Dochodziłem już do parku i zadzwonił mój telefon, byłem tak
zdenerwowany, że nawet nie patrzyłem kto dzwoni.
-Marco gdzie jesteś i dlaczego dom jest otwarty ?
-Zuza ?!
-No a kto ? - zaśmiała się
-Zaraz będę to pogadamy
-Ok - odpowiedziała zdziwiona
Schowałem telefon i nie zwracając uwagi na to, że jest zimno i ślisko zacząłem biec w stronę domu. Dobiegłem w niecałe 15 minut, zdyszany i zmęczony wbiegłem do domu, w salonie czekała na mnie moje ukochana. Niby jestem piłkarzem, mam dobrą kondycję, ale na dworze jest tak ślisko i jeszcze pada śnieg, że ledwo biegłem.
-Zuza, kochanie gdzie Ty byłaś ? Wszystko w porządku ? - przytuliłem ją
-Jasne, że tak. Byłam biegać, przecież Ci mówiłam
-No tak, ale nie było Cię prawie 2 godziny
-Jest ślisko, więc biegłam wolniej niż zwykle
-Martwiłem się o Ciebie
-Przepraszam, telefon mi się rozładował - pocałowała mnie
-Nie masz za co - uśmiechnąłem się - leć się ogarnij i przebierz, a ja podgrzeje kolacje
-Ok, dzięki - cmoknęła mnie w policzek i poszła na górę, a ja do kuchni, podgrzałem zapiekankę, postawiłem wino na stole, zapaliłem świeczki i czekałem na blondynkę. Dziewczyna zjawiła się po 10 minutach, wykąpana, przebrana w moją koszulkę i z mokrymi włosami.
-Zimno Ci będzie - zdjąłem swoją bluzę i jej podałem
-W domu jest gorąco, ale dzięki
-Wina ?
-Poproszę - uśmiechnęła się, a ja wlałem jej wino do kieliszka, a potem odrobine wlałem do swojego, za chwile piekarnik "oznajmił", że nasz posiłek jest gotowy. Wyjąłem go z piekarnika, nałożyłem najpierw narzeczonej, a potem sobie i zaczęliśmy konsumować.
-Pyszne, kotku może zmień zawód ?
-Pomyśle, ale chyba na razie zostanę przy piłce - zaśmiałem się
-No w sumie dobrze wyglądasz w trykocie Borussii.
-Ładnemu we wszystkim ładnie
-Wiem, dlatego zawsze mi mówisz, że ładnie wyglądam
-Mówiłem o sobie, ale w sumie Ty też możesz być
-Mogę być ?
-No ujdziesz ...
-Ty idioto - rzuciła we mnie serwetką
-Uważaj sobie, dziewczynko
-Chłopczyku sam sobie uważaj, bo jeden Twój niewłaściwy ruch i będziesz żałował
-Tak a czego ?
-Mam jeszcze jeden cały dzień przed Wigilią i na pewno znajdę jakiś lot do Polski
-Kochanie gdybyś nawet bardzo chciała wyjechać to bym Ci nie pozwolił
-Przykułbyś mnie do kaloryfera
-Do kaloryfera raczej nie, ale do łóżka prędzej
-I jeszcze byś mnie wykorzystywał, po prostu świetnie - westchnęła
-Tak to by mi się najbardziej podobało
-Jaki z Ciebie wariat
-Oszalałem na punkcie pewnej pięknej, młodej blondynki
-Znam ?
-Może znasz jest Polką
-No to raczej nie znam
-Też mi się tak wydaje - zaśmialiśmy się
-Jutro trzeba zacząć gotować
-Pomogę Ci, damy radę
-Tsaaa
-Nie przesadzaj, nie będzie tak źle
-Zobaczymy jeszcze
-Nie marudź - dokończyliśmy jeść kolacje, posprzątaliśmy ze stołu i poszliśmy na górę - to ja idę się wykąpać
-Ok, poczekam
* Zuza *
Położyłam się na łóżku i zastanawiałam się czy już zawsze będę szczęśliwa tak jak teraz, zdawałam sobie oczywiście sprawę z tego, że nie zawsze jest kolorowo. Wiem, że będziemy się kłócić, czasami o głupoty, czasami o coś poważniejszego, będziemy mieli "ciche dni" i w ogóle jakieś głupie mam nadzieje chwilowe i przejściowe kryzysy, chociaż najchętniej wcale bym ich nie miała, ale to jest nie możliwe. Podobno jeżeli jakaś para długo się nie kłóci, tylko dusi w sobie wszystko, to przy jakiejkolwiek kłótni, a nawet wymianie zdań któraś ze stron potrafi wybuchnąć, powiedzieć o parę słów za dużo i koniec pięknego, "idealnego" związku.
-O czym tak myślisz ?
-O naszym związku w przyszłości
-A dokładniej ? - położył się obok mnie
-Czy będziemy szczęśliwi czy będziemy się kłócić czy się rozstaniemy
-Pierwsze na pewno, drugie i trzecie nie ma nawet takiej opcji - pocałował mnie
-Optymista
-Realista kochanie realista - cmoknął mnie w policzek
-Dobra to Ty się tu zastanawiają nad realistycznymi scenariuszami, a ja idę spać - wpakowałam się pod kołdrę i odwróciłam tyłem do chłopaka
-Dobranoc - zgasił lampkę i mnie przytulił
~Tuesday~
Budzik zadzwonił o 7, było zimno i w ogóle nie chciało mi się wstawać, ale o 17 przychodzą goście i jeszcze trzeba wszystko ogarnąć. Delikatnie wyswobodziłam się z przygniatającego mnie ciała Marco, założyłam gruby sweter, wzięłam ciuchy z garderoby i poszłam pod prysznic. Namydliłam całe ciało, które po chwili znowu spłukałam ciepłą wodą, umyłam włosy, a potem usiadłam na podłodze pozwalając, żeby woda spływała po całym moim ciele. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Marco dobija się do drzwi, a znając jego zaraz je wyważy, bo pomyśli, że coś mi się stało. Szybko wzięłam dwa ręczniki, jeden założyłam na włosy, a drugim się wytarłam, założyłam jeszcze bieliznę i otworzyłam drzwi ukochanemu.
-Myślałem, że tam zemdlałaś
-Przepraszam - pocałowałam go, a on przyciągnął mnie do siebie
-Pięknie wyglądasz w tej bieliźnie
-Przypominam Ci, że dzisiaj będą goście
-Zdążymy - wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko
-Przestań - zaśmiałam się jak składał pocałunki na moim brzuchu - nie dzisiaj, jest za dużo do zrobienia
-Pomogę Ci - nie przestawał mnie całować
-Zostaw - próbowałam się wyrwać, ale dalej się śmiałam
-A co będę za to miał ? - przerwał, ale usiadł na mnie okrakiem tak, że nie mogłam się ruszyć
-Zejdź ze mnie - próbowałam go zepchnąć, ale na marne
-Coś za coś - uśmiechnął się
-Dobra, wygrałeś. Możemy robić to co będziesz chciał robić, ale nie dzisiaj
-Podoba mi się - zszedł ze mnie i mnie puścił
-Idę się ubrać - zniknęłam za drzwiami łazienki i założyłam wcześniej wybrane ubrania. Gotowa wyszłam z pomieszczenia, ominęłam leżącego na łóżku Marco i zeszłam zrobić jakieś śniadanie. Postawiłam wszystko na stole, zawołałam chłopaka, nie czekając na niego, usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.
-Czemu nie zaczekałaś ?
-Mam za dużo na głowie, żeby jeszcze czekać na Ciebie ze śniadaniem.
-Jak sobie chcesz. Smacznego - posłał mi uśmiech
-Wzajemnie - nalałam sobie do kubka kawę, a do drugiego nalałam napój dla Marco
-Anioł nie kobieta - zaśmiał się
-Nie czaruj - wystawiłam język
-Jeszcze, żadna moja dziewczyna nie znała mnie tak dobrze ja Ty
-Z tego co wiem to ja jestem Twoją narzeczoną
-Nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz o co mi chodziło
-No wiem, wiem. Chociaż wolałam Cię poprawić
-Jak sobie panienka życzy
-Jaki Pan łaskawy Panie Reus
-Zuzanna Reus, to pięknie brzmi. Prawda ?
-Jeżeli w ten sposób chcesz się dowiedzieć czy chce wziąć z Tobą ślub to chyba troszeczkę źle sformułowałaś pytanie
-Co ?! Przestań się ze mnie nabijać
-Obrazisz się na mnie ? - zapytałam ze smutną miną
-Nie mogę się na Ciebie długo gniewać
-Ma się to coś
-Taa chyba ten charakterek, bo urok to na pewno nie jest
-No co za idiota - westchnęłam
-No i jeszcze się obraź - zażartował
-A żebyś wiedział - zaśmiałam się - teraz to już Ci nie wybaczę
-Już to widzę ...
-Nie czepiaj się :p
~Kilka godzin później~
Jest już 15:45 wszystko gotowe, jedzenie, stół, prezenty pod choinką, czekamy tylko na gości. Marco jest już prawie gotowy, ale ja jestem w proszku, muszę się wykąpać, ubrać itd. Jak tylko ogarnęłam troszeczkę salon, od razu poszłam się szykować, wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy, spięłam je, umalowałam się i ubrałam. Marco miał na sobie garnitur, idealnie ułożone włosy i oczywiście popsikał się perfumach przez, które kręciło mi się w głowie, w dobrym tego znaczeniu tego słowa. Uwielbiałam jego styl, zawsze wyglądał nienagannie, na jego widok serce zawsze biło mi mocniej, bez względu na to czy jesteśmy razem już tak długo czy jak byliśmy razem kilka tygodni. Kilka minut po 17:30 wszyscy siedzieliśmy już przy stole, złożyliśmy sobie życzenia, a teraz próbowaliśmy przygotowanego przeze mnie i trochę Marco jedzenia.
-Bardzo dobrze gotujesz - uśmiechnęła się siostra Marco
-Dziękuje - odwzajemniłam uśmiech
-Ja też pomagałem - powiedział mój narzeczony
-Tak to prawda, trochę mi pomagał
-Czemu nie chciałaś jechać do Polski ? - zapytał Mario
-Powiedzmy, że Marco mnie przekonał do świąt w Dortmundzie
-Nawet wiem jak - mruknął mi wrócił do jedzenia
-Haha, bardzo śmieszne
-Jedz, bo nie urośniesz - zaśmiał się mój przyszły mąż
-Coś sugerujesz ?! - oburzył się
-Nie nic :p
-Masz szczęście, że dzisiaj Wigilia
-Zapamiętam
-Jak z dziećmi - westchnęła Mama Marco
-Czasami jest gorzej - powiedziałam
-To u mojego braciszka to normalne - zaśmiała się Melanie
-Dzięki
-Dzieci nie dyskutujcie już - upomniała ich Mama
-Jasne ...
-To kiedy rozdajemy prezenty ? - zapytał Gotze
-Mario - Ann go szturchnęła
-No co ?! Nie mogę się już doczekać - uśmiechnął się
-Jeszcze chwila
-Dobra
-Ja idę na chwile do sypialni. Zaraz wracam - szepnęłam Marco na ucho, wstałam od stołu i poszłam na górę. Wzięłam telefon z szafki nocnej, wysłałam kilka SMS-ów z życzeniami i usiadłam na brzegu łóżka. Za chwile drzwi się otworzyły i do sypialni wszedł Marco.
-Co Ty tu robisz ?
-Myślałem, że to zaproszenie - uśmiechnął się
-To źle myślałeś - ominęłam go i wróciłam do gości
-A gdzie Marco ?
-Zaraz przyjdzie - uśmiechnęłam się
Kiedy przyszedł Marco przeszliśmy do salonu, usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy kolędy, a Gotze dorwał się do prezentów. Rozdał je wszystkim, ja dostałam naszyjnik, bransoletkę, sukienkę, kolczyki, perfumy, słuchawki, buty, kosmetyki, portfel i chustkę. Wszystkim podobały się prezenty, a Mama mojego ukochanego jak zobaczyła wycieczkę do Rzymu to aż się popłakała, mało tego dziękowała nam chyba z 20 razy. O północy wybraliśmy się na Pasterkę, jak na noc było dość ciepło, zarzuciłam tylko płaszcz i chustkę, złapałam Marco za rękę i wyszliśmy.
-Nie jest Ci zimno ?
-Przy Tobie zawsze jest mi ciepło - uśmiechnęłam się
-Wiem - zaśmiał się, a ja go popchnęłam, przez co stracił równowagę i upadł w zaspę, niestety ja nieogarnięta zapomniałam, że on trzyma mnie za rękę i zaraz na nim leżałam
-Przepraszam
-Wariatka :p
-Mam to po takim jednym przystojnym piłkarzu
-Dziękuje - pocałował mnie, po czym ja wstałam i stanęłam w bezpiecznej odległości
-Mówiłam o Mario - zdążyłam powiedzieć, a on zaczął mnie gonić
-Osz Ty wredoto !
-Mario !!! Ratuj - rzuciłam się na niego, a potem się za nim schowałam - powiedziałam, że jesteś przystojnym piłkarzem, a on myślał, że to o nim i teraz mnie goni
-Też Cię uwielbiam - cmoknął mnie w policzek
__________________________________________________________________________
-Marco gdzie jesteś i dlaczego dom jest otwarty ?
-Zuza ?!
-No a kto ? - zaśmiała się
-Zaraz będę to pogadamy
-Ok - odpowiedziała zdziwiona
Schowałem telefon i nie zwracając uwagi na to, że jest zimno i ślisko zacząłem biec w stronę domu. Dobiegłem w niecałe 15 minut, zdyszany i zmęczony wbiegłem do domu, w salonie czekała na mnie moje ukochana. Niby jestem piłkarzem, mam dobrą kondycję, ale na dworze jest tak ślisko i jeszcze pada śnieg, że ledwo biegłem.
-Zuza, kochanie gdzie Ty byłaś ? Wszystko w porządku ? - przytuliłem ją
-Jasne, że tak. Byłam biegać, przecież Ci mówiłam
-No tak, ale nie było Cię prawie 2 godziny
-Jest ślisko, więc biegłam wolniej niż zwykle
-Martwiłem się o Ciebie
-Przepraszam, telefon mi się rozładował - pocałowała mnie
-Nie masz za co - uśmiechnąłem się - leć się ogarnij i przebierz, a ja podgrzeje kolacje
-Ok, dzięki - cmoknęła mnie w policzek i poszła na górę, a ja do kuchni, podgrzałem zapiekankę, postawiłem wino na stole, zapaliłem świeczki i czekałem na blondynkę. Dziewczyna zjawiła się po 10 minutach, wykąpana, przebrana w moją koszulkę i z mokrymi włosami.
-Zimno Ci będzie - zdjąłem swoją bluzę i jej podałem
-W domu jest gorąco, ale dzięki
-Wina ?
-Poproszę - uśmiechnęła się, a ja wlałem jej wino do kieliszka, a potem odrobine wlałem do swojego, za chwile piekarnik "oznajmił", że nasz posiłek jest gotowy. Wyjąłem go z piekarnika, nałożyłem najpierw narzeczonej, a potem sobie i zaczęliśmy konsumować.
-Pyszne, kotku może zmień zawód ?
-Pomyśle, ale chyba na razie zostanę przy piłce - zaśmiałem się
-No w sumie dobrze wyglądasz w trykocie Borussii.
-Ładnemu we wszystkim ładnie
-Wiem, dlatego zawsze mi mówisz, że ładnie wyglądam
-Mówiłem o sobie, ale w sumie Ty też możesz być
-Mogę być ?
-No ujdziesz ...
-Ty idioto - rzuciła we mnie serwetką
-Uważaj sobie, dziewczynko
-Chłopczyku sam sobie uważaj, bo jeden Twój niewłaściwy ruch i będziesz żałował
-Tak a czego ?
-Mam jeszcze jeden cały dzień przed Wigilią i na pewno znajdę jakiś lot do Polski
-Kochanie gdybyś nawet bardzo chciała wyjechać to bym Ci nie pozwolił
-Przykułbyś mnie do kaloryfera
-Do kaloryfera raczej nie, ale do łóżka prędzej
-I jeszcze byś mnie wykorzystywał, po prostu świetnie - westchnęła
-Tak to by mi się najbardziej podobało
-Jaki z Ciebie wariat
-Oszalałem na punkcie pewnej pięknej, młodej blondynki
-Znam ?
-Może znasz jest Polką
-No to raczej nie znam
-Też mi się tak wydaje - zaśmialiśmy się
-Jutro trzeba zacząć gotować
-Pomogę Ci, damy radę
-Tsaaa
-Nie przesadzaj, nie będzie tak źle
-Zobaczymy jeszcze
-Nie marudź - dokończyliśmy jeść kolacje, posprzątaliśmy ze stołu i poszliśmy na górę - to ja idę się wykąpać
-Ok, poczekam
* Zuza *
Położyłam się na łóżku i zastanawiałam się czy już zawsze będę szczęśliwa tak jak teraz, zdawałam sobie oczywiście sprawę z tego, że nie zawsze jest kolorowo. Wiem, że będziemy się kłócić, czasami o głupoty, czasami o coś poważniejszego, będziemy mieli "ciche dni" i w ogóle jakieś głupie mam nadzieje chwilowe i przejściowe kryzysy, chociaż najchętniej wcale bym ich nie miała, ale to jest nie możliwe. Podobno jeżeli jakaś para długo się nie kłóci, tylko dusi w sobie wszystko, to przy jakiejkolwiek kłótni, a nawet wymianie zdań któraś ze stron potrafi wybuchnąć, powiedzieć o parę słów za dużo i koniec pięknego, "idealnego" związku.
-O czym tak myślisz ?
-O naszym związku w przyszłości
-A dokładniej ? - położył się obok mnie
-Czy będziemy szczęśliwi czy będziemy się kłócić czy się rozstaniemy
-Pierwsze na pewno, drugie i trzecie nie ma nawet takiej opcji - pocałował mnie
-Optymista
-Realista kochanie realista - cmoknął mnie w policzek
-Dobra to Ty się tu zastanawiają nad realistycznymi scenariuszami, a ja idę spać - wpakowałam się pod kołdrę i odwróciłam tyłem do chłopaka
-Dobranoc - zgasił lampkę i mnie przytulił
~Tuesday~
Budzik zadzwonił o 7, było zimno i w ogóle nie chciało mi się wstawać, ale o 17 przychodzą goście i jeszcze trzeba wszystko ogarnąć. Delikatnie wyswobodziłam się z przygniatającego mnie ciała Marco, założyłam gruby sweter, wzięłam ciuchy z garderoby i poszłam pod prysznic. Namydliłam całe ciało, które po chwili znowu spłukałam ciepłą wodą, umyłam włosy, a potem usiadłam na podłodze pozwalając, żeby woda spływała po całym moim ciele. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Marco dobija się do drzwi, a znając jego zaraz je wyważy, bo pomyśli, że coś mi się stało. Szybko wzięłam dwa ręczniki, jeden założyłam na włosy, a drugim się wytarłam, założyłam jeszcze bieliznę i otworzyłam drzwi ukochanemu.
-Myślałem, że tam zemdlałaś
-Przepraszam - pocałowałam go, a on przyciągnął mnie do siebie
-Pięknie wyglądasz w tej bieliźnie
-Przypominam Ci, że dzisiaj będą goście
-Zdążymy - wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko
-Przestań - zaśmiałam się jak składał pocałunki na moim brzuchu - nie dzisiaj, jest za dużo do zrobienia
-Pomogę Ci - nie przestawał mnie całować
-Zostaw - próbowałam się wyrwać, ale dalej się śmiałam
-A co będę za to miał ? - przerwał, ale usiadł na mnie okrakiem tak, że nie mogłam się ruszyć
-Zejdź ze mnie - próbowałam go zepchnąć, ale na marne
-Coś za coś - uśmiechnął się
-Dobra, wygrałeś. Możemy robić to co będziesz chciał robić, ale nie dzisiaj
-Podoba mi się - zszedł ze mnie i mnie puścił
-Idę się ubrać - zniknęłam za drzwiami łazienki i założyłam wcześniej wybrane ubrania. Gotowa wyszłam z pomieszczenia, ominęłam leżącego na łóżku Marco i zeszłam zrobić jakieś śniadanie. Postawiłam wszystko na stole, zawołałam chłopaka, nie czekając na niego, usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.
-Czemu nie zaczekałaś ?
-Mam za dużo na głowie, żeby jeszcze czekać na Ciebie ze śniadaniem.
-Jak sobie chcesz. Smacznego - posłał mi uśmiech
-Wzajemnie - nalałam sobie do kubka kawę, a do drugiego nalałam napój dla Marco
-Anioł nie kobieta - zaśmiał się
-Nie czaruj - wystawiłam język
-Jeszcze, żadna moja dziewczyna nie znała mnie tak dobrze ja Ty
-Z tego co wiem to ja jestem Twoją narzeczoną
-Nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz o co mi chodziło
-No wiem, wiem. Chociaż wolałam Cię poprawić
-Jak sobie panienka życzy
-Jaki Pan łaskawy Panie Reus
-Zuzanna Reus, to pięknie brzmi. Prawda ?
-Jeżeli w ten sposób chcesz się dowiedzieć czy chce wziąć z Tobą ślub to chyba troszeczkę źle sformułowałaś pytanie
-Co ?! Przestań się ze mnie nabijać
-Obrazisz się na mnie ? - zapytałam ze smutną miną
-Nie mogę się na Ciebie długo gniewać
-Ma się to coś
-Taa chyba ten charakterek, bo urok to na pewno nie jest
-No co za idiota - westchnęłam
-No i jeszcze się obraź - zażartował
-A żebyś wiedział - zaśmiałam się - teraz to już Ci nie wybaczę
-Już to widzę ...
-Nie czepiaj się :p
~Kilka godzin później~
Jest już 15:45 wszystko gotowe, jedzenie, stół, prezenty pod choinką, czekamy tylko na gości. Marco jest już prawie gotowy, ale ja jestem w proszku, muszę się wykąpać, ubrać itd. Jak tylko ogarnęłam troszeczkę salon, od razu poszłam się szykować, wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy, spięłam je, umalowałam się i ubrałam. Marco miał na sobie garnitur, idealnie ułożone włosy i oczywiście popsikał się perfumach przez, które kręciło mi się w głowie, w dobrym tego znaczeniu tego słowa. Uwielbiałam jego styl, zawsze wyglądał nienagannie, na jego widok serce zawsze biło mi mocniej, bez względu na to czy jesteśmy razem już tak długo czy jak byliśmy razem kilka tygodni. Kilka minut po 17:30 wszyscy siedzieliśmy już przy stole, złożyliśmy sobie życzenia, a teraz próbowaliśmy przygotowanego przeze mnie i trochę Marco jedzenia.
-Bardzo dobrze gotujesz - uśmiechnęła się siostra Marco
-Dziękuje - odwzajemniłam uśmiech
-Ja też pomagałem - powiedział mój narzeczony
-Tak to prawda, trochę mi pomagał
-Czemu nie chciałaś jechać do Polski ? - zapytał Mario
-Powiedzmy, że Marco mnie przekonał do świąt w Dortmundzie
-Nawet wiem jak - mruknął mi wrócił do jedzenia
-Haha, bardzo śmieszne
-Jedz, bo nie urośniesz - zaśmiał się mój przyszły mąż
-Coś sugerujesz ?! - oburzył się
-Nie nic :p
-Masz szczęście, że dzisiaj Wigilia
-Zapamiętam
-Jak z dziećmi - westchnęła Mama Marco
-Czasami jest gorzej - powiedziałam
-To u mojego braciszka to normalne - zaśmiała się Melanie
-Dzięki
-Dzieci nie dyskutujcie już - upomniała ich Mama
-Jasne ...
-To kiedy rozdajemy prezenty ? - zapytał Gotze
-Mario - Ann go szturchnęła
-No co ?! Nie mogę się już doczekać - uśmiechnął się
-Jeszcze chwila
-Dobra
-Ja idę na chwile do sypialni. Zaraz wracam - szepnęłam Marco na ucho, wstałam od stołu i poszłam na górę. Wzięłam telefon z szafki nocnej, wysłałam kilka SMS-ów z życzeniami i usiadłam na brzegu łóżka. Za chwile drzwi się otworzyły i do sypialni wszedł Marco.
-Co Ty tu robisz ?
-Myślałem, że to zaproszenie - uśmiechnął się
-To źle myślałeś - ominęłam go i wróciłam do gości
-A gdzie Marco ?
-Zaraz przyjdzie - uśmiechnęłam się
Kiedy przyszedł Marco przeszliśmy do salonu, usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy kolędy, a Gotze dorwał się do prezentów. Rozdał je wszystkim, ja dostałam naszyjnik, bransoletkę, sukienkę, kolczyki, perfumy, słuchawki, buty, kosmetyki, portfel i chustkę. Wszystkim podobały się prezenty, a Mama mojego ukochanego jak zobaczyła wycieczkę do Rzymu to aż się popłakała, mało tego dziękowała nam chyba z 20 razy. O północy wybraliśmy się na Pasterkę, jak na noc było dość ciepło, zarzuciłam tylko płaszcz i chustkę, złapałam Marco za rękę i wyszliśmy.
-Nie jest Ci zimno ?
-Przy Tobie zawsze jest mi ciepło - uśmiechnęłam się
-Wiem - zaśmiał się, a ja go popchnęłam, przez co stracił równowagę i upadł w zaspę, niestety ja nieogarnięta zapomniałam, że on trzyma mnie za rękę i zaraz na nim leżałam
-Przepraszam
-Wariatka :p
-Mam to po takim jednym przystojnym piłkarzu
-Dziękuje - pocałował mnie, po czym ja wstałam i stanęłam w bezpiecznej odległości
-Mówiłam o Mario - zdążyłam powiedzieć, a on zaczął mnie gonić
-Osz Ty wredoto !
-Mario !!! Ratuj - rzuciłam się na niego, a potem się za nim schowałam - powiedziałam, że jesteś przystojnym piłkarzem, a on myślał, że to o nim i teraz mnie goni
-Też Cię uwielbiam - cmoknął mnie w policzek
__________________________________________________________________________
Zuzi nic nie jest mam nadzieje, że się cieszycie. Niedługo znowu namieszam, mam nadzieje, że mnie nie zabijecie :P Pozdrawiam Zuza :*
Aż się szczerze do ekranu ;D
OdpowiedzUsuńRozdział zawalisty ! <3
Jaki Marco xd
Cudo, no ! ;*
Czekam na next ;p
Pozdrawiam ;*
Zuzie nic nie jest uff odetchnęłam z ulgą :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny :**
Marco *_*
Wytłumacz mi dlaczego ty masz taki talent no!! Mogłabym czytać cały dzień twoje opowiadania :D
Mario oczywiście musiał się dorwać do prezentów xd
Czekam na nn :D
Pozdrawiam :3
Świetny rozdział :3 i niech tak pozostanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie monika-reus.blogspot.com
;**
ufff kamień spadł mi z serca że Zuzce nic nie jest <3
OdpowiedzUsuńjak dzieci przy stole się kłócą hhahaha :D
świetny rozdział :)
tylko nie mieszaj zbytnio bo ja nie chcę żeby się rozstali :)
Marco w garniturze *__*
Pozdrawiam :>
dobrze, że Zuzi się nic nie stało :)
OdpowiedzUsuńjak chcesz mieszać to już mieszaj tylko niech do siebie wrócą potem !
Cudooowny ;3 Proszę nie mieszaj za bardzo ;))) czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Zuzi nic nie jest naprawdę. Świetny rozdział, czekam na kolejny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie Robert-paulina-love.blogspot.com
Pozdrawiam,
MARTA
Super rozdział! I ten Marco :3 Czekam nn!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: robert-eliza-story.blogspot.com
No ej było tak pięknie... :(
OdpowiedzUsuńJa tam wolę żeby coś się stało u innej pary a nie u tej już dużo tego mieszania było...
Jestem ciekawa co tam u Wiki i Alexa (:
Co do rozdziału to bardzo mi się podoba i muszę napisać że Zuza wyglądała prześliczenie na Wigilii ;)
Czekam na next
Życzę weny i pozdrawiam/ Julie ;***