sumie nie miałem co robić, więc zostawiłem Zuzie karteczkę i poszedłem do pokoju Mario. Jak się okazało właśnie tam wszyscy byli, usiadłem na podłodze pomiędzy Piszczkiem, a Błaszczykowskim.
-Jak tam Wasza główka ? - zapytałem
-Boli, ale już nie tak jak rano
-A gdzie zgubiłeś Zuzę ?
-Śpi
-No tak, ona dzisiaj pierwsza wstała
-Tego akurat nie wiem, ale nas pakowała i jeszcze ogarniała pokój, więc ma prawo być zmęczona
-Tylko teraz ją obudź, bo jak się obudzi w Dortmundzie to chyba Cię zabije
-Heh, obudzę ją. Spokojnie
-A jakie macie plany po powrocie ?
-Lecimy do Warszawy
-Do Marcina ?
-Tak - przytaknąłem
-Na długo ?
-Nie wiem, muszę pogadać z trenerem. Może tylko weekend, może tydzień
-Bardzo to przeżywa ?
-Tak, nie chce się przyznawać, ale ja już trochę ją znam i widzę
-Biedny chłopak
-Niestety, takie choroby przychodzą znienacka
~Two Days Later~
Zdążyliśmy przylecieć do Dortmundu, przepakować walizki, zarezerwować bilety, a teraz jesteśmy w Polsce, niby tylko na weekend, ale to zawsze coś. Zatrzymaliśmy się w mieszkaniu Lewandowskich, ale pewnie i tak nie będziemy tu spędzali dużo czasu, w końcu Zuza musi się pożegnać z Marcinem. Kocham ją i dlatego nie wyobrażam sobie, żeby nas tu nie było, rozumiem chłopak ją skrzywdził, ale umiera, a przed śmiercią każdemu należy się druga szansa. Wiem, że ona go nie kocha, ale byli ze sobą rok, znaczyli dla siebie dużo i pewnie nadal tak jest tylko, że ze strony mojej narzeczonej to już nie jest miłość.
-Kochanie gotowa już jesteś ?
-Tak, zaraz zejdę
-To pośpiesz się
-Już - wyszła gotowa z łazienki - jedziemy ?
-Tak, dostałem kluczyki od Lewego, więc nie musimy zamawiać taksówki
-Super - uśmiechnęła się
-Kochanie dużo myślałem i stwierdziłem, że nie będę z Tobą wchodził do Marcina
-Ale dlaczego ? Kotku ja chwilę z nim pogadam i tyle
-Chwile ? Masz się z nim pożądanie pożegnać, wyjaśnić wszystko, wybaczyć mu
-Obiecuje, ale proszę Cię zostań tam ze mną
-Oczywiście, że zostanę, ale będę na korytarzu
-Na pewno nie wejdziesz do sali ?
-Na pewno - pocałowałem ją, ubraliśmy się, potem wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta Roberta i ruszyliśmy w stronę szpitala, w którym leżał chłopak, w recepcji podali nam numer sali, ja usiadłem na stołku, a ona weszła do pomieszczenia.
* Zuza *
Chwile się wahałam, ale w końcu weszła do tej sali, tak długo go nie widziałam, a teraz leży taki blady w białej pościeli. Nic oprócz tego się nie zmieniło, cały czas był przystojny, po cichu usiadłam na stołku, żeby go nie obudzić. Strasznie mi go szkoda, jest młody, przystojny, a teraz żegna się z życiem, nikt nie daje mu już szans, żadnych nawet najmniejszych. Wstałam i stanęłam przy oknie, zaczął padać śnieg, ludzie nerwowo wchodzili i wychodzili z szpitala, jakieś dzieci płakały na rękach u rodziców. Wszystko było takie smutne, przygnębiające, nie lubię szpitali, zawsze czuje się tak dziwnie.
-Zuzka ? - usłyszałam zachrypnięty i słaby głos. Odwróciłam się i wróciłam na poprzednie miejsce
-Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie
-Dziękuje, że przyjechałaś, to dla mnie bardzo ważne - złapał mnie za dłoń, a ja ją odepchnęłam - przepraszam
-Nie ma sprawy
-Na długo przyjechałaś ?
-Wracamy w niedziele wieczorem
-Czyli przyjechałaś z nim ?
-Tak
-Gratuluje - na jego twarzy pojawił się delikatny grymas
-On niczego nie zmienia, bez względu na wszystko nie byli byśmy już razem
-Nadal Cię kocham
-Przestań, dobrze wiesz, że ja Ciebie nie
-Nie dałaś mi niczego wyjaśnić
-Co chciałeś wyjaśnić ?! Przespałeś się z nią
-Ona nic dla mnie nie znaczyła
-Skończmy ten temat
-Ok, to jak spędziłaś sylwestra ?
-Byliśmy na Karaibach, o Ciebie nie zapytam, bo się domyślam
-Taaa, szpital i cztery ściany
-Przykro mi
-Mi też, ale nic na to nie poradzę
-Jak się trzymasz ?
-Dobrze
-A tak na prawdę ?
-Jest kiepsko, ale daję radę
-A potrzebujesz czegoś ? Woda, sok, coś do jedzenia ?
-Nie dzięki, a Twój chłopak nie wchodzi ?
-Narzeczony, nie chce wchodzić
-Zaręczyliście się ?!
-Pół roku temu
-Po roku bycia ze mną nigdy byś się na to nie zgodziła
-Zdradziłeś mnie
-A ten piłkarz Cię nie zdradził ?
-Nie - wkurzyłam się - a po za tym jak my byliśmy razem to byliśmy jeszcze dzieciakami
-Jasne, chyba Ty
-Dzięki - teraz to już przegiął, wstałam i wyszłam. Usiadłam obok blondyna i przytuliłam się do niego
-Co się stało ?
-Trochę się pokłóciliśmy
-Coś poważnego ?
-Nie - uśmiechnęłam się - wkurzył, mnie po prostu
-Nie masz dla niego dużo czasu, nie trać go na mnie
-Nie wierzę, że to powiedziałeś
-Ufam Ci
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też, a teraz leć do niego, a ja pójdę po kawę
-Weź dla mnie herbatę
-Ok - z powrotem wróciłam do Marcina
-Wróciłaś
-Nie miałam takiego zamiaru
-Co Cię przekonało ?
-Marco
-On ?!
-Tak, ale nie rozmawiamy o mnie
-Co chcesz wiedzieć ?
-Co robiłeś przez te dwa lata ?
-Nic szczególnego, trochę wyjeżdżałem, bawiłem się, pracowałem, trochę romansowałem, ale to nic poważnego
-Nie musisz się zwierzać ze swojego życia prywatnego
-Nie chce, żebyś pomyślałam, że Cię nie kocham
-To nie ma żadnego znaczenia, mówiłam Ci już i przestań to cały czas powtarzać. Nie kocham Cię i nie zamierzam z Tobą być
-Nie wierzę Ci
-Bo co ?! Tu nie ma nic do rozumienia, między nami już nic nie będzie
-Bo umieram ?
-Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi, a jakby o to chodziło to myślisz, żebym przyjechała ?
-Skoro przyjechałaś, to chyba jednak Ci zależy
-Gdyby nie mój narzeczony, to bym się wahała, możesz mu podziękować
-Jak to ?
-Normalnie, gdyby Marco nie powiedział, że ze mną przyjedzie to by mnie tu nie było, przynajmniej nie tak szybko
-Wszystko ten Twój Marco i Marco, nic bez niego nie zrobisz ?
-Zrobię, ale z nim wszystko jest lepsze
-Rób co chcesz - powiedział i wtedy ktoś zapukał - proszę
-Kotek przyniosłem Ci tą herbatę - powiedział Marco po angielsku, żeby Marcin zrozumiał
-Dzięki - cmoknęłam go w policzek - o której idziemy na obiad ?
-Ja się dostosuje, a teraz idę zadzwonić do Mario, bo się do mnie dobija od 2 godzin
-Heh, pozdrów go, a na obiad pójdziemy po 16
-Dobra, jestem w parku jakby co
-Ok - chłopak zamknął za sobą drzwi, a ja usiadłam na stołku i popijałam herbatę
-Jaki milusi
-Musisz być taki chamski ?! Kocham go i nic tego nie zmieni
-Jeszcze zobaczymy
-O co Ci chodzi ?!
-Zostaw go, przecież wiem, że jesteś z nim dla kasy
-O nie, teraz to przegiąłeś, chciałam się z Tobą kulturalnie pożegnać, wybaczyć Ci, a Ty będziesz teraz mnie obrażał - krzyknęłam i skierowałam się w stronę drzwi
-Zostawisz mnie teraz ?
-Tak i nie licz, że wrócę. Możesz mówić, że jestem bezduszna, ale to tylko i wyłącznie Twoja wina. Oby te Twoje ostatnie chwile były dobre. Żegnaj - nie czekając na odpowiedź wyszłam z sali, ubrałam się i poszłam do parku, gdzie miał być Reus. Chodziłam po tych cholernych alejkach i w końcu go spotkałam, siedział sobie na ławce i gadał przez telefon, doskonale wiedziałam, że z Mario. Usiadłam obok niego i mu nie przeszkadzałam, po prostu trzymałam jego dłoń i grzebałam z swoim białym iPhonie. Za chwile piłkarz wstał, pociągnął mnie za rękę i poszliśmy z powrotem pod szpital, ale do niego nie weszliśmy, tylko wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-Opowiadaj, co się stało
-Nic - wzruszyłam ramionami - nie chciałam dłużej u niego siedzieć
-Kochanie nie oszukasz mnie, zdążyłem Cię poznać
-Dobra, wygrałeś - opowiedziałam mu wszystko od początku do końca - nie mogłam tam dłużej zostać, wiem zachowałam się nie fair, ale nie mam zamiaru się z nim kłócić
-Rozumiem, zrobiłaś tak jak chciałaś
-Dziękuje, że jesteś po mojej stronie
-A po czyjej miałbym być ? - zaśmiał się - zostajemy do niedzieli ?
-Nie wiem, może zarezerwuj bilet na jutro po południu
-Ok, zobaczę co da się zrobić
-Super, to może sami zrobimy jakiś obiad ?
-A może zamówimy pizzę ?
-Ale wegetariańską
-Niech Ci będzie
Podjechaliśmy pod mieszkanie, w którym zaraz byliśmy, ja poszłam zamówić dla nas jedzenia, a Marco sprawdzić co da się zrobić w sprawie biletów. Kurde cały czas zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, wkurzył mnie i nie czuje się źle z tym, że wyszłam, ale czy to się niedługo nie zmieni, czy nie będę miała wyrzutów sumienia. Niestety nie wiem czy tak się stanie, ale na jego pogrzebie będę na pewno, nie mogłabym się tam nie pojawić, to byłoby już szczytem. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizję i wreszcie mogłam obejrzeć jakiś polski program, mój wybór padł na powtórkę Prawa Agaty, lubię ten serial, więc nawet nie zastanawiałam się czy mam oglądać to czy jakieś durne Dlaczego Ja !.
-Załatwiłem bilety na jutro na 17:30
-Ok, zamówiłam już pizzę
-To dobrze, bo robię się głodny
-No widzisz - uśmiechnęłam się
-Co ciekawego oglądasz ?
-Polski serial
-Szkoda
-Czemu ?
-Bo nic nie będę rozumiał
-To mogę wyłączyć i zrobimy coś innego
-Co proponujesz ?
-Nie wiem, a co byś chciał ?
-Ty już dobrze wiesz co ja bym chciał robić
-Idiota - szturchnęłam go
-Oj kochanie nie obrażaj Mario - zaśmiał się, a ja za nim
-Jakby to usłyszał to by się na Ciebie obraził
-Ale nie słyszy i przy tym zostańmy
-Oczywiście - pocałowałam go, a on posadził mnie na swoich kolanach i zaczął się pozbywać mojej garderoby, miał już rozpinać mój stanik, ale zadzwonił dzwonek do drzw, szybko się ubrałam, otworzyłam drzwi, a za chwile na piętrze pojawił się dostawca pizzy, zapłaciłam mu i odebrałam pudełko.
-Moja druga pizza w tym roku - uśmiechnął się Marco - Pycha
-Druga ?!
-Jadłem w hotelu na Karaibach
-Fajnie - wzięłam talerze z szafki i postawiłam na stole - smacznego
-Wzajemnie, kotek to co w końcu dzisiaj robimy ?
-Nie wiem, może spacer ?
-Spacer po Warszawie w towarzystwie pięknej blondynki, mogę się zgodzić
-Nie możesz tylko musisz
-Skoro tak bardzo nalegasz
-Nalegam - zaśmiałam się
-Ok, to jak zjemy możemy iść
-Spoko, mi pasuje
Zjedliśmy pizze, ubraliśmy się w wierzchnie ubrania i wyszliśmy z mieszkania. Zaciągnęłam Marco na starówkę, no i na początku było ok, ale jak jedna osoba go rozpoznała to nagle wszyscy się rzucili z prośbą o autograf. Dość szybko ich minęliśmy i poszliśmy przed siebie, tak nam się nudziło, że odeszliśmy cały stadion dookoła, a potem przez zupełny przypadek tam weszliśmy. Usiedliśmy na środku murawy, spojrzeliśmy  w górę i patrzyliśmy w niebo, bo dach był otwarty, oczywiście ochroniarz chciał nas pogonić, ale jak rozpoznał Marco to nas zostawił. Potem pochodziliśmy jeszcze trochę po mieście i wstąpiliśmy na jakiś deser. Do mieszkania weszliśmy grubo po 21, obejrzeliśmy jakiś film, przebraliśmy się i położyliśmy spać.
__________________________________________________________________________
Zastanawiam się czy to dobra czy zła wiadomość, ale w następnym rozdziale ostro namieszam. Wiem trochę za dużo było sielanki, ale teraz to się zmieni :) Następny we wtorek (jak będą komentarze). Pozdrawiam :*

8 komentarzy - Warunek Następnego Rozdziału