sobota, 19 października 2013

Rozdział 44.

~Next Day~
* Zuza *
Obudziłam się w łóżku hotelowym, brakowało mi Marco. Jego uścisku, pocałunku, uśmiechu po prostu wszystkiego. W drodze do Berlina nawet do niego zadzwoniłam, ale później spanikowałam i wyłączyłam dźwięk, żeby nie wiedzieć czy oddzwania. Zameldowałam się w hotelu, bo przecież nie mam tu ani mieszkania, ani domu, ani nawet znajomych. Rozpakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy, wyłączyłam telefon i całkowicie odcięłam się od życia w Dortmundzie.
* Marco *
Obudziłem się po 10, a trening miałem na 8, więc moja pierwsza myśl czemu do cholery Zuza mnie nie obudziła, a dopiero po chwili się zorientowałem, że jej nie ma. Stwierdziłem, że nie ma sensu już jechać na stadion, więc zadzwoniłem do trenera i powiedziałem, że jestem chory i do końca tygodnia nie będę uczęszczał na treningi. Zwlekłem się z łóżka, posprzątałem trochę w domu, a potem założyłem jakiś dres i wyszedłem do ogrodu. Dzwoniłem, pisałem wiadomości, nawet wysłałem kilka maili, ale nic zero odpowiedzi. Leżałem na leżaku przykryty kocem, bo było strasznie zimno, tak się zamyśliłem, że nawet nie usłyszałem jak Ania weszła do domu, a potem do ogrodu.
-Marco masz zamiar tu siedzieć cały czas ?
-Na razie tak - nawet na nią nie spojrzałem
-Tak jej nie odzyskasz, chodź do domu. Pogadamy
-O czym chcesz rozmawiać ? Nawet mi nie powiedzieliście gdzie ona jest
-Marco musisz dać jej czas. Jest młoda, wrażliwa i teraz trochę zagubiona
-Znam ją, wiem jaka jest - wstałem, wziąłem koc w rękę i poszedłem do domu. Dziewczyna poszła za mną, zaparzyła herbatę i usiedliśmy w salonie.
-Jestem pewna, że niedługo tu wróci i będziecie szczęśliwi
-Jasne - mruknąłem - rozmawiałaś z nią, co u niej ?
-Nie odbiera ode mnie telefonu
-Może coś jej się stało
-Zadzwonili by do Ciebie
-No tak, ale się martwię
-Odezwie się, zobaczysz
-Nie mogliście jej zatrzymać ?
-Chcieliśmy, ale wiesz jaka ona jest
-Tak potrafi być uparta
-Niestety tak - zaśmialiśmy się
-Aniu, a Kuba już wie ?
-Robert miał mu powiedzieć po treningu
-No to Błaszczu mnie zabije
-To nie Twoja wina - próbowała mnie pocieszyć
-Cholera oczywiście, że moja. Mogłem jej powiedzieć, ale to miała być niespodzianka
-Wiem, nie musisz się tłumaczyć. Wierzę Ci
-Dzięki - uśmiechnąłem się
-Reus przepraszam, ale muszę już iść. Może Robert wpadnie do Ciebie wieczorem
-Jeszcze raz dziękuje. Pa
-Papa - ubrała się i wyszła z mojego domu. Byłem strasznie głodny, ale w sumie 14 to pora obiadowa, zamówiłem sobie pizze i usiadłem z butelką piwa na kanapie. Za 30-40 minut przyjechała moja pizza, postawiłem pudełko na stoliku w salonie, wziąłem sobie talerz i zacząłem jeść. W między czasie włączyłem sobie Fife, więc jak tylko zjadłem to zacząłem grać, ale jakoś mi nie szło. Grałem tak 3 godziny i z minuty ta minutę szło mi coraz gorzej, wkurzony swoją bezradnością wyłączyłem grę i położyłem się na kanapie.
* Zuza *
Cały dzień w hotelu, zwariować można, bez przerwy leżałam w łóżku. Oglądałam telewizje, grzebałam w internecie, ale omijałam wiadomości i portale społecznościowe. Mój telefon cały czas wibrował, albo dzwonił Marco, albo Ania, o reszcie znajomych nie wspominając. Wiadomości miałam więcej niż kiedykolwiek, a maile zajmowały całą skrzynkę. Na początku chciałam je olać i usunąć, ale nie potrafiłam, oznaczyłam je jako przeczytane i postanowiłam jeszcze do nich wrócić. Nie wiedziałam co mam robić, zostać i ułożyć sobie życie czy wrócić i mu wybaczyć, kocham go i nie chce się z nim rozstawać definitywnie, ale z drugiej strony jeżeli mnie zdradził to po co mam wracać. Zastanawiałam się też co u Marcina, jak się czuje, co robi, czy ktoś go odwiedza. W sumie na pewno ktoś go odwiedza, przecież był lubiany, miał dużo kumpli, dobre kontakty z rodziną. Za chwile po raz kolejny zadzwonił mój telefon, numer prywatny, przez chwile się wahałam, ale wzięłam wdech i odebrałam.
-Halo ?
-Dzień dobry Zuziu, mówi mama Marcina
-Dzień dobry, o co chodzi ?
-Kochanie chciałabym się z Tobą spotkać
-Tylko, że nie ma mnie w Warszawie
-Wiem, dlatego przyjechałam do Dortmundu
-Do Dortmundu ? Jestem teraz za granicami miasta
-Poczekam, kiedy możesz być ?
-Jutro po południu
-Dobrze, to wyśle Ci potem adres hotelu
-Oczywiście
-Do zobaczenia
-Do widzenia
Cholera jasna, też sobie znalazła dobry moment na przyjazd, a co jak spotkam Marco, albo innych znajomych. Spakowałam swoją torebkę, małą walizeczkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i postawiłam je pod drzwiami. Jutro o 8 wyjadę to akurat spotkam się z panią Marią, a potem wrócę do Berlina. Plan idealny tylko, żeby się udał, bo jak kogoś spotkam, to zaraz Marco będzie wiedział, że wróciłam, a ja nie jestem gotowa na rozmowę. Zerknęłam na zegarek 20:45, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, a potem położyłam do łóżka. Emocje wzięły górę i zaczęłam płakać.
* Marco *
O 18 przyjechał do mnie Robert, siedzieliśmy na kanapie, piliśmy piwo i gadaliśmy.
-Robert powiedz mi gdzie pojechała Zuza
-Nie mogę Ci powiedzieć
-Jesteś moim przyjacielem, powinieneś mi pomóc
-Marco daj jej czas
-Wszyscy w kółko daj jej czas. Ile mam jej dać tego czasu ?
-Nie wiem, ale niech ona się odezwie pierwsza
-Do nikogo się nie odzywa, ani do mnie, ani do Twojej żony, ani nawet do własnego brata
-Odezwie się zobaczysz
-Jasne, będzie wydzwaniała co 5 minut
-Czemu jesteś jaki pesymistą ?
-Zastanów się. Ona myśli, że ją zdradziłem, dlatego jej tu teraz nie ma
-Wiem, ale jak to przemyśli to na pewno będzie chciała wysłuchać wyjaśnień
-Za pół roku ? Czy może więcej ? Marcina po 2 latach nie chciała słuchać
-Ona Cię kocha, może jest młoda, ale jesteś dla niej bardzo ważny
-No właśnie jest młoda, a jak sobie kogoś znajdzie ?
-Ile razy mam Ci powtarzać, że ona kocha tylko Ciebie i na pewno sobie nikogo nie znajdzie
-Może masz racje
-Na pewno mam racje - zaśmiał się - a teraz koniec użalania się. Gramy w Fife
-Już dzisiaj grałem i mi nie idzie
-Trudno, najwyżej wygram
-Nie ma takiej opcji - zaczęliśmy grać i mimo moich ogromnych starań na 4 rozegrane gry przegrałem 3 razy, a raz zremisowałem.
-Rzeczywiście Ci nie idzie
-Gram beznadziejnie
-Oj tam, po prostu myślisz o czymś innym
-Raczej o kimś - westchnąłem
-Dobra ja się zbieram, będziesz jutro na treningu ?
-Nie, powiedziałem, że jestem chory
-Ok, to pa
-Pa - odprowadziłem go do drzwi, które zaraz zamknąłem i wróciłem na kanapę. Patrzyłem tępo w sufit i zastanawiałem się gdzie mogła pojechać. Warszawa ? Nie to chyba trochę za bardzo oczywiste, a może wcale nie wyjechała, tylko siedzi w jakimś hotelu. Nie mam już pomysłu, żadnego.
~Next Day~
* Zuza *
Obudziłam się o 6:30, wzięłam prysznic, ubrałam się, wzięłam walizeczkę i torebkę, wyszłam z hotelu, a śniadanie zjadłam na mieście. Tuż przed 8 wyjechałam z Berlina, droga mijała mi dobrze i po 4,5 h byłam w Dortmundzie. Zaparkowałam pod hotelem, wzięłam torebkę i weszłam do środka, a potem skierowałam się do recepcji.
-Dzień dobry ja do pani Katarzyny Maciąg
-Dobrze już dzwonię do pokoju
-Dziękuje - odwróciłam się i czekałam
-Pani Katarzyna czekam w pokoju 308 - usłyszałam po chwili
-Bardzo mi pani pomogła, jeszcze raz dziękuje
-Nie ma za co - poszłam do windy, wcisnęłam odpowiednie piętro, a za chwile był już pod pokojem 308. Chwile się wahałam, aż w końcu zapukałam, zaraz drzwi otworzyła mi pani Kasia.
-Jestem - uśmiechnęłam się - mam nadzieje, że nie za wcześnie
-Nie dobrze, że jesteś
-O czym chciała Pani porozmawiać ?
-Wejdź - otworzyła szeroko drzwi - porozmawiamy w środku
-Chodzi o Marcina ?
-Tak - uśmiechnęła się, usiedliśmy na fotelach
-Co u niego ? Jak się czuje ?
-Jest źle, ale stara się tego nie okazywać
-A co ja mam z tym wspólnego ?
-Wtedy w szpitalu się pokłóciliście, Ty wyjechałaś nie dałaś się przeprosić
-Nie chciałabym obrazić umierającego, ale zachował się jak ostatni idiota. Nie mam zamiaru mu tego wybaczać, ani do niego jechać. Mam wystarczająco dużo swoich problemów.
-Zuziu, ale on umrze, może należy mu się kolejna szansa
-Kolejna ? Ile ma mu dać tych szans, milion ?
-Nie uważasz, że zachowujesz się dziecinnie ? On umiera, zaraz go nie będzie
-Zdradził mnie, a ja mimo wszystko pojechałam do niego, więc teraz niech mnie pani nie prosi, żebym dała mu kolejną szanse
-Ja chyba czegoś nie rozumiem, jak mogłaś mu wybaczyć zdradę, a nie wybaczyć paru głupich słów ?
-Paru głupich słów ? W takim razie chyba skończyłyśmy rozmawiać - chciałam wstać, ale przytrzymała mnie za rękę
-Jedź do niego, wytłumaczcie to sobie
-Tu nie ma czego tłumaczyć. Do widzenia - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam głośno trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam czy mam od razy jechać do Berlina czy kogoś odwiedzić, miałam przecież jechać do Lewandowskich, ale w końcu stwierdziłam, że zjem tu obiad, a potem od razu dopiero pojadę. Pojechałam do restauracji, zamówiłam obiad, który szybko dostałam i zjadłam, zapłaciłam i wyszłam. Wsiadłam do samochodu, ale nie pojechałam do Berlina, tylko krążyłam po mieście, kilka razy przejeżdżałam obok stadionu, domu Marco, ale za każdym razem tchórzyłam i odjeżdżałam. Po godzinie stwierdziłam, że to nie ma sensu i po raz kolejny pojechałam do stolicy, dotarłam tam dopiero po 22 i pierwsze co zrobiłam po prysznic, a potem wpakowałam się pod kołdrę i usnęłam.
__________________________________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie dałam rady wczoraj dodać tego rozdziału, po prostu byłam zajęta i się nie wyrobiłam, ale dodaje dzisiaj :D Pozdrawiam 

4 komentarze:

  1. Super ! ;** Jeju ale się porobiło , mam nadzieję że Zuza da szansę , a Marco wytłumaczy te zajście ;) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. super.. doczekalam sie.... codziennie po szkole zagladam czy pojawil sie jakis nowy rozdzial......z niecierpliwoscia czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG. Jak matka Marcina mogła tu wjechać z czymś takim? Ona jest niepoważna. Zuza taka uparta znowu... A Marco cóż tęskni i widać, że mu zależy. Tylko zdziwiła mnie taka spokojna reakcja Marco na to, że Lewandowscy wiedzą gdzie jest Zuza, ale nie chcą mu powiedzieć, ja na jego miejscu chyba bym wybuchła.
    Rozdział świetny.
    Czekam na next
    Życzę weny i pozdrawiam/ Julie ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Zjebisty czekam na kolejny i zapraszam do mnie http://ndjfdbsbcnbxc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń