Zatkało mnie, przecież dopiero co mu wybaczyłam, mieliśmy
się spotkać.
-Co ?! Jak, kiedy ?!
-Nie wiem, zadzwonili do mnie do szpitala, ale nic nie powiedzieli. Przyjechałem po Ciebie.
-Już idę
Wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do samochodu młodego piłkarza i pojechaliśmy do szpitala. Jadę tam po raz kolejny dzisiaj, jakiś koszmar. Dojechaliśmy bardzo szybko, ja wbiegłam do budynku, a Mario parkował, od Pani z recepcji dowiedziałam się, że Marco leży w sali nr 16, nie czekając na jego przyjaciela tam pobiegłam. Zapukałam, ale nie usłyszałam nic, więc postanowiłam tam zajrzeć, okazało się, że Reus śpi. Nie wyglądał źle, miał tylko zabandażowaną rękę, kilka siniaków i rozcięty łuk brwiowy, ale przecież może mieć obrażenia wewnętrzne. Usiadłam na krześle obok łóżka i złapałam go za zdrową rękę, co okazało się moim błędem, bo w tym momencie się obudził.
-Hej, jak się czujesz ?
-Zuza, przepraszam
-Ciii, nie ma sprawy. Ważne, że poznałam prawdę, a po za tym to ja powinnam Cię przeprosić. Trochę Ci dzisiaj nawrzucałam.
-Nie zaprzeczę - zaśmiał się
-Ejj - uderzyłam go lekko w ramię
-Ała, to bolało - oburzył się
-Przeżyjesz, a po za tym jak to się stało ?
-Oj, no chciałem do Ciebie zadzwonić, ale telefon mi upadł, więc chciałem go podnieść i zjechałem na drugi pas.
-Super, czyli jak coś by Ci się stało to byłaby moja wina.
-Tego nie powiedziałem
-Wiem swoje, dobra, ale nie gadajmy o tym. Powiedz co Ci jest ?
-Mam skręcony nadgarstek, rozcięty łuk brwiowy, pęknięte żebro i jestem troszeczkę poobijany.
-Mój biedaku - pocałowałam go
-No jak to powtórzysz to już w ogóle będę czuł się świetnie.
-Bardzo chętnie - znowu go pocałowałam, tylko teraz bardziej namiętnie
-Ups sorry - Mario wszedł, ale od razu się odwrócił
-Bez przesady, nie przeszkadzasz - oderwałam się od Marco
-Jak się czujesz, stary ?
-Aktualnie bardzo dobrze - uśmiechnął się do mnie
-Kiedy Cię wypiszą ?
-Jutro wieczorem
-To fajnie ;)
-Marco, a odwołałeś obiad u swojej Mamy ? - zapytałam
-Nie
-Dlaczego ?!
-Bo wiedziałem, że się pogodzimy
-Jesteś zdecydowanie zbyt pewny siebie
-Nie prawda, po prostu w nas wierzę
-Zbyt pewien siebie, romantyk - zaśmiał się Gotze
-Spadaj kurduplu - odgryzł się Reus
-Wiewiórka
-Dobra chłopaki spokój.
-On mnie nazwał wiewiórką
-A Ty mnie kurduplem
-Marco, Mario jak się nie uspokoicie to stąd wyjdę i nie zobaczycie mnie do ślubu Lewego - powiedziałam poważnie
-Dobra, tego nie było - przestraszył mnie mój chłopak
-No ja myślę - cmoknęłam obu w policzek
-Ja wolałbym więcej - odparł Marco
-A mi wystarczy - powiedział jego przyjaciel - dobra ja się będę zbierał, podwieźć Cię Zuza ?
-Nie dzięki, pojadę taksówką
-Na pewno ?
-Tak, ale dziękuje - dostał ode mnie kolejnego buziaka
-Pa - pożegnał się i wyszedł
-Czemu nie pojechałaś z Mario ?
-Czy Ty właśnie mnie dyskretnie wyprosiłeś ?! - oburzyłam się
-Nie, tylko się o Ciebie boję
-Kotku pojadę taksówką, nic mi nie będzie.
-Ale jak dojdziesz do domu, to masz zadzwonić.
-Obiecuje
-A może pojedziesz do mnie ?
-Po co ?
-Możesz tam nocować
-Lubię Twój dom, ale nie chce być tam sama. Na pewno nie dzisiaj, za dużo się stało.
-Ok, żaden problem
-Kocham Cię
-Też Cię kocham - pocałowaliśmy się
-Co teraz będzie z Caro ?
-To mnie nie interesuje, nie moje dziecko, nie moja kobieta, więc to również nie mój problem.
-Problem ?! - zdziwiłam się
-Zuza, nie chodziło mi o to, że dziecko jest problemem, tylko, że nie muszę się przejmować co teraz zrobi Caroline
-A chciałbyś mieć dzieci ?
-Tylko z Tobą
-No powiedzmy, że się nadasz
-Dzięki - odparł sarkastycznie
-No dobra żartowałam, jesteś najlepszy.
-Powiedz mi coś czego nie wiem - uśmiechnął się
-Nie skomentuje tego
-Oj no weź, przecież mam racje
-No może trochę tak
-Tylko trochę ?! - zapytał "smutny"
-No nie udawaj już
-Może mnie jakoś przekonasz ? - poruszył brwiami
-Jesteś zboczony
-Heh, wiem :)
-Ale i tak Cię uwielbiam
-Ja Ciebie bardziej :P
-Chyba będę już jechała, jest po 22
-Dziwne ...
-Co ?!
-Odwiedziny kończą się o 21
-Mario - powiedziałam - widzisz powinieneś już od godziny odpoczywać
-Z Tobą też odpoczywam
-Tak bardzo - zaśmiałam się
-Nie zostaniesz ? - zrobił maślane oczy
-Wpadnę jutro - musnęłam jego wargi
-Dziękuje
-Za to, że Cię odwiedzę ?
-Za to, że mi wybaczyłaś
-Heh, byłabym głupia jakbym tego nie zrobiła. Pogadamy jutro. Pa
-Pa
Wyszłam ze szpitala, zamówiłam taksówkę, która zjawiła się po ok.10 minutach i pojechałam do domu. Czekali tam na mnie lekko zdenerwowani Błaszczykowscy.
-No i co z nim ?
-Nic poważnego, skręcony nadgarstek, pęknięte żebro i rozcięty łuk brwiowy.
-To dobrze. Mario Cię przywiózł ?
-Nie, on pojechał z godzinę temu
-Pogodziliście się ?
-To jest jakieś przesłuchanie ? - zaśmiałam się - a odpowiedź brzmi tak, pogodziliśmy się
-Wreszcie ... - nic nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam
-Idę się położyć, za dużo wrażeń jak na jeden dzień
-Dobranoc
-Wzajemnie
Weszłam do sypialni, wyjęłam z szafy piżamę i poszłam się umyć. Brudne ciuchy zaniosłam do pralki, a następnie poszłam spać.
~Next Day~
Wstałam o 9, byłam strasznie niewyspana, bo prawię całą noc nie spałam :/ miałam 4 nieodebrane połączenia od Reusa, ja rozumiem, że mu się nudzi, ale musiał dzwonić o 7 jak wreszcie udało mi się na chwile przysnąć. Coś czuje, że mu dzisiaj coś powiem w szpitalu. Zeszłam na dół zjadłam tosty, wypiłam kawę, wzięłam leki i poszłam się wykąpać. Kawa była okropna, ale może dlatego, że od tygodnia jej nie piłam i się odzwyczaiłam.Naszykowałam sobie ciuchy, odświeżyłam się, ale nie myłam głowy, bo zrobiłam to wczoraj przed "snem", zrobiłam make-up i założyłam ubrania. Kuba miał jechać dzisiaj na trening z Piszczem, więc pożyczyłam jego samochód i pojechałam do mojego chłopaka. Weszłam do jego sali, akurat czytał jakąś sportową gazetkę.
-Po co dzwoniłeś o 7 ?
-Tęskniłem - uśmiechnął się
-Ja Ci coś kiedyś zrobię ...
-A co, bo chciałbym się nastawić
-Na pewno nie to na co liczysz
-Skąd wiesz na co liczę ?
-Jesteś facetem, nie trudno się domyślić
-Czasami trudno
-Nie prawda
-Oj tam prawda. Czemu nie dostałem jeszcze buziaka ?!
-Nie złożyło się
-To może teraz się powinno złożyć ?
-Może ...
-Dobra koniec, chodź tu
-Hmmm ...
-Ja Ci się zaraz dam ... - przyciągnął mnie do siebie, z czym nie miał większego problemu, bo siedziałam na stołku obok i pocałował
-Nie jest najgorzej - zaśmiałam się
-Jak stąd wyjdę to pożałujesz
-Heh, zobaczymy - tym razem ja go pocałowałam
-Caro tu była - odparł z nietęgą miną
-Co ?!
-Od razu mówię, że nie wiem skąd wiedziała
-Mówiła coś ?
-Nie, bo nie dałem jej dojść do głosu
-Zaraz wracam, idę się przewietrzyć - wstałam i skierowałam się do drzwi
-Poczekaj, nie bądź zła
-Nie jestem, chce ochłonąć. Wrócę - powiedziałam i wyszłam
Wyszłam przed budynek, zaczerpnęłam świeżego powietrza, ale to i tak nic nie dało, bo się poryczałam. Czy ona musi go nachodzić ?! Przecież to nawet nie jest jego dziecko, a ona jest jego byłą, więc chyba powinna dać mu święty spokój. Zerknęłam na zegarek, byłam tu już dobre 20 minut, więc wróciłam, zapomniałam zahaczyć o łazienkę, żeby wytrzeć oczy, ale może się nie zorientuje. Otworzyłam drzwi i weszłam do sali, usiadłam na moim poprzednim miejscu i udawałam, że nic się nie stało.
-Płakałaś - bardziej stwierdził niż zapytał
-Coś mi wpadło do oka.
-Nie kłam
-No dobra płakałam
-Czemu ?
-Bo zawsze jak zaczyna się robić dobrze, to zjawia się Caroline i wszystko psuje - znowu łzy ciekły mi po policzkach
-Kochanie nie płacz - przytulił mnie, a ja mocno się w niego wtuliłam - obiecuje, że ona już nic nie zepsuje.
-Przepraszam
-Za co ? - zapytał zdziwiony
-Znowu ryczę, a Ty musisz mnie pocieszać
-Tak na prawdę płaczesz przeze mnie
-Co ?! Nie prawda
-Serio ?! To dlaczego przez ostatnie 3 dni płakałaś ?
-Bo Cię kocham
-Ja też Cię kocham, ale nie płacz.
-Ok - uspokoiłam się trochę i odczepiłam od Marco - zmoczyłam Ci koszulkę,
-Trudno - uśmiechnął się i otarł łzy z mojego policzkach
-Wróciłeś wtedy po bluzę, ją też zmoczyłam
-Serio ?! Nie zauważyłem - zaśmiał się, a ja zaraz po nim - przeczytałem też kartkę
-Wiem, ale jakbyś nie napisał nic na niej, to bym się nie domyśliła, że byłeś
-Przecież zabrałem bluzę
-Tak, ale ja bym się nie domyśliła, że to Ty. Pomyślałabym, że to Kuba albo Agata ją wzięli, żeby Ci dać
-Haha, ale byłoby zdziwienie jakbyś się przez przypadek dowiedziała, że to nie oni - nabijał się ze mnie
-Spadaj - uderzyłam go w klatkę piersiową - która godzina ?
-14:34
-A o której mają Cię wypisać ?
-O 17:00, więc o 17:40 powinniśmy być
-Ok, to daj mi kluczę. Pojadę zrobię jakiś obiad, potem po Ciebie przyjadę
-Mario obiecał po mnie przyjechać. Przepraszam
-To nawet lepiej niech przywiezie Cię do domu, a ja odstawię Kubie auto
-No dobra - uśmiechnął się i sięgnął do szuflady, z której wyjął klucze - masz
-Dzięki :*
-Twoje klucze dalej leżą na stoliku w salonie
-Mam je wziąć ?
-Są, przecież Twoje
-Super, idę pa
-Pa - pocałowałam go i wyszłam.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam do domu blondyna, wjechałam na podwórko, a potem weszłam do domu. Najpierw ogarnęłam dom, a następnie zabrałam się za obiad, postanowiłam zrobić pizzę, w międzyczasie zadzwoniłam do Kuby i ustaliliśmy, że o 17 Agata,przywiezie go po samochód i przywiozą mi walizkę z rzeczami, które były u Marco, bo ich nie rozpakowałam. Przyjechali punktualnie, wzięłam od nich walizkę i dałam im kluczyki od auta, pożegnałam ich, poszłam do kuchni, włożyłam pizzę do piekarnika na 35-40 minut i poszłam rozpakować torbę. Skończyłam akurat, jak do domu weszli chłopaki, zeszłam na dół, wyłączyłam piekarnik, który pikał i przywitałam się z Gotzeus. Usiedliśmy wszyscy do stołu i zjedliśmy obiad, a raczej kolacje.
__________________________________________________________________________
-Co ?! Jak, kiedy ?!
-Nie wiem, zadzwonili do mnie do szpitala, ale nic nie powiedzieli. Przyjechałem po Ciebie.
-Już idę
Wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do samochodu młodego piłkarza i pojechaliśmy do szpitala. Jadę tam po raz kolejny dzisiaj, jakiś koszmar. Dojechaliśmy bardzo szybko, ja wbiegłam do budynku, a Mario parkował, od Pani z recepcji dowiedziałam się, że Marco leży w sali nr 16, nie czekając na jego przyjaciela tam pobiegłam. Zapukałam, ale nie usłyszałam nic, więc postanowiłam tam zajrzeć, okazało się, że Reus śpi. Nie wyglądał źle, miał tylko zabandażowaną rękę, kilka siniaków i rozcięty łuk brwiowy, ale przecież może mieć obrażenia wewnętrzne. Usiadłam na krześle obok łóżka i złapałam go za zdrową rękę, co okazało się moim błędem, bo w tym momencie się obudził.
-Hej, jak się czujesz ?
-Zuza, przepraszam
-Ciii, nie ma sprawy. Ważne, że poznałam prawdę, a po za tym to ja powinnam Cię przeprosić. Trochę Ci dzisiaj nawrzucałam.
-Nie zaprzeczę - zaśmiał się
-Ejj - uderzyłam go lekko w ramię
-Ała, to bolało - oburzył się
-Przeżyjesz, a po za tym jak to się stało ?
-Oj, no chciałem do Ciebie zadzwonić, ale telefon mi upadł, więc chciałem go podnieść i zjechałem na drugi pas.
-Super, czyli jak coś by Ci się stało to byłaby moja wina.
-Tego nie powiedziałem
-Wiem swoje, dobra, ale nie gadajmy o tym. Powiedz co Ci jest ?
-Mam skręcony nadgarstek, rozcięty łuk brwiowy, pęknięte żebro i jestem troszeczkę poobijany.
-Mój biedaku - pocałowałam go
-No jak to powtórzysz to już w ogóle będę czuł się świetnie.
-Bardzo chętnie - znowu go pocałowałam, tylko teraz bardziej namiętnie
-Ups sorry - Mario wszedł, ale od razu się odwrócił
-Bez przesady, nie przeszkadzasz - oderwałam się od Marco
-Jak się czujesz, stary ?
-Aktualnie bardzo dobrze - uśmiechnął się do mnie
-Kiedy Cię wypiszą ?
-Jutro wieczorem
-To fajnie ;)
-Marco, a odwołałeś obiad u swojej Mamy ? - zapytałam
-Nie
-Dlaczego ?!
-Bo wiedziałem, że się pogodzimy
-Jesteś zdecydowanie zbyt pewny siebie
-Nie prawda, po prostu w nas wierzę
-Zbyt pewien siebie, romantyk - zaśmiał się Gotze
-Spadaj kurduplu - odgryzł się Reus
-Wiewiórka
-Dobra chłopaki spokój.
-On mnie nazwał wiewiórką
-A Ty mnie kurduplem
-Marco, Mario jak się nie uspokoicie to stąd wyjdę i nie zobaczycie mnie do ślubu Lewego - powiedziałam poważnie
-Dobra, tego nie było - przestraszył mnie mój chłopak
-No ja myślę - cmoknęłam obu w policzek
-Ja wolałbym więcej - odparł Marco
-A mi wystarczy - powiedział jego przyjaciel - dobra ja się będę zbierał, podwieźć Cię Zuza ?
-Nie dzięki, pojadę taksówką
-Na pewno ?
-Tak, ale dziękuje - dostał ode mnie kolejnego buziaka
-Pa - pożegnał się i wyszedł
-Czemu nie pojechałaś z Mario ?
-Czy Ty właśnie mnie dyskretnie wyprosiłeś ?! - oburzyłam się
-Nie, tylko się o Ciebie boję
-Kotku pojadę taksówką, nic mi nie będzie.
-Ale jak dojdziesz do domu, to masz zadzwonić.
-Obiecuje
-A może pojedziesz do mnie ?
-Po co ?
-Możesz tam nocować
-Lubię Twój dom, ale nie chce być tam sama. Na pewno nie dzisiaj, za dużo się stało.
-Ok, żaden problem
-Kocham Cię
-Też Cię kocham - pocałowaliśmy się
-Co teraz będzie z Caro ?
-To mnie nie interesuje, nie moje dziecko, nie moja kobieta, więc to również nie mój problem.
-Problem ?! - zdziwiłam się
-Zuza, nie chodziło mi o to, że dziecko jest problemem, tylko, że nie muszę się przejmować co teraz zrobi Caroline
-A chciałbyś mieć dzieci ?
-Tylko z Tobą
-No powiedzmy, że się nadasz
-Dzięki - odparł sarkastycznie
-No dobra żartowałam, jesteś najlepszy.
-Powiedz mi coś czego nie wiem - uśmiechnął się
-Nie skomentuje tego
-Oj no weź, przecież mam racje
-No może trochę tak
-Tylko trochę ?! - zapytał "smutny"
-No nie udawaj już
-Może mnie jakoś przekonasz ? - poruszył brwiami
-Jesteś zboczony
-Heh, wiem :)
-Ale i tak Cię uwielbiam
-Ja Ciebie bardziej :P
-Chyba będę już jechała, jest po 22
-Dziwne ...
-Co ?!
-Odwiedziny kończą się o 21
-Mario - powiedziałam - widzisz powinieneś już od godziny odpoczywać
-Z Tobą też odpoczywam
-Tak bardzo - zaśmiałam się
-Nie zostaniesz ? - zrobił maślane oczy
-Wpadnę jutro - musnęłam jego wargi
-Dziękuje
-Za to, że Cię odwiedzę ?
-Za to, że mi wybaczyłaś
-Heh, byłabym głupia jakbym tego nie zrobiła. Pogadamy jutro. Pa
-Pa
Wyszłam ze szpitala, zamówiłam taksówkę, która zjawiła się po ok.10 minutach i pojechałam do domu. Czekali tam na mnie lekko zdenerwowani Błaszczykowscy.
-No i co z nim ?
-Nic poważnego, skręcony nadgarstek, pęknięte żebro i rozcięty łuk brwiowy.
-To dobrze. Mario Cię przywiózł ?
-Nie, on pojechał z godzinę temu
-Pogodziliście się ?
-To jest jakieś przesłuchanie ? - zaśmiałam się - a odpowiedź brzmi tak, pogodziliśmy się
-Wreszcie ... - nic nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam
-Idę się położyć, za dużo wrażeń jak na jeden dzień
-Dobranoc
-Wzajemnie
Weszłam do sypialni, wyjęłam z szafy piżamę i poszłam się umyć. Brudne ciuchy zaniosłam do pralki, a następnie poszłam spać.
~Next Day~
Wstałam o 9, byłam strasznie niewyspana, bo prawię całą noc nie spałam :/ miałam 4 nieodebrane połączenia od Reusa, ja rozumiem, że mu się nudzi, ale musiał dzwonić o 7 jak wreszcie udało mi się na chwile przysnąć. Coś czuje, że mu dzisiaj coś powiem w szpitalu. Zeszłam na dół zjadłam tosty, wypiłam kawę, wzięłam leki i poszłam się wykąpać. Kawa była okropna, ale może dlatego, że od tygodnia jej nie piłam i się odzwyczaiłam.Naszykowałam sobie ciuchy, odświeżyłam się, ale nie myłam głowy, bo zrobiłam to wczoraj przed "snem", zrobiłam make-up i założyłam ubrania. Kuba miał jechać dzisiaj na trening z Piszczem, więc pożyczyłam jego samochód i pojechałam do mojego chłopaka. Weszłam do jego sali, akurat czytał jakąś sportową gazetkę.
-Po co dzwoniłeś o 7 ?
-Tęskniłem - uśmiechnął się
-Ja Ci coś kiedyś zrobię ...
-A co, bo chciałbym się nastawić
-Na pewno nie to na co liczysz
-Skąd wiesz na co liczę ?
-Jesteś facetem, nie trudno się domyślić
-Czasami trudno
-Nie prawda
-Oj tam prawda. Czemu nie dostałem jeszcze buziaka ?!
-Nie złożyło się
-To może teraz się powinno złożyć ?
-Może ...
-Dobra koniec, chodź tu
-Hmmm ...
-Ja Ci się zaraz dam ... - przyciągnął mnie do siebie, z czym nie miał większego problemu, bo siedziałam na stołku obok i pocałował
-Nie jest najgorzej - zaśmiałam się
-Jak stąd wyjdę to pożałujesz
-Heh, zobaczymy - tym razem ja go pocałowałam
-Caro tu była - odparł z nietęgą miną
-Co ?!
-Od razu mówię, że nie wiem skąd wiedziała
-Mówiła coś ?
-Nie, bo nie dałem jej dojść do głosu
-Zaraz wracam, idę się przewietrzyć - wstałam i skierowałam się do drzwi
-Poczekaj, nie bądź zła
-Nie jestem, chce ochłonąć. Wrócę - powiedziałam i wyszłam
Wyszłam przed budynek, zaczerpnęłam świeżego powietrza, ale to i tak nic nie dało, bo się poryczałam. Czy ona musi go nachodzić ?! Przecież to nawet nie jest jego dziecko, a ona jest jego byłą, więc chyba powinna dać mu święty spokój. Zerknęłam na zegarek, byłam tu już dobre 20 minut, więc wróciłam, zapomniałam zahaczyć o łazienkę, żeby wytrzeć oczy, ale może się nie zorientuje. Otworzyłam drzwi i weszłam do sali, usiadłam na moim poprzednim miejscu i udawałam, że nic się nie stało.
-Płakałaś - bardziej stwierdził niż zapytał
-Coś mi wpadło do oka.
-Nie kłam
-No dobra płakałam
-Czemu ?
-Bo zawsze jak zaczyna się robić dobrze, to zjawia się Caroline i wszystko psuje - znowu łzy ciekły mi po policzkach
-Kochanie nie płacz - przytulił mnie, a ja mocno się w niego wtuliłam - obiecuje, że ona już nic nie zepsuje.
-Przepraszam
-Za co ? - zapytał zdziwiony
-Znowu ryczę, a Ty musisz mnie pocieszać
-Tak na prawdę płaczesz przeze mnie
-Co ?! Nie prawda
-Serio ?! To dlaczego przez ostatnie 3 dni płakałaś ?
-Bo Cię kocham
-Ja też Cię kocham, ale nie płacz.
-Ok - uspokoiłam się trochę i odczepiłam od Marco - zmoczyłam Ci koszulkę,
-Trudno - uśmiechnął się i otarł łzy z mojego policzkach
-Wróciłeś wtedy po bluzę, ją też zmoczyłam
-Serio ?! Nie zauważyłem - zaśmiał się, a ja zaraz po nim - przeczytałem też kartkę
-Wiem, ale jakbyś nie napisał nic na niej, to bym się nie domyśliła, że byłeś
-Przecież zabrałem bluzę
-Tak, ale ja bym się nie domyśliła, że to Ty. Pomyślałabym, że to Kuba albo Agata ją wzięli, żeby Ci dać
-Haha, ale byłoby zdziwienie jakbyś się przez przypadek dowiedziała, że to nie oni - nabijał się ze mnie
-Spadaj - uderzyłam go w klatkę piersiową - która godzina ?
-14:34
-A o której mają Cię wypisać ?
-O 17:00, więc o 17:40 powinniśmy być
-Ok, to daj mi kluczę. Pojadę zrobię jakiś obiad, potem po Ciebie przyjadę
-Mario obiecał po mnie przyjechać. Przepraszam
-To nawet lepiej niech przywiezie Cię do domu, a ja odstawię Kubie auto
-No dobra - uśmiechnął się i sięgnął do szuflady, z której wyjął klucze - masz
-Dzięki :*
-Twoje klucze dalej leżą na stoliku w salonie
-Mam je wziąć ?
-Są, przecież Twoje
-Super, idę pa
-Pa - pocałowałam go i wyszłam.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam do domu blondyna, wjechałam na podwórko, a potem weszłam do domu. Najpierw ogarnęłam dom, a następnie zabrałam się za obiad, postanowiłam zrobić pizzę, w międzyczasie zadzwoniłam do Kuby i ustaliliśmy, że o 17 Agata,przywiezie go po samochód i przywiozą mi walizkę z rzeczami, które były u Marco, bo ich nie rozpakowałam. Przyjechali punktualnie, wzięłam od nich walizkę i dałam im kluczyki od auta, pożegnałam ich, poszłam do kuchni, włożyłam pizzę do piekarnika na 35-40 minut i poszłam rozpakować torbę. Skończyłam akurat, jak do domu weszli chłopaki, zeszłam na dół, wyłączyłam piekarnik, który pikał i przywitałam się z Gotzeus. Usiedliśmy wszyscy do stołu i zjedliśmy obiad, a raczej kolacje.
__________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale byłam na wyjeździe, ale mam dobrą wiadomość. Jak tylko miałam wolną chwile to pisałam nowe rozdziały i udało mi się napisać już 7 :) Pozdrawiam Zuza :*
7 komentarzy - Następny Rozdział
Nareszcie sie doczekałam nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńSuper że się pogodzili i Marco nic się poważnego nie stało.Czekam na nex.
Pozdrawiam :D
super rozdział ;3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
Super,że się pogodzili
OdpowiedzUsuńJakby co to czytam tylko nie komentuje za bardzo ale wiedz,że zawsze czytam jest zajebisty.Proszę o nastepny i to szybko
Zapraszam do mnie
http://monikagotze.blogspot.com/2013/08/rozdzia-25.html
http://marco-emila.blogspot.com/-->Nowy blog polecam tobie :***** POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WENY :**
Marco zdrowy c:
OdpowiedzUsuńTen nadgarstek :/
Ale się pogodzili *.*
Jaki "opiekuńczy" Mario i troskliwa Zuza :P
Yh... Ta Caro pff...
Powalił mnie ten kurdupel xD
Nie mogę doczekać się ślubu Lewego ;)
Czekam na next ^^
Pozdrawiam i życzę weny/ Julie ;***
Na szczęście Marco nie jest nic poważnego ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jak zawsze <3
Czekam na nn ;3
Pozdrawiam ;*
PS. U mnie nowy rozdział http://julka-i-gotzeus.blogspot.com/
Uwielbiam twoje opowiadanie z niecierpliowścią czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńbiedny Marco.... dobrze że do siebie wrócili :)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście że to tylko drobne obrażenia.
OdpowiedzUsuńTa cala Carolin wszystko psuje ale myślą że wszystko się ułoży między Marco i Zuza.
Świetny rozdział ;)