~Month Later~
* Marco *
Minął miesiąc, a ja nie znalazłem Zuzy, dzwoniłem, pisałem, poleciałem nawet do
Warszawy, ale to nic nie dało. Dzisiaj byłem zaproszony na obiad do Ani i
Roberta, bo jak obydwoje stwierdzili na samej pizzy nie zajadę. Regularnie
chodzę na treningi, ale podczas meczy gram tylko chwile, bo mi nie idzie. Było
już po 14, więc się przebrałem, wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę
domu Polaka. Dojechałem po 20 minutach, zostawiłem samochód na podjeździe i
zadzwoniłem do drzwi, które otworzyła mi uśmiechnięta karateczka.
-Hej
-Cześć, wchodź - zaprosiła mnie gestem ręki
-Dzięki - zdjąłem kurtkę i buty, a potem poszedłem za Anią do kuchni.
-Siema - przywitałem się z jej mężem
-Siemka
-Siadajcie do stołu - zaśmiała się brunetka. Usiedliśmy do stołu, zjedliśmy
pyszny obiad, a potem przenieśliśmy się do salonu.
-Miałam Ci nie mówić, ale rozmawiałam z Zuzą
-Co u niej ?
-Dobrze - uśmiechnęła się - pytała o Ciebie
-Nie umiesz kłamać - zaśmiałem się
-Mówię serio, ona na prawdę za Tobą tęskni
-Jakby tęskniła to by wróciła i mnie wysłuchała
-Marco ona wróci, rozmawiałyśmy o tym. Powiedziała, że wróci
-Powtarzacie to na zmianę od miesiąca i nic się nie dzieje
-Cierpliwości - objęła mnie ramieniem
-Ona wie, że jej nie zdradziłem ?
-Nie, myślałam, że sam chcesz jej to powiedzieć
-Niby chce, ale może to jedyny sposób, żeby wróciła
-Jak będę z nią rozmawiała to na pewno jej powiem
-Dziękuje za wszystko
-Nie ma sprawy - zaśmiali się
-To co robimy ? - zapytał Lewy
-Ja będę się już zbierał, nie chce Wam przeszkadzać
-Oj przestań - machnął ręką - nie przeszkadzasz
-Mimo wszystko jest mi głupio. Widzimy się jutro na treningu
-Jak chcesz - wstaliśmy z kanapy, doprowadzili mnie do drzwi i się
pożegnaliśmy. Wyszedłem, wsiadłem do samochodu i odjechałem do domu.
* Zuza *
Rozmawiałam z Lewandowską, ale prosiła mnie, żebym weszła na Skypa ok. 21-22.
Zamówiłam sobie kolacje do pokoju, obejrzałam film i weszłam na Facebooka,
przeglądałam tablice i przez przypadek weszłam w jakiś artykuł. Już miałam go
zamknąć, ale zobaczyłam, że są jeszcze artykuły o Marco. Otworzyłam tylko trzy
z nich i zaczęłam czytać.
"KONIEC ZWIĄZKU MARCO REUSA ?
Miesiąc temu narzeczona piłkarza została przyłapana na pakowaniu walizek do
samochodu. Chłopak zrobił przerwę w treningach i nie wychodził z domu. Czy to już
koniec ? A może to tylko kryzys ?"
"CORAZ GORZEJ Z GWIAZDĄ BUNDESLIGI
Od rozstania ze swoją narzeczoną, Marco Reus (23 l.) bardzo się zmienił. Przez
jakiś czas nie chodził na treningi, teraz rzadko kiedy gra w meczach klubowych.
Unika miejsc publicznych, spotkań ze znajomymi, wywiadów. Czy uda mu się
pozbierać i uratować swoją karierę ?"
"ANNA LEWANDOWSKA i MARCO REUS. PRZYJAŹŃ CZY ROMANS ?
Rozstanie z narzeczoną było trudne dla młodego piłkarza, ale od czego ma się
przyjaciół. Chłopak jest częstym gościem w domu Roberta Lewandowskiego (25 l.)
oraz jego żony Ani (25 l.). Czy to tylko przyjacielska pomoc ? A może Polka
poczuła coś więcej do swojego przyjaciela i zdradziła swojego męża ?"
Z każdym kolejnym słowem wkurzałam się coraz bardziej. Znam Anie, Roberta, a
tym bardziej Marco i ten artykuł jest tak wyssany z palca, że najchętniej bym
pozwala tych co to napisali. Tydzień temu byłam w Warszawie na pogrzebie
Marcina, towarzyszyła mi Wika, bo Alex musiał pojechać do Stanów, a ona nie
chciała z nim jechać. Wzięłam prysznic, założyłam jakąś koszulkę i walnęłam się
na łóżko. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na Skypa, było przed 22, więc jakoś
bardzo się nie spóźniłam, zadzwoniłam do Ani, która po chwili odebrała.
-Cześć
-Hej, aż tak bardzo się stęskniłaś ?
-Oczywiście, że tak - zaśmiała się
-Działo się coś dzisiaj ?
-Marco był u nas na obiedzie
-Fajnie, co u niego ?
-Pytał o Ciebie, strasznie za Tobą tęskni
-Ja też tęsknię, ale nie potrafię mu wybaczyć
-Zuza muszę Ci coś powiedzieć
-Proszę Cię nie teraz
-Kochana, ale to jest bardzo ważne
-Ok, ale potem
-Niech będzie - westchnęła
-Kiedy wybierasz się do Polski ?
-Za miesiąc jadę na zgrupowanie
-Zostajesz potem w stolicy ?
-Raczej tak, a chcesz się przyłączyć ?
-Nie - zaśmiałam się - ale dzięki
-Dobra ja dłużej tak nie mogę
-Z czym ?
-Musisz wrócić do Dortmundu
-Aniu ja rozumiem, że jest 23 i jesteś zmęczona, ale żeby bredzić
-Zuzka on Cię nie zdradził
-Co ?
-Marco Cię nie zdradził
-Muszę z nim pogadać
-Nie wracaj po nocy. To daleko
-Będę rano. Pa - rozłączyłam się i szybko zaczęłam się pakować. Wywaliłam
wszystkie rzeczy z szafy, spakowałam byle jak do walizek. Przebrałam się,
spakowałam kosmetyki, ogarnęłam fryzurę, makijaż, zaniosłam wszystko do
samochodu i wróciłam się wymeldować. Było już po 1 w nocy, ale mi to nie
przeszkadzało, oddałam klucz, zapłaciłam i ruszyłam w drogę do Dortmundu. Droga
była dobra, niestety tuż przed samym Dortmundem zaczął lać deszcz. Nagle
usłyszałam huk i poczułam ból, który przeszywał całe moje ciało. Straciłam
przytomność ...
* Marco *
Obudził mnie dźwięk telefonu, spojrzałem na zegarek 7:43. Trochę wkurzony
nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo ?
-Dzień dobry dzwonię ze szpitala w Dortmundzie trafiła do nas pani Zuzanna
Błaszczykowska, jest pan kimś z rodziny ?
-Tak, jestem jej narzeczonym - usiadłem na łóżku
-Pańska narzeczona trafiła do nas po wypadku, czy mógłby pan przyjechać ?
-Tak oczywiście, będę za 20 minut. Do widzenia
-Do zobaczenia - rozłączyłem się, szybko ubrałem i wybiegłem z domu.
Przejechałem chyba na wszystkich możliwych czerwonych światłach i po niecałych
20 minutach udało mi się dotrzeć do szpitala. Zaparkowałem samochód i jak
najszybciej poszedłem do budynku.
-Dzień dobry, przywieziono tu moją narzeczoną
-Jak się nazywa ?
-Zuzanna Błaszczykowska
-Sala numer 11, ale pani Zuzanna jest aktualnie na bloku operacyjnym
-Ale co jej jest ?
-Niestety musi poczekać pan na lekarza
-Dobrze dziękuje - uśmiechnąłem się sztucznie i poszedłem pod blok operacyjny.
Usiadłem na krzesełku i czekałem na jakiekolwiek informacje na temat zdrowia
Zuzi. Przez to wszystko zapomniałem kogokolwiek powiadomić, wysłałem do
znajomych sms-y, żeby przyjechali do szpitala, bo Zuza miała wypadek i
schowałem telefon. Siedziałem pod tą cholerną salą operacyjną i nie wiedziałem
co się z nią dzieje, wyszła tylko na chwile pielęgniarka i powiedziała że
operacja trwa już 2 godziny, a więcej informacji udzieli mi lekarz.
-Co z nią ? - podbiegli do mnie znajomi
-Nie wiem - wstałem z miejsca - nikt mi nie chce udzielić, żadnych informacji
-Długo już ją operują ?
-Pielęgniarka powiedziała, że 2 godziny
-Cholera, ale jak to się w ogóle stało
-To moja wina - Lewandowska się popłakała - powiedziałam jej, że jej nie
zdradziłeś, a on powiedziała, że będzie rano
-To nie jest Twoja wina - Robert ją przytulił
-Jak coś jej się stanie to sobie tego nie wybaczę
-Nie mówicie tak, nic jej nie będzie - odparła spokojnie Agata, chociaż było
widać, że jest jej ciężko
-Ostatni raz jak się widzieliśmy to skończyło się kłótnią - załamany usiadłem
na krzesełku
-Wiecie co ja pójdę po kawę, bo tu oszaleje - Piszczek nas opuścił. Za chwile
wrócił z kawą dla każdego, mijały kolejne minuty, a informacji dalej nie było.
Chodziłem w kółko po korytarzu, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Operują ją
już 4 godzinę, a nikt tam nie powiedział jaki jest jej stan, najchętniej
nakrzyczałbym na jakąś pielęgniarkę, ale to i tak nic nie da.
-Marco usiądź
-Nie potrafię siedzieć w miejscu
-Chodząc tak w kółko i tak się niczego nie dowiesz
-Macie racje - usiadłem między Agą, a Ewą. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł
z nich lekarz w białym kitlu
-Co z nią ? - poderwałem się z miejsca
-A pan jest ... ?
-Narzeczonym
-Stan pani Zuzanny jest krytyczny, odłamek szkła przebił jej brzuch, przez co
doszło do krwotoku i musieliśmy ratować jej życie
-Ale przeżyje ?
-Ta doba będzie decydująca. Na razie dziewczyna jest w śpiączce
farmakologicznej
-Mogę do niej wejść ?
-Tak, ale tylko Pan. Sala numer 11
-Dziękuje - zostawiłem przyjaciół i pobiegłem do sali numer 11. Po cichu do
niej wszedłem i usiadłem na krzesełku, złapałem dziewczynę za rękę i się
popłakałem. Była cała poobijana i taka blada, położyłem głowe na jej brzuchu.
Cały czas nie mogłem w to uwierzyć, przecież oba mogła tego nie przeżyć.
-Przepraszam mogę Panu przeszkodzić ? - do sali wszedł lekarz
-Tak, a o co chodzi ?
-Pobiegł Pan tak szybko, że nie zdążyłem przekazać Panu jeszcze jednej
informacji
-Tak, więc słucham - wstałem z miejsca i podszedłem do niego
-W wyniku wypadku i krwotoku, pana narzeczona poroniła
-Jak to ?! - nie mogłem uwierzyć w to, że Zuza była w ciąży
-Bardzo mi przykro
-Mnie też jest przykro - krzyknąłem i wyszedłem z sali. Czekali tam moi
przyjaciele, usiadłem obok nich i schowałem twarz w dłonie.
-Marco co się stało ? - zapytała łagodnie Ewa
-Zuza była w ciąży
-Jak to była ?!
-Poroniła - spojrzałem na nich smutnymi oczami
-Wiem, że to trudne, ale nie przejmuj się
-Będziecie mieli jeszcze gromadkę dzieci - przytuliła mnie Ann
-O ile w ogóle Zuza przeżyje
-Nawet tak nie mów, to oczywiste, że przeżyje
-Macie racje, przepraszam
-Nie przepraszaj
-Zaraz wracam, muszę się przejść - wstałem i wyszedłem ze szpitala
* Ania *
Jedliśmy z Robertem śniadanie i obydwoje dostaliśmy wiadomości, że Zuzka miała
wypadek. Szybko wybiegliśmy z domu, nie dokończając śniadania, jak dojechaliśmy
do szpitala to młoda była operowana. Myśleliśmy, że gorzej być nie może, ale
potem okazało się, że Zuzia była w ciąży i podczas wypadku poroniła. Marco
załamany poszedł się przejść, a ja stwierdziłam, że wejdę na chwile do
blondynki.
-Zajrzę do niej, zaraz będę
-Okey, my czekamy - otworzyłam drzwi do sali i po cichutku weszłam do środka.
Usiadłam na stołku obok łóżka i przyglądałam się poobijanej dziewczynie.
Złapałam ją za rękę i poprawiłam jej poduszkę.
-Kochana musisz do nas wrócić, wszyscy się o Ciebie martwimy. Masz dla kogo
żyć, Marco tu jest, tęskni za Tobą i bardzo się martwi. Musisz walczyć, wrócić
do Dortmundu, zacząć od nowa, bez żadnych kłótni, podejrzeń. Jesteście z Marco
dla siebie stworzeni, zobaczysz, niedługo będziesz się nazywała Zuzanna Reus. Urodzisz
mu zdrowe, piękne dzieci, będziecie szczęśliwą, kochającą się rodziną. Wiem, że
mnie słyszysz i obiecuje Ci, że jak nie będziesz walczyła to skopie Ci ten
piękny tyłek - zaśmiałam się, ale mimo wszystko łzy ciekły po moich policzkach
-Przepraszam, czy mogłaby Pani wyjść ? Musimy zrobić kilka badań
-Oczywiście, już wychodzę - wytarłam mokre policzki i opuściłam pomieszczenie
-Nie płacz kotku - przytulił mnie Robert
-Robert Ty nie rozumiesz, nie wiedziałam, że jest aż tak źle
-Wszystko się ułoży - pocieszała mnie Agata
-Wiem, ale mimo wszystko czuje, że to moja wina
-Aniu kochanie, nie możesz tak mówić.
-Mogłam jej powiedzieć dzisiaj, a nie w nocy
-Nie mogłaś przewidzieć tego wypadku
-Ja to rozumiem, ale mimo wszystko jestem starsza i powinnam o tym pomyśleć
-Nie obwiniajmy się nawzajem. Czasu nie cofniemy, teraz trzeba się nią
opiekować
-Kuba ma racje, trzeba żyć teraźniejszością, a nie przeszłością
-Marco jeszcze nie wrócił ?
-Nie, ale Mario do niego poszedł
* Marco *
Wyszedłem ze szpitala i chodziłem po okolicy, w drodze powrotnej usiadłem na
jakiejś ławeczce i się zastanawiałam co dalej będzie. Nie miałem pojęcia co mam
zrobić, to wszystko jest takie skomplikowane, najpierw ta kłótnia, potem
wyprowadzka, teraz wypadek i jeszcze ta ciąża, której zresztą już nie ma.
Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem przeglądać nasze wspólne zdjęcia, na
każdym byliśmy szczęśliwi, zakochani, uśmiechnięci. Dlaczego jak się pieprzy to
wszystko na raz ?!
-O czym tak myślisz ? - dosiadł się do mnie Gotze
-O tym co się stało - westchnąłem
-Nie załamuj się - szturchnął mnie - wszystko się ułoży
-Tak wiem, wszyscy przeżywamy to na swój sposób
-To prawda, ale niedługo będziemy się z tego śmiali. Wszyscy razem
-Mam nadzieje. Jak wiedziałem, że żyje to było łatwiej, ale jak coś jej się
stanie to nie dam rady
-Nic jej nie będzie, to twarda dziewczyna. Nie podda się tak łatwo
-Potrafisz poprawić nawet tak beznadziejny humor
-Od tego ma się przyjaciół
-Wracajmy już, chce z nią posiedzieć
-Jasne - wstaliśmy z ławki, weszliśmy do szpitala, a potem poszliśmy sale
blondynki.
-Macie za godzinę trening - zwróciłem się do chłopaków - jedźcie, ja i tak
nigdzie się stąd nie ruszam
-W sumie Marco ma racje - poparła mnie Ann - bez sensu, żebyśmy tu wszyscy
siedzieli. Spotkajmy się dzisiaj wieczorem i ustalmy jakiś grafik.
-Dobry pomysł, w końcu w sali może przebywać na razie jedna osoba, a siedząc na
korytarzu i tak jej nie pomożemy
-To spotkajmy się o 20 u mnie, a teraz możecie jechać. Ja do niej idę
-Na pewno ? Nie pomóc Ci w czymś ? - zapytała Ewcia Piszczek
-Tak jedźcie - uśmiechnąłem się. Pożegnaliśmy się i oni wyszli, a ja wszedłem
do sali.
-Cześć kochanie - złożyłem subtelny pocałunek na jej ustach - wszyscy się
rozeszli, ale będą tu jutro. Jak się czujesz ? (co to za pytanie ? i tak nie
odpowie) Lekarz mówił, że za kilka dni będą wybudzali Cię ze śpiączki
farmakologicznej. Wrócisz do nas, porozmawiamy na spokojnie, muszę Ci coś
wyjaśnić. A Ty musisz mi powiedzieć czy wiedziałaś, że będziemy mieli dziecko.
-Panie Reus niech Pan jedzie do domu, odpocznie. Może Pan wrócić jutro -
podeszła co mnie pielęgniarka
-Nie dziękuje, zostanę tu
-Siedzi Pan tu od 8, nic Pan nie jadł, jest Pan zmęczony
-Ona jest ważniejsza
-Jak Pan chce - dziewczyna wyszła z sali, a ja wstałem i stanąłem przy oknie.
Początek marca, zima powoli ustępuje, ale dalej jest chłodno. Gdyby nie moja
głupota, siedzielibyśmy teraz w salonie, przytuleni do siebie i planowali
wspólną przyszłość. A teraz ona, najważniejsza osoba w moim życiu walczy o
swoje życie. Spoglądałem na ludzi na zewnątrz, nagle zaczął kropić deszcz.
Niektórzy otwierali parasole, inni zakładali kaptury, a jeszcze inni po prostu
to olewali. Spojrzałem na Zuzę, ale nic się nie zmieniło, aparatura w dalszym
ciągu rytmicznie pikała, klata piersiowa równomiernie się unosiła, ale niestety
oczy cały czas miała zamknięte. Usiadłem na krzesełku, wziąłem jej dłoń w swoje
i opowiadałem jej co się działo w ostatnim czasie.
-Jak wyjechałaś to bardzo za Tobą tęskniliśmy, zresztą ja najbardziej. Nie
wiedziałem co się z Tobą dzieje i to było najgorsze. Od czasu do czasu Ania
mówiła, że u Ciebie wszystko w porządku, ale ja i tak wolałbym to usłyszeć od
Ciebie. Dzisiaj zadzwonili do mnie ze szpitala, że miałaś wypadek, a potem
operowali Cię tak długo. Myślałem, że nigdy nie przestaną, że to koniec. Tak
strasznie Cię kocham, musisz do mnie wrócić. W końcu jestem starszy, wiem
lepiej - zaśmiałem się - kto będzie mi dawał buziaka przed meczem, dla kogo mam
strzelać bramki ? Kto będzie mnie opieprzał jak nie będzie mi się chciało iść
na trening. Wróć do nas jak najszybciej, tęsknimy za Tobą, bez Ciebie to nie to
samo - przerwałem swój monolog. Po cholerę ja to wszystko mówię, przecież ona i
tak mnie nie słyszy. Cmoknąłem ją w czoło i poszedłem do bufetu, w ostatniej
chwili kupiłem jakąś kanapkę, bo było już po 18, więc zamykali. Posiedziałem
jeszcze chwile z Zuzą, a przed 20 pojechałem do domu, bo mieliśmy się spotkać i
ułożyć grafik. Dojechałem do domu, posprzątałem trochę, wyjąłem z szafki jakieś
chipsy, piwo i czekałem. Po 20 wszyscy już byli, więc siedzieliśmy w salonie.
-O nie mój drogi, nie będziemy tego jedli - Ania złapała paczkę chipsów i
odniosła ją do kuchni - jadłeś coś dzisiaj ?
-Kanapkę w szpitalu
-To poczekajcie chwile, a ja zrobię Ci coś do zjedzenia
-Daj spokój, zjem coś na szybko
-Ania ma racje, musisz zjeść coś porządnego - poparła ją Piszczkowa
-Niech Wam będzie - poddałem się. Ania zrobiła mi szybką zapiekankę warzywno -
mięsną, a jak zjadłem to zaczęliśmy ustalać.
-Ja mogę codziennie podczas Waszego treningu - uśmiechnęła się żona Roberta
-To ja będę przed i po treningu - odparłem
-Marco nie możesz całego wolnego czasu spędzać w szpitalu
-Ja będę przed treningiem, Ania w trakcie, a Marco po - powiedział Kuba
-No ok - westchnąłem - a reszta ?
-To już jak kto będzie miał czas. Będziemy się zmieniać
-Ok, trener coś mówił, że nie było mnie na treningu ?
-Wszystko mu wyjaśniliśmy i powiedział, że nie ma problemu. Tylko masz być
jutro
-Będę na pewno - zaśmiałem się, a za chwile zaczął dzwonić mój telefon - halo ?
-Dobry wieczór ja dzwonię z komisariatu
-O co chodzi ?
-Czy mógłby Pan przyjechać po rzeczy Pani Zuzanny
-Dobrze, a gdzie ?
-Na komisariat w centrum
-Zaraz będę
-Do widzenia - rozłączyłem się
-Muszę pojechać po rzeczy Zuzy, poczekacie ?
-Tak, jedź
-Ok - ubrałem się i pojechałem na komisariat. Tam zabrałem walizki Zuzy, coś
tam podpisałem i mogłem wrócić do domu. Wszystko zajęło mi trochę powyżej
godziny, zaniosłem wszystko do garderoby, rozebrałem się z kurtki i wróciłem do
salonu.
__________________________________________________________________________
Oj chyba trochę za bardzo namieszałam, ale w końcu coś musi się dziać ;) Wprowadziłam tekst z perspektywy Ani i na razie będzie on się pojawiał :D Mam nadzieje, że Wam się spodoba i będziecie komentowały. Przepraszam za błędy, jeżeli takie się pojawiły, ale dodawałam na szybko. Pozdrawiam :*