Po dwóch, a może już trzech kwadransach do pokoju ktoś
zapukał, otworzyłem, a za drzwiami stała ta sama recepcjonistka i trzymała w
ręku pudełko pizzy, wziąłem je od niej podziękowałem i zamknąłem drzwi. Zjadłem
trzy kawałki, a resztę na razie zostawiłem, samolot mieliśmy o 21:40, a jest
15, więc trochę czasu nam zostało. Z tego co pamiętałem to na lotnisku mieliśmy
być o 19:25, walizki spakowane, pokój ogarnięty, w sumie nie miałem co robić,
więc zostawiłem Zuzie karteczkę i poszedłem do pokoju Mario. Jak się okazało
właśnie tam wszyscy byli, usiadłem na podłodze pomiędzy Piszczkiem, a
Błaszczykowskim.
-Jak tam Wasza główka ? - zapytałem
-Boli, ale już nie tak jak rano
-A gdzie zgubiłeś Zuzę ?
-Śpi
-No tak, ona dzisiaj pierwsza wstała
-Tego akurat nie wiem, ale nas pakowała i jeszcze ogarniała pokój, więc ma prawo być zmęczona
-Tylko teraz ją obudź, bo jak się obudzi w Dortmundzie to chyba Cię zabije
-Heh, obudzę ją. Spokojnie
-A jakie macie plany po powrocie ?
-Lecimy do Warszawy
-Do Marcina ?
-Tak - przytaknąłem
-Na długo ?
-Nie wiem, muszę pogadać z trenerem. Może tylko weekend, może tydzień
-Bardzo to przeżywa ?
-Tak, nie chce się przyznawać, ale ja już trochę ją znam i widzę
-Biedny chłopak
-Niestety, takie choroby przychodzą znienacka
~Two Days Later~
Zdążyliśmy przylecieć do Dortmundu, przepakować walizki, zarezerwować bilety, a teraz jesteśmy w Polsce, niby tylko na weekend, ale to zawsze coś. Zatrzymaliśmy się w mieszkaniu Lewandowskich, ale pewnie i tak nie będziemy tu spędzali dużo czasu, w końcu Zuza musi się pożegnać z Marcinem. Kocham ją i dlatego nie wyobrażam sobie, żeby nas tu nie było, rozumiem chłopak ją skrzywdził, ale umiera, a przed śmiercią każdemu należy się druga szansa. Wiem, że ona go nie kocha, ale byli ze sobą rok, znaczyli dla siebie dużo i pewnie nadal tak jest tylko, że ze strony mojej narzeczonej to już nie jest miłość.
-Kochanie gotowa już jesteś ?
-Tak, zaraz zejdę
-To pośpiesz się
-Już - wyszła gotowa z łazienki - jedziemy ?
-Tak, dostałem kluczyki od Lewego, więc nie musimy zamawiać taksówki
-Super - uśmiechnęła się
-Kochanie dużo myślałem i stwierdziłem, że nie będę z Tobą wchodził do Marcina
-Ale dlaczego ? Kotku ja chwilę z nim pogadam i tyle
-Chwile ? Masz się z nim pożądanie pożegnać, wyjaśnić wszystko, wybaczyć mu
-Obiecuje, ale proszę Cię zostań tam ze mną
-Oczywiście, że zostanę, ale będę na korytarzu
-Na pewno nie wejdziesz do sali ?
-Na pewno - pocałowałem ją, ubraliśmy się, potem wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta Roberta i ruszyliśmy w stronę szpitala, w którym leżał chłopak, w recepcji podali nam numer sali, ja usiadłem na stołku, a ona weszła do pomieszczenia.
* Zuza *
Chwile się wahałam, ale w końcu weszła do tej sali, tak długo go nie widziałam, a teraz leży taki blady w białej pościeli. Nic oprócz tego się nie zmieniło, cały czas był przystojny, po cichu usiadłam na stołku, żeby go nie obudzić. Strasznie mi go szkoda, jest młody, przystojny, a teraz żegna się z życiem, nikt nie daje mu już szans, żadnych nawet najmniejszych. Wstałam i stanęłam przy oknie, zaczął padać śnieg, ludzie nerwowo wchodzili i wychodzili z szpitala, jakieś dzieci płakały na rękach u rodziców. Wszystko było takie smutne, przygnębiające, nie lubię szpitali, zawsze czuje się tak dziwnie.
-Zuzka ? - usłyszałam zachrypnięty i słaby głos. Odwróciłam się i wróciłam na poprzednie miejsce
-Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie
-Dziękuje, że przyjechałaś, to dla mnie bardzo ważne - złapał mnie za dłoń, a ja ją odepchnęłam - przepraszam
-Nie ma sprawy
-Na długo przyjechałaś ?
-Wracamy w niedziele wieczorem
-Czyli przyjechałaś z nim ?
-Tak
-Gratuluje - na jego twarzy pojawił się delikatny grymas
-On niczego nie zmienia, bez względu na wszystko nie byli byśmy już razem
-Nadal Cię kocham
-Przestań, dobrze wiesz, że ja Ciebie nie
-Nie dałaś mi niczego wyjaśnić
-Co chciałeś wyjaśnić ?! Przespałeś się z nią
-Ona nic dla mnie nie znaczyła
-Skończmy ten temat
-Ok, to jak spędziłaś sylwestra ?
-Byliśmy na Karaibach, o Ciebie nie zapytam, bo się domyślam
-Taaa, szpital i cztery ściany
-Przykro mi
-Mi też, ale nic na to nie poradzę
-Jak się trzymasz ?
-Dobrze
-A tak na prawdę ?
-Jest kiepsko, ale daję radę
-A potrzebujesz czegoś ? Woda, sok, coś do jedzenia ?
-Nie dzięki, a Twój chłopak nie wchodzi ?
-Narzeczony, nie chce wchodzić
-Zaręczyliście się ?!
-Pół roku temu
-Po roku bycia ze mną nigdy byś się na to nie zgodziła
-Zdradziłeś mnie
-A ten piłkarz Cię nie zdradził ?
-Nie - wkurzyłam się - a po za tym jak my byliśmy razem to byliśmy jeszcze dzieciakami
-Jasne, chyba Ty
-Dzięki - teraz to już przegiął, wstałam i wyszłam. Usiadłam obok blondyna i przytuliłam się do niego
-Co się stało ?
-Trochę się pokłóciliśmy
-Coś poważnego ?
-Nie - uśmiechnęłam się - wkurzył, mnie po prostu
-Nie masz dla niego dużo czasu, nie trać go na mnie
-Nie wierzę, że to powiedziałeś
-Ufam Ci
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też, a teraz leć do niego, a ja pójdę po kawę
-Weź dla mnie herbatę
-Ok - z powrotem wróciłam do Marcina
-Wróciłaś
-Nie miałam takiego zamiaru
-Co Cię przekonało ?
-Marco
-On ?!
-Tak, ale nie rozmawiamy o mnie
-Co chcesz wiedzieć ?
-Co robiłeś przez te dwa lata ?
-Nic szczególnego, trochę wyjeżdżałem, bawiłem się, pracowałem, trochę romansowałem, ale to nic poważnego
-Nie musisz się zwierzać ze swojego życia prywatnego
-Nie chce, żebyś pomyślałam, że Cię nie kocham
-To nie ma żadnego znaczenia, mówiłam Ci już i przestań to cały czas powtarzać. Nie kocham Cię i nie zamierzam z Tobą być
-Nie wierzę Ci
-Bo co ?! Tu nie ma nic do rozumienia, między nami już nic nie będzie
-Bo umieram ?
-Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi, a jakby o to chodziło to myślisz, żebym przyjechała ?
-Skoro przyjechałaś, to chyba jednak Ci zależy
-Gdyby nie mój narzeczony, to bym się wahała, możesz mu podziękować
-Jak to ?
-Normalnie, gdyby Marco nie powiedział, że ze mną przyjedzie to by mnie tu nie było, przynajmniej nie tak szybko
-Wszystko ten Twój Marco i Marco, nic bez niego nie zrobisz ?
-Zrobię, ale z nim wszystko jest lepsze
-Rób co chcesz - powiedział i wtedy ktoś zapukał - proszę
-Kotek przyniosłem Ci tą herbatę - powiedział Marco po angielsku, żeby Marcin zrozumiał
-Dzięki - cmoknęłam go w policzek - o której idziemy na obiad ?
-Ja się dostosuje, a teraz idę zadzwonić do Mario, bo się do mnie dobija od 2 godzin
-Heh, pozdrów go, a na obiad pójdziemy po 16
-Dobra, jestem w parku jakby co
-Ok - chłopak zamknął za sobą drzwi, a ja usiadłam na stołku i popijałam herbatę
-Jaki milusi
-Musisz być taki chamski ?! Kocham go i nic tego nie zmieni
-Jeszcze zobaczymy
-O co Ci chodzi ?!
-Zostaw go, przecież wiem, że jesteś z nim dla kasy
-O nie, teraz to przegiąłeś, chciałam się z Tobą kulturalnie pożegnać, wybaczyć Ci, a Ty będziesz teraz mnie obrażał - krzyknęłam i skierowałam się w stronę drzwi
-Zostawisz mnie teraz ?
-Tak i nie licz, że wrócę. Możesz mówić, że jestem bezduszna, ale to tylko i wyłącznie Twoja wina. Oby te Twoje ostatnie chwile były dobre. Żegnaj - nie czekając na odpowiedź wyszłam z sali, ubrałam się i poszłam do parku, gdzie miał być Reus. Chodziłam po tych cholernych alejkach i w końcu go spotkałam, siedział sobie na ławce i gadał przez telefon, doskonale wiedziałam, że z Mario. Usiadłam obok niego i mu nie przeszkadzałam, po prostu trzymałam jego dłoń i grzebałam z swoim białym iPhonie. Za chwile piłkarz wstał, pociągnął mnie za rękę i poszliśmy z powrotem pod szpital, ale do niego nie weszliśmy, tylko wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-Opowiadaj, co się stało
-Nic - wzruszyłam ramionami - nie chciałam dłużej u niego siedzieć
-Kochanie nie oszukasz mnie, zdążyłem Cię poznać
-Dobra, wygrałeś - opowiedziałam mu wszystko od początku do końca - nie mogłam tam dłużej zostać, wiem zachowałam się nie fair, ale nie mam zamiaru się z nim kłócić
-Rozumiem, zrobiłaś tak jak chciałaś
-Dziękuje, że jesteś po mojej stronie
-A po czyjej miałbym być ? - zaśmiał się - zostajemy do niedzieli ?
-Nie wiem, może zarezerwuj bilet na jutro po południu
-Ok, zobaczę co da się zrobić
-Super, to może sami zrobimy jakiś obiad ?
-A może zamówimy pizzę ?
-Ale wegetariańską
-Niech Ci będzie
Podjechaliśmy pod mieszkanie, w którym zaraz byliśmy, ja poszłam zamówić dla nas jedzenia, a Marco sprawdzić co da się zrobić w sprawie biletów. Kurde cały czas zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, wkurzył mnie i nie czuje się źle z tym, że wyszłam, ale czy to się niedługo nie zmieni, czy nie będę miała wyrzutów sumienia. Niestety nie wiem czy tak się stanie, ale na jego pogrzebie będę na pewno, nie mogłabym się tam nie pojawić, to byłoby już szczytem. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizję i wreszcie mogłam obejrzeć jakiś polski program, mój wybór padł na powtórkę Prawa Agaty, lubię ten serial, więc nawet nie zastanawiałam się czy mam oglądać to czy jakieś durne Dlaczego Ja !.
-Załatwiłem bilety na jutro na 17:30
-Ok, zamówiłam już pizzę
-To dobrze, bo robię się głodny
-No widzisz - uśmiechnęłam się
-Co ciekawego oglądasz ?
-Polski serial
-Szkoda
-Czemu ?
-Bo nic nie będę rozumiał
-To mogę wyłączyć i zrobimy coś innego
-Co proponujesz ?
-Nie wiem, a co byś chciał ?
-Ty już dobrze wiesz co ja bym chciał robić
-Idiota - szturchnęłam go
-Oj kochanie nie obrażaj Mario - zaśmiał się, a ja za nim
-Jakby to usłyszał to by się na Ciebie obraził
-Ale nie słyszy i przy tym zostańmy
-Oczywiście - pocałowałam go, a on posadził mnie na swoich kolanach i zaczął się pozbywać mojej garderoby, miał już rozpinać mój stanik, ale zadzwonił dzwonek do drzw, szybko się ubrałam, otworzyłam drzwi, a za chwile na piętrze pojawił się dostawca pizzy, zapłaciłam mu i odebrałam pudełko.
-Moja druga pizza w tym roku - uśmiechnął się Marco - Pycha
-Druga ?!
-Jadłem w hotelu na Karaibach
-Fajnie - wzięłam talerze z szafki i postawiłam na stole - smacznego
-Wzajemnie, kotek to co w końcu dzisiaj robimy ?
-Nie wiem, może spacer ?
-Spacer po Warszawie w towarzystwie pięknej blondynki, mogę się zgodzić
-Nie możesz tylko musisz
-Skoro tak bardzo nalegasz
-Nalegam - zaśmiałam się
-Ok, to jak zjemy możemy iść
-Spoko, mi pasuje
Zjedliśmy pizze, ubraliśmy się w wierzchnie ubrania i wyszliśmy z mieszkania. Zaciągnęłam Marco na starówkę, no i na początku było ok, ale jak jedna osoba go rozpoznała to nagle wszyscy się rzucili z prośbą o autograf. Dość szybko ich minęliśmy i poszliśmy przed siebie, tak nam się nudziło, że odeszliśmy cały stadion dookoła, a potem przez zupełny przypadek tam weszliśmy. Usiedliśmy na środku murawy, spojrzeliśmy w górę i patrzyliśmy w niebo, bo dach był otwarty, oczywiście ochroniarz chciał nas pogonić, ale jak rozpoznał Marco to nas zostawił. Potem pochodziliśmy jeszcze trochę po mieście i wstąpiliśmy na jakiś deser. Do mieszkania weszliśmy grubo po 21, obejrzeliśmy jakiś film, przebraliśmy się i położyliśmy spać.
-Jak tam Wasza główka ? - zapytałem
-Boli, ale już nie tak jak rano
-A gdzie zgubiłeś Zuzę ?
-Śpi
-No tak, ona dzisiaj pierwsza wstała
-Tego akurat nie wiem, ale nas pakowała i jeszcze ogarniała pokój, więc ma prawo być zmęczona
-Tylko teraz ją obudź, bo jak się obudzi w Dortmundzie to chyba Cię zabije
-Heh, obudzę ją. Spokojnie
-A jakie macie plany po powrocie ?
-Lecimy do Warszawy
-Do Marcina ?
-Tak - przytaknąłem
-Na długo ?
-Nie wiem, muszę pogadać z trenerem. Może tylko weekend, może tydzień
-Bardzo to przeżywa ?
-Tak, nie chce się przyznawać, ale ja już trochę ją znam i widzę
-Biedny chłopak
-Niestety, takie choroby przychodzą znienacka
~Two Days Later~
Zdążyliśmy przylecieć do Dortmundu, przepakować walizki, zarezerwować bilety, a teraz jesteśmy w Polsce, niby tylko na weekend, ale to zawsze coś. Zatrzymaliśmy się w mieszkaniu Lewandowskich, ale pewnie i tak nie będziemy tu spędzali dużo czasu, w końcu Zuza musi się pożegnać z Marcinem. Kocham ją i dlatego nie wyobrażam sobie, żeby nas tu nie było, rozumiem chłopak ją skrzywdził, ale umiera, a przed śmiercią każdemu należy się druga szansa. Wiem, że ona go nie kocha, ale byli ze sobą rok, znaczyli dla siebie dużo i pewnie nadal tak jest tylko, że ze strony mojej narzeczonej to już nie jest miłość.
-Kochanie gotowa już jesteś ?
-Tak, zaraz zejdę
-To pośpiesz się
-Już - wyszła gotowa z łazienki - jedziemy ?
-Tak, dostałem kluczyki od Lewego, więc nie musimy zamawiać taksówki
-Super - uśmiechnęła się
-Kochanie dużo myślałem i stwierdziłem, że nie będę z Tobą wchodził do Marcina
-Ale dlaczego ? Kotku ja chwilę z nim pogadam i tyle
-Chwile ? Masz się z nim pożądanie pożegnać, wyjaśnić wszystko, wybaczyć mu
-Obiecuje, ale proszę Cię zostań tam ze mną
-Oczywiście, że zostanę, ale będę na korytarzu
-Na pewno nie wejdziesz do sali ?
-Na pewno - pocałowałem ją, ubraliśmy się, potem wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta Roberta i ruszyliśmy w stronę szpitala, w którym leżał chłopak, w recepcji podali nam numer sali, ja usiadłem na stołku, a ona weszła do pomieszczenia.
* Zuza *
Chwile się wahałam, ale w końcu weszła do tej sali, tak długo go nie widziałam, a teraz leży taki blady w białej pościeli. Nic oprócz tego się nie zmieniło, cały czas był przystojny, po cichu usiadłam na stołku, żeby go nie obudzić. Strasznie mi go szkoda, jest młody, przystojny, a teraz żegna się z życiem, nikt nie daje mu już szans, żadnych nawet najmniejszych. Wstałam i stanęłam przy oknie, zaczął padać śnieg, ludzie nerwowo wchodzili i wychodzili z szpitala, jakieś dzieci płakały na rękach u rodziców. Wszystko było takie smutne, przygnębiające, nie lubię szpitali, zawsze czuje się tak dziwnie.
-Zuzka ? - usłyszałam zachrypnięty i słaby głos. Odwróciłam się i wróciłam na poprzednie miejsce
-Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie
-Dziękuje, że przyjechałaś, to dla mnie bardzo ważne - złapał mnie za dłoń, a ja ją odepchnęłam - przepraszam
-Nie ma sprawy
-Na długo przyjechałaś ?
-Wracamy w niedziele wieczorem
-Czyli przyjechałaś z nim ?
-Tak
-Gratuluje - na jego twarzy pojawił się delikatny grymas
-On niczego nie zmienia, bez względu na wszystko nie byli byśmy już razem
-Nadal Cię kocham
-Przestań, dobrze wiesz, że ja Ciebie nie
-Nie dałaś mi niczego wyjaśnić
-Co chciałeś wyjaśnić ?! Przespałeś się z nią
-Ona nic dla mnie nie znaczyła
-Skończmy ten temat
-Ok, to jak spędziłaś sylwestra ?
-Byliśmy na Karaibach, o Ciebie nie zapytam, bo się domyślam
-Taaa, szpital i cztery ściany
-Przykro mi
-Mi też, ale nic na to nie poradzę
-Jak się trzymasz ?
-Dobrze
-A tak na prawdę ?
-Jest kiepsko, ale daję radę
-A potrzebujesz czegoś ? Woda, sok, coś do jedzenia ?
-Nie dzięki, a Twój chłopak nie wchodzi ?
-Narzeczony, nie chce wchodzić
-Zaręczyliście się ?!
-Pół roku temu
-Po roku bycia ze mną nigdy byś się na to nie zgodziła
-Zdradziłeś mnie
-A ten piłkarz Cię nie zdradził ?
-Nie - wkurzyłam się - a po za tym jak my byliśmy razem to byliśmy jeszcze dzieciakami
-Jasne, chyba Ty
-Dzięki - teraz to już przegiął, wstałam i wyszłam. Usiadłam obok blondyna i przytuliłam się do niego
-Co się stało ?
-Trochę się pokłóciliśmy
-Coś poważnego ?
-Nie - uśmiechnęłam się - wkurzył, mnie po prostu
-Nie masz dla niego dużo czasu, nie trać go na mnie
-Nie wierzę, że to powiedziałeś
-Ufam Ci
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też, a teraz leć do niego, a ja pójdę po kawę
-Weź dla mnie herbatę
-Ok - z powrotem wróciłam do Marcina
-Wróciłaś
-Nie miałam takiego zamiaru
-Co Cię przekonało ?
-Marco
-On ?!
-Tak, ale nie rozmawiamy o mnie
-Co chcesz wiedzieć ?
-Co robiłeś przez te dwa lata ?
-Nic szczególnego, trochę wyjeżdżałem, bawiłem się, pracowałem, trochę romansowałem, ale to nic poważnego
-Nie musisz się zwierzać ze swojego życia prywatnego
-Nie chce, żebyś pomyślałam, że Cię nie kocham
-To nie ma żadnego znaczenia, mówiłam Ci już i przestań to cały czas powtarzać. Nie kocham Cię i nie zamierzam z Tobą być
-Nie wierzę Ci
-Bo co ?! Tu nie ma nic do rozumienia, między nami już nic nie będzie
-Bo umieram ?
-Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi, a jakby o to chodziło to myślisz, żebym przyjechała ?
-Skoro przyjechałaś, to chyba jednak Ci zależy
-Gdyby nie mój narzeczony, to bym się wahała, możesz mu podziękować
-Jak to ?
-Normalnie, gdyby Marco nie powiedział, że ze mną przyjedzie to by mnie tu nie było, przynajmniej nie tak szybko
-Wszystko ten Twój Marco i Marco, nic bez niego nie zrobisz ?
-Zrobię, ale z nim wszystko jest lepsze
-Rób co chcesz - powiedział i wtedy ktoś zapukał - proszę
-Kotek przyniosłem Ci tą herbatę - powiedział Marco po angielsku, żeby Marcin zrozumiał
-Dzięki - cmoknęłam go w policzek - o której idziemy na obiad ?
-Ja się dostosuje, a teraz idę zadzwonić do Mario, bo się do mnie dobija od 2 godzin
-Heh, pozdrów go, a na obiad pójdziemy po 16
-Dobra, jestem w parku jakby co
-Ok - chłopak zamknął za sobą drzwi, a ja usiadłam na stołku i popijałam herbatę
-Jaki milusi
-Musisz być taki chamski ?! Kocham go i nic tego nie zmieni
-Jeszcze zobaczymy
-O co Ci chodzi ?!
-Zostaw go, przecież wiem, że jesteś z nim dla kasy
-O nie, teraz to przegiąłeś, chciałam się z Tobą kulturalnie pożegnać, wybaczyć Ci, a Ty będziesz teraz mnie obrażał - krzyknęłam i skierowałam się w stronę drzwi
-Zostawisz mnie teraz ?
-Tak i nie licz, że wrócę. Możesz mówić, że jestem bezduszna, ale to tylko i wyłącznie Twoja wina. Oby te Twoje ostatnie chwile były dobre. Żegnaj - nie czekając na odpowiedź wyszłam z sali, ubrałam się i poszłam do parku, gdzie miał być Reus. Chodziłam po tych cholernych alejkach i w końcu go spotkałam, siedział sobie na ławce i gadał przez telefon, doskonale wiedziałam, że z Mario. Usiadłam obok niego i mu nie przeszkadzałam, po prostu trzymałam jego dłoń i grzebałam z swoim białym iPhonie. Za chwile piłkarz wstał, pociągnął mnie za rękę i poszliśmy z powrotem pod szpital, ale do niego nie weszliśmy, tylko wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-Opowiadaj, co się stało
-Nic - wzruszyłam ramionami - nie chciałam dłużej u niego siedzieć
-Kochanie nie oszukasz mnie, zdążyłem Cię poznać
-Dobra, wygrałeś - opowiedziałam mu wszystko od początku do końca - nie mogłam tam dłużej zostać, wiem zachowałam się nie fair, ale nie mam zamiaru się z nim kłócić
-Rozumiem, zrobiłaś tak jak chciałaś
-Dziękuje, że jesteś po mojej stronie
-A po czyjej miałbym być ? - zaśmiał się - zostajemy do niedzieli ?
-Nie wiem, może zarezerwuj bilet na jutro po południu
-Ok, zobaczę co da się zrobić
-Super, to może sami zrobimy jakiś obiad ?
-A może zamówimy pizzę ?
-Ale wegetariańską
-Niech Ci będzie
Podjechaliśmy pod mieszkanie, w którym zaraz byliśmy, ja poszłam zamówić dla nas jedzenia, a Marco sprawdzić co da się zrobić w sprawie biletów. Kurde cały czas zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, wkurzył mnie i nie czuje się źle z tym, że wyszłam, ale czy to się niedługo nie zmieni, czy nie będę miała wyrzutów sumienia. Niestety nie wiem czy tak się stanie, ale na jego pogrzebie będę na pewno, nie mogłabym się tam nie pojawić, to byłoby już szczytem. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizję i wreszcie mogłam obejrzeć jakiś polski program, mój wybór padł na powtórkę Prawa Agaty, lubię ten serial, więc nawet nie zastanawiałam się czy mam oglądać to czy jakieś durne Dlaczego Ja !.
-Załatwiłem bilety na jutro na 17:30
-Ok, zamówiłam już pizzę
-To dobrze, bo robię się głodny
-No widzisz - uśmiechnęłam się
-Co ciekawego oglądasz ?
-Polski serial
-Szkoda
-Czemu ?
-Bo nic nie będę rozumiał
-To mogę wyłączyć i zrobimy coś innego
-Co proponujesz ?
-Nie wiem, a co byś chciał ?
-Ty już dobrze wiesz co ja bym chciał robić
-Idiota - szturchnęłam go
-Oj kochanie nie obrażaj Mario - zaśmiał się, a ja za nim
-Jakby to usłyszał to by się na Ciebie obraził
-Ale nie słyszy i przy tym zostańmy
-Oczywiście - pocałowałam go, a on posadził mnie na swoich kolanach i zaczął się pozbywać mojej garderoby, miał już rozpinać mój stanik, ale zadzwonił dzwonek do drzw, szybko się ubrałam, otworzyłam drzwi, a za chwile na piętrze pojawił się dostawca pizzy, zapłaciłam mu i odebrałam pudełko.
-Moja druga pizza w tym roku - uśmiechnął się Marco - Pycha
-Druga ?!
-Jadłem w hotelu na Karaibach
-Fajnie - wzięłam talerze z szafki i postawiłam na stole - smacznego
-Wzajemnie, kotek to co w końcu dzisiaj robimy ?
-Nie wiem, może spacer ?
-Spacer po Warszawie w towarzystwie pięknej blondynki, mogę się zgodzić
-Nie możesz tylko musisz
-Skoro tak bardzo nalegasz
-Nalegam - zaśmiałam się
-Ok, to jak zjemy możemy iść
-Spoko, mi pasuje
Zjedliśmy pizze, ubraliśmy się w wierzchnie ubrania i wyszliśmy z mieszkania. Zaciągnęłam Marco na starówkę, no i na początku było ok, ale jak jedna osoba go rozpoznała to nagle wszyscy się rzucili z prośbą o autograf. Dość szybko ich minęliśmy i poszliśmy przed siebie, tak nam się nudziło, że odeszliśmy cały stadion dookoła, a potem przez zupełny przypadek tam weszliśmy. Usiedliśmy na środku murawy, spojrzeliśmy w górę i patrzyliśmy w niebo, bo dach był otwarty, oczywiście ochroniarz chciał nas pogonić, ale jak rozpoznał Marco to nas zostawił. Potem pochodziliśmy jeszcze trochę po mieście i wstąpiliśmy na jakiś deser. Do mieszkania weszliśmy grubo po 21, obejrzeliśmy jakiś film, przebraliśmy się i położyliśmy spać.
__________________________________________________________________________
Zastanawiam się czy to dobra czy zła wiadomość, ale w następnym rozdziale ostro namieszam. Wiem trochę za dużo było sielanki, ale teraz to się zmieni :) Następny we wtorek (jak będą komentarze). Pozdrawiam :*
8 komentarzy - Warunek Następnego Rozdziału
Wkurzzył mnie ten jak on miał na imię bo zappomnialam xdd Boję się co wymyśliłas ;oo Ale proszę tylko nie rrozdzielaj ich ;// Do zobaczenia we wtorek na blogu ;) Buziam Oliii ;3 P.S. Twój drugi blog o Emmie i Marco jest zajebisty historia wciąga :)
OdpowiedzUsuńSwietny ! Prosze nie rozdzielaj ich... juz sie boje co wymyslisz. :// Ale i tak bedzie super ! Pozdrawiam ;* /Wera
OdpowiedzUsuńPieknie :** Zuza przyjechala i myslalm ze Marcin sie ucieszy a nie takie scenki :// Ale jestem bardzoo ciekawq co wymyslisz w nn :**
OdpowiedzUsuńhttp://echte-liebe-0.blogspot.com/?m=1
Zapraaaaszam :*
czekam na kolejny rozdzial..... jestem ciekawa co tym razem wymyslisz:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ! <3 Przyjechała ale i tak źle :/
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;** pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
monika-reus.blogspot.com
jejku świetny♥
OdpowiedzUsuńczekam na nn.! / Karolina
Bardzo podoba mi sie rozdzial. Czekam na ta sielanke w nastepnym :D
OdpowiedzUsuńŚwietny:))
OdpowiedzUsuńBłagam nie rozdzielaj ich ^-^
/Ala
Super rozdział. Jaki Marcin jest głupi Zuza przyszła z nim porozmawiać, wybaczyć, a on co ? Zachował się skandalicznie, ale myślę że Zuza następnego dnia go odwiedzi :// Świetnie że Marco jej ufa ale myślę że w szpitalu coś się zdarzy, a on to zobaczy i będzie kiepsko ;//
OdpowiedzUsuńCóż czekam na next
Życzę weny i pozdrawiam/ Julie ;***
Extraa :D
OdpowiedzUsuńDodaj szybko następny czekam.
Pozdrawiam Żana :p
tylko ich nie rozdzielaj :< mają być razem !
OdpowiedzUsuńrozdział świetny :)